W niedzielę 22 sierpnia 1965 roku w Równem na Ukrainie (wówczas ZSRR) odbył się Finał Kontynentalny Drużynowych Mistrzostw Świata na żużlu. Była to wtedy szósta edycja tej formy rywalizacji na naszym globie.

A tak o ówczesnej rywalizacji naszej drużyny pisał redaktor Robert Noga:

Po finale DMŚ w 1964 roku w Abensbergu, gdzie nasi zajęli ostatnie miejsce korespondent „Motoru” napisał: – Finał ten jeszcze raz utwierdził nas w przekonaniu, że nie dysponujemy już wartościowym zespołem, który potrafiłby nawiązać równorzędną walkę z czołowymi drużynami europejskimi. Nastroje były więc nie najlepsze, stara gwardia, pamiętająca jeszcze niekiedy początki naszej ligi nieuchronnie się wykruszała, wysłużone Japy i krajowe Fisy na międzynarodowej arenie były wolniejsze od motocykli rywali. Jak się jednak okazało to właśnie wspominany we wstępie 1965 rok miał przynieść przełom. Za plecami starych mistrzów dojrzała młodzież; rybniczanie Andrzej Wyglenda i Antoni Woryna, Andrzej Pogorzelski czy Zbigniew Podlecki mieli po 25-26 lat, czyli byli w optymalnym wieku aby sięgać po sukcesy. I to właśnie ta czwórka została wyznaczona przez żużlową władzę, w której prym wiódł na wzór wojskowego drylu pułkownik Słowiecki, do reprezentowania naszego kraju w DMŚ. Miała już umiejętności i doświadczenie, ale także dobry sprzęt. Zakup motocykli czeskiej marki ESO, które dokonały prawdziwej rewolucji w światowym sporcie żużlowym i zmiotły z rynku przestrzał już angielskie Japy, zrobił swoje.

Nasza kadra pokazała swoją siłę już w zawodach poprzedzających finał, który tym razem odbyć się miał w miejscowości Kempten w NRF, czyli Niemczech Zachodnich. Te zawody odbyły się w Ufie, a tam rywalami biało-czerownych byli: Czechosłowacja, NRD oraz gospodarze, czyli ekipa ZSRR. Turniej, w obecności 16 tysięcy widzów odbył się w trudnych warunkach, przy padającym deszczu i co za tym idzie na bardzo rozmiękłym torze. Biało-czerwoni nie kalkulowali. Chociaż do finałowej rozgrywki awansować miały dwa najlepsze teamy jeździli na Maksa w każdym biegu, zależało im bowiem na pewnej wygranej, szczególnie nad gospodarzami, którzy byli wówczas aktualnymi wicemistrzami świata z roku 1964. I wygrali gromadząc łącznie 37 punktów na 48 możliwych. Niemal perfekcyjnie jeździli Wyglenda i Pogorzelski zdobywając po 11 punktów na 12 możliwych. 9 oczek dorzucił Podlecki. Tylko Woryna trochę się męczył, bo zaliczył 6 punktów, ale w jednym biegu miał upadek. W sumie okazała wygrana, która pozwalała jechać do Niemiec w optymistycznych nastrojach. Okazały się one uzasadnione. Po ciekawym turnieju, obfitującym także w dramaty – Rosjanin Czekranow po upadku wylądował w szpitalu, Polacy okazali się zdecydowanie najlepsi, zdobywając aż 38 punktów i wyprzedzając Szwedów, Brytyjczyków i Rosjan. Najwięcej punktów zdobyli ponownie Wyglenda i Pogorzelski po 11, Woryna 9, a Podlecki 7. Rezerwowym, dodajmy dla porządku był Paweł Waloszek. Ale to już temat na inną historię…

Wyniki Finału Kontynentalnego, Ufa, 22 sierpnia 1965 rok:

I. Polska – 37 pkt.
Andrzej Wyglenda – 11 (3,2,3,3)
Zbigniew Podlecki – 9 (2,3,3,1)
Antoni Woryna – 6 (3,1,0,2)
Andrzej Pogorzelski – 11 (3,3,3,2)
Rez. Paweł Waloszek – ns

II. ZSRR – 30 pkt.
Giennadij Kurilenko – 5 (1,1,2,1)
Igor Plechanow – 10 (3,2,2,3)
Władimir Sokołow – 1 (1,-,-,-)
Jurij Czekranow – 9 (2,3,2,2)
Rez. Wiktor Trofimow – 5 (2,1,2)

III. Czechosłowacja – 27 pkt.
Jaroslav Volf – 10 (2,3,2,3)
Lubos Tomicek – 7 (1,2,3,1)
Stanislav Kubicek – 5 (2,1,1,1)
Antonin Kasper – 5 (0,1,1,3)
Rez. Pavel Mares – ns

IV. NRD – 2 pkt.
Jochen Dinse – 1 (0,0,1,0)
Hans Jurgen Fritz – 0 (0,0,0,0)
Jurgen Hehlert – 0 (0,0,0,0)
Gunter Schelenz – 1 (1,0,0,0)
Rez. Heino Niemann – ns

Źródło: Robert Noga – Żużlowe podróże w czasie (117).