Zapraszamy na kolejny felieton Przemysława Sierakowskiego z cyklu – Piórem Sieraka (https://www.facebook.com/profile.php?id=61557917217134)

Za nami bogaty weekend. Objawił się ze zwielokrotnioną mocą syndrom dnia poprzedniego znany dotąd głównie z SGP. Na Węgrzech w SEC-u brylował Lebiediew, który dzień wcześniej położył Bykom starcie z Lwami. To było meczycho. Leszno, nomen omen, czuło się jak na Smoku, zaś gospodarze walczyli z obcym im torem. Koniec końców wydarli Unii wygraną (z obustronnym bezbonusem), a „sukces” uratował Włokniarzowi Madsen, który w SEC… nie zachwycał. Orłom nie poszło. Ilość nie przeszła hurtowo w jakość. Wyłamał się Magic. Tak w SEC, jak też z syndromu. Drugi w Euroczempionacie, ciągnął następnego dnia wstydliwy wynik Sparty u zmotywowanych i skutecznych Myszy. Będzie się działo. Fajna ta liga. Taka… nieprzewidywalna. Dwaj Brytole, którzy zdominowali krajowe mistrzostwa, „dzień po” nie szaleli w Zielonej. Odwrotnie Lambo. Ten na Wyspach poległ, aby kilkanaście godzin później trzymać wynik Apatorowi, w przegranym meczu (jechali praktycznie bez Dudka) przeciwko Stali Gorzów. Wniosek? Kac po sukcesie nie służy rajderom. Wkurzenie po porażce znacznie bardziej. No i ten Ben Cook. Popatrzymy jak się to rozwinie. Parnicki w pierwszym meczu także zachwycił i… tyle, choć chłopak fajnie się rozwija. Pludra zaliczył w debiucie (jeszcze jako Byk) jeden wygrany wyścig i został liderem średnich w Ekstralipie. Na chwilę. Jak to się potoczy z Cookiem?

Eliminacje do SGP2 trochę zginęły w tłumie. Generalnie – nieźle. Z jednym wyjątkiem. Bańbor musi nauczyć się zimnej kalkulacji i wyrachowania. Gdyby nie „dobre serce” decydentów, obejrzałby zmagania w telewizji. Obsada turniejów takoż mocno „zróżnicowana”. Ten w Niemczech (z Bańborem) mocny. Te dwa pozostałe takie trochę… . Pamiętacie słynnego angielskiego skoczka Eddie Edwards`a „Orła”? No właśnie. Kilku ich tam było. Tak czy siak paru naszym udało się przebrnąć, choć widać wyraźnie, że rywale korzystają na lidze U24 w Polsce. Dla dyscypliny bardzo dobrze. Dla rodzimych kibiców sukcesu – mniej. Będzie podium Polaka w tym sezonie? Mam nadzieję, że… nie. W łebkach się przewraca niektórym po takim „sukcesie” na bazie dostępu do światowego (drogiego) sprzętu i już mają wrażenie, że coś potrafią. Fury się wyrównały i zaczynają wchodzić w grę umiejętności. A tu to gorzej. Szczególnie z umiejętnością doklejenia bajka do nawierzchni, że o czysto jeździeckich walorach nie wspomnę. Zaczyna działać znana prawda o tym, iż tylko artysta głodny jest wiarygodny. Ci mniej hołubieni i wychuchani, nie chowani pod parasolem w cieplarnianych warunkach – dochodzą do głosu. I bardzo dobrze. A propos umiejętności narybku. Wiedzą o czym piszę uczestnicy ostatnich DMPJ w Tarnowie.

A co z głośnym w poprzednim tygodniu obustronnym walkowerem i karami indywidualnymi po meczu którego nie było? Ano… nic. KOL orzekła, zatem organ prowadzący sprawę zamknął. Ostatecznie i definitywnie. Swoim zdaniem. Usłużne „lojalne” media takoż nie wracają do wątku. Grają na zwłokę i zapomnienie. Zdrowy rozsądek znowu przegrywa. Jeśli nie trafi się zdeterminowany (albo zdeterminowani) jak Karkosik rywal, to nawet za 10 lat nikt z PZM nie będzie musiał przeznaczać środków na młodzież (swoją drogą chętnie obejrzę rozliczenie wydatkowania „Karkosikowej” kwoty). A kary za odmowy pójdą (niby) na fundację PZM i także… chętnie obejrzę sprawozdanie z wydatków. Żeby więc nie pozostało wrażenie, że jest „po sprawie” dwa fragmenciki wypowiedzi prezesa Stępniewskiego z wywiadu dla Sportowych Faktów. Pierwszy – Jest takie powiedzenia, że winy najlepiej najpierw poszukać u siebie. Czy PGE Ekstraliga w kwestii meczu w Gorzowie ma sobie w ogóle coś do zarzucenia?

Tak, mamy sobie do zarzucenia jedną rzecz. Dzień przed meczem w Gorzowie źle zdecydowaliśmy, czy jechać to spotkanie. Należało odwołać zawody do godziny 20:00 w poniedziałek.

I drugi fragmencik – Po meczu w Gorzowie mamy jednak mnóstwo sprzecznych wypowiedzi. Stal Gorzów zapewnia, że nie odmówiła jazdy. W pisemnym oświadczeniu klubu nie ma zresztą o tym mowy, ale szef sędziów Leszek Demski podkreśla, że takich oświadczeń wcale nie trzeba składać na piśmie. Trudno się w tym wszystkim odnaleźć. Nie ma pan zatem wrażenia, że w takich przypadkach sędzia, uznając tor za regulaminowy, powinien zapalić zielone światło i zaprosić zawodników pod taśmę? Wtedy jak na dłoni widzielibyśmy, kto chce jechać, a kto nie.

Teraz zgadzam się z panem w stu procentach. Trzeba wyciągnąć wnioski, nawet jeśli przez trzy biegi będziemy świadkami kabaretu. Będą wyjeżdżać jedni, drudzy albo nikt, ale za to sytuacja będzie klarowna i nie do podważenia. Pomysł jest zatem dobry i zapewniam pana, że zamierzamy go podchwycić, ale do szczegółów dojdziemy z czasem. Sędziowie z całą pewnością muszą jednak dostać bardziej precyzyjne procedury na takie sytuacje kryzysowe.

Czyli mamy klasycznie – kowal zawinił, cygana powiesili. Amen

Przemysław Sierakowski