Dziś druga część wywiadu z Hansen Nielsenem, jednym z najlepszym zawodników świata, która ukazała się na stronie fimspeedway.com.

Redakcja: W jaki sposób posiadanie sześciokrotnego mistrza świata z Nowej Zelandii Ivana Maugera w twoim zespole jako menedżera pomogło ci?
Hans Nielsen: W związku, jaki Ole i Erik mieli, coś się działo i być może czułem, że muszę coś zrobić, aby zyskać szacunek dla mojego obozu.

Ole i Erik byli w jednym obozie, a ja i Ivan w drugim. Mieliśmy boksy obok siebie w Chorzowie na światowy finał w 1986 roku. Mogliśmy patrzeć na siebie przez całe zawody i to wzbudziło trochę szacunku ze strony Ole. Miałem w swoim teamie jego wielkiego rywala Ivana i Ole też musiał także z nim walczyć.
Ivan był pomocą i dodawał pewności siebie. Pomógł mi także w Amsterdamie w 1987 roku, kiedy ponownie wygrałem. To był dobry związek, a jednocześnie był dobrym przyjacielem.

R: Jak wyglądają teraz twoje relacje z Erikiem i Ole?
HN: Erik i ja dogadujemy się teraz dobrze – i tak samo jest z Ole. Nie ma tam żadnych problemów. Im jesteśmy starsi, tym jesteśmy mądrzejsi i zapominamy o różnych rzeczach.

R: Dobrze to słyszeć. Pomimo waszej rywalizacji musiało być niesamowicie ciężko być świadkiem wypadku, który zakończył karierę Erika w biegu jednego z finałów Drużynowego Pucharu Świata FIM na żużlu w Bradford w 1989 roku. Wypadek pozostawił Erika z obrażeniami zmieniającymi jego dotychczasowe życie i zmusił go do ponownej nauki chodzenia. Jakie są twoje wspomnienia z tego czasu?
HN: Przed finałem w Bradford Ole przestał pomagać Erikowi, a Erik i ja rozmawialiśmy bezproblemowo. Spotkaliśmy się rok wcześniej podczas jednego wyjazdu do Niemiec i dobrze nam się rozmawiało. To było miłe, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co się wtedy w Bradford wydarzyło.
Miał wypadek w Bradford i to było okropne dla wszystkich. Będąc na szczycie w DMŚ jako zespół, spodziewano się, że wygramy w Bradford. Ale kiedy stało się to w pierwszym wyścigu, zepsuło to wszystko pod każdym względem.
To był straszny wypadek, a ja też byłem tam pierwszy przy Ericu. Widziałem, że miał problemy z oddychaniem i połknął język.
Wiedzieliśmy, że jest źle, a kiedy zabrali go do szpitala, nie wiedzieliśmy, w jakim stanie będzie ani czy w ogóle przeżyje.
Było dużo dyskusji, czy powinniśmy kontynuować, czy odwołać zawody DMŚ. Organizatorzy postanowili kontynuować rywalizację, a my oczywiście musieliśmy się ścigać. Ale nie byliśmy zbyt zmotywowani i oczywiście nie mieliśmy punktów, które Erik mógłby zdobyć.
Zajęliśmy dopiero drugie miejsce za Anglią, ale to tylko niewielka część historii. Martwiliśmy się przez kolejne dni i tygodnie, czy mu się uda, czy nie. To był ciężki czas, trzeba było startować w kolejnych tygodniach. Byłeś na autopilocie i po prostu musiałeś przejść przez swoje spotkania ligowe. Z pewnością nie byliśmy zmotywowani w wieczór, kiedy to się stało.
Na szczęście po kilku miesiącach okazało się, że wszystko będzie w porządku i od tego czasu Eric radzi sobie naprawdę dobrze. Ale to był naprawdę bardzo trudny okres dla wszystkich.

R: Wygrałeś swój trzeci światowy finał FIM Speedway w Monachium w 1989 roku, ale zdobyłeś też kilka innych złotych medali za zwycięstwa – trzy z nich w eliminacjach do mistrzostw świata.
HN: Szkoda, że nie rozpoczęli serii Grand Prix przed 1984 rokiem. Kilka z tych zawodów naprawdę nie potoczyło się po mojej myśli.
Był czas, kiedy zostałem wykluczony z jednego z moich biegów podczas ostatniego finału światowego w Vojens w 1994 roku, kiedy zostałem dwukrotnie potrącony w pierwszym wirażu.
Wygrałem pozostałe cztery wyścigi, ale potem ścigałem się z Tonym Rickardssonem i Craigiem Boycem. Mimo świetnego startu, po prostu wpadłem w poślizg na następnym łuku. Po prostu nie miałem żadnego momentu obrotowego, a kiedy musiałem trochę odciąć, po prostu nie szło ponownie. Wyjechałem na prostą, a Tony po prostu przejechał obok mnie.

R:Kiedy Speedway GP wystartował w 1995 roku, byłeś jego pierwszym mistrzem świata. Ale czy sądzisz, że mógłbyś zdobyć więcej tytułów mistrzowskich, gdyby Speedway GP powstał wcześniej – oferując zawodnikom szansę ścigania się o tytuł mistrza świata w serii rund, a nie tylko w jednym finale?
HN: Gdybyśmy mieli Grand Prix wcześniej, myślę, że wygrałbym dwa lub trzy razy więcej tytułów IMŚ. Ale inni powiedzą to samo i jeśli cofniesz się do ery Maugera, może wygrałby więcej, gdyby wtedy było Grand Prix. Ale nie ma sensu spekulować na ten temat.
Mogło być więcej; mogło być mniej. Ale było dobrze. Patrząc wstecz, nie ma większego znaczenia, czy wygrałem dwa, trzy, cztery czy pięć tytułów. Myślę, że najważniejsze jest wygrać za pierwszym razem. Wtedy udowadniasz, że naprawdę możesz być najlepszy na świecie.
Oczywiście miło jest wygrywać więcej razy i chcesz wygrać jak najwięcej. Najważniejsze, że wygrałem i udowodniłem, że mogę to zrobić ponownie. Tytuł IMŚ wywalczyłem cztery razy i jestem z tego bardzo dumny.
Zdobyłem w sumie sześć srebrnych medali – Kilka razy było blisko złota. To trochę uciążliwe, ale przynajmniej udowodniłem, że jeśli nie byłem na szczycie, to z pewnością byłem bardzo blisko tego szczytu przez 10 lat.

R: Cofnijmy się trochę w czasie. Zdobyłeś swój drugi tytuł mistrza świata podczas Światowego Finału FIM Speedway w 1987 roku – jedynego, który odbył się w ciągu dwóch dni. Wielu uważa ten eksperyment w Amsterdamie za narodziny serii Speedway GP. Czy uważasz, że dwudniowy finał światowy był wówczas właściwym posunięciem?
HN: Myślę, że wszyscy zgodzili się, że wtedy to nie była właściwa rzecz. Właściwą rzeczą było właściwe Grand Prix. Było dobrze pod tym względem, że po pierwszym dniu byłem dopiero trzeci, a drugiego dnia dogoniłem rywali i zostałem mistrzem świata.
To było dobre i dało mi niesamowite doświadczaenie w Grand Prix, kiedy nie wszystko odbywało się w jeden wieczór. Oznaczało to, że każdy mógł sobie pozwolić na słabszy dzień lub awarię silnika i nadal mieć szansę na ostateczne zwycięstwo. Pod tym względem Amsterdam był dobry i stanowił punkt wyjścia do Grand Prix.
Kiedy po aferze w Amsterdamie zaczęli mówić o Speedway GP, zawsze byłem za tym. Pomyślałem, że to bardzo dobry pomysł, częściowo dlatego, że pomógłby mi, ale także dlatego, że pomyślałem, że pomoże żużlowi.

R: Jak myślisz, w jaki sposób Speedway GP może podnieść ten sport na wyższy poziom?
HN: Oznaczało to, że mogliśmy uzyskać większą widownię w ciągu roku i organizować więcej dużych imprez poza zawodami krajowymi. Publiczność miała więcej tematów do rozmów o żużlu, a zaledwie dwa lub trzy tygodnie przerwy między nimi podtrzymywały zainteresowanie speedwayem.
Jeśli udało ci się zdobyć tytuł mistrza świata w Grand Prix, oznaczało to, że udowodniłeś przez cały rok, że jesteś najlepszym żużlowcem na świecie. W przypadku jednorazowego finału światowego możesz mieć szczęście lub pecha w finałowy wieczóry, a to miało ogromne znaczenie.
Pod każdym względem mamy teraz 10 świetnych wyścigów GP na żużlu w telewizji przez cały rok i jest to świetna reklama dla tego sportu. Nie sądzę, aby wiele osób chciało wrócić do czaqsów jednorazowych Światowych Finałów. Oczywiście, kiedy to się stało, wszyscy o tym mówili, ale to był tylko jeden turniej w roku! Jestem przekonany, że tak jest znacznie lepiej.

R: Wielkie dzięki, Hans.