Do żużla trafił bardzo późno, bo w wieku 24 lat. Ale wówczas „były inne czasy” i nikt nie przekreślał „dorosłego” adepta speedwaya. Wojciech AUGUSTYNOWICZ urodził się 10 kwietnia 1951 roku. Zmarł w wieku 57 lat, 4 września 2008 roku. Zawodnik związany z Wrocławiem. Startował w Sparcie w latach  1975 – 1980. Wówczas Wrocławianie balansowali między ówczesną pierwszą a drugą ligą. Po sezonie 1980 i kolejnym spadku Spartan do drugiej ligi, w wieku 29 lat zakończył karierę sportową. W ciągu 6 lat startów wystąpił w 44 meczach, a odjechał 105 biegów. Jego średnia z tych lat to 0,619 pkt./bieg.

W pierwszym sezonie startów w 1975 oku wystąpił tylko w jednym biegu. Większość źródeł (jedno informuje, iż w 1975 roku Wojciech Augustynowicz miał średnią 1,000 pkt/bieg) podaje fakt, iż w jednym biegu zdobył punkt z bonusem, co dało mu średnią w debiutanckim sezonie 2,000 pkt/bieg. W kolejnym sezonie wystąpił tylko w dwóch meczach i odjechał cztery biegi, raz (w spotkaniu przeciwko Polonii w Bydgoszczy) przyjeżdżając do mety na drugim miejscu.

Natomiast jedyne biegowe zwycięstwo w najwyższej klasie rozgrywek ligowych odniósł 5 lipca 1980 roku w meczu 9 rundy rozgrywek o DMP w Gnieźnie. Wówczas Start pokonał Spartę 67-41, a Wojciech Augustynowicz punktował tylko w swoim pierwszym starcie zwyciężając w tym biegu. Jego dorobek punktowy z tego spotkania: 3 (3,0,0,0).

W 1977 roku, mimo iż wystąpił w 11 meczach, to odjechał tylko 28 biegów. Zdobył w nich tylko 7 punktów i bonus. W dalszym ciągu musiał czekać na swoje pierwsze biegowe zwycięstwo.

Kolejny rok to rywalizacja Sparty na drugim froncie rozgrywek ligowych w Polsce. To też pierwsze biegowe zwycięstwo Wojciecha Augustynowicza w ligowej rywalizacji. W meczu 9 kolejki DMP II ligi rozegranym na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu Spartanie podejmowali GKM Grudziądz. Gospodarze rozgromili przyjezdnych 80-28, a Augustynowicz w dwóch biegach dwa razy pierwszy dojeżdżał do mety.

Wojciech Augustynowicz nie osiągnął spektakularnych sukcesów startując na żużlu. Regularnie występował w mało prestiżowym (nawet wtedy) Drużynowym Pucharze Polski, odnotowując pojedyncze sukcesy.

4 czerwca 1978 roku stanowił rezerwę toru podczas półfinału Mistrzostw Polski Par Klubowych. Wrocławianie mieli w tamtym czasie „eksportową” parę Robert Słaboń – Ryszard Jany, która zdobyła kilka medali MPPK dla Sparty (srebro w 1975 i 1976, oraz brąz w 1978). W turnieju we Wrocławiu nie wystąpił ani razu. Ale po zawodach odbyły się trzy dodatkowe biegi o Puchar Dyrektora WKFiT Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu. Augustynowicz wystąpił w pierwszym biegu półfinałowym przegrywając z Janym, Pawłem Waloszkiem oraz Mariuszem Okoniewskim.

Po sezonie ligowym 1980 roku wrocławska Sparta na długie lata opuściła szeregi najwyższej klasy rozgrywek ligowych w Polsce. Lata 80-e XX wieku to czas największego kryzysu wrocławskiego żużla. Wielu zawodników Sparty, po spadku w 1980 roku zakończyło swoje kariery żużlowe. Wśród nich był także Wojciech Augustynowicz.

Wojciech Augustynowicz

W latach 70 barw Sparty Wrocław bronili tacy zawodnicy jak: Jerzy Trzeszkowski, Jan Michalak, Piotr Bruzda, Konstanty Pociejkowicz, Stanisław Nowak, Bogdan Jaroszewicz, Zygmunt Antos, Zygfryd Kostka, Jan Chudzikowski, Bolesław Gorczyca, Zygmunt Słowiński, Krzysztof Kałuża, Henryk Zieja, Ryszard Jany, Robert Słaboń, Henryk Jasek, Wojciech Kończyło, Marek Kałuża, Wojciech Augustynowicz.

A tak lata 70-e XX wieku w Sparcie Wrocław wspomina redaktor Bartłomiej Czekański:

Przygodę z żużlem zaczynałem nie tylko z walecznym Jaskiem, ale i z Wojtkiem Kończyłą, czy Krzysiem Zabawą. (…) Do naszej paczki dołączył wtedy Rysiek Jany, lecz on już był po licencji i został okrzyknięty, zresztą słusznie, największym talentem w historii Sparty. Do tego, przygarbiony na motocyklu Wojtek Augustynowicz. Gdzieś z boku błąkał się samotny biały żagiel, czyli Robert Słaboń (ojciec Krzysztofa). Potem się z nim się zaprzyjaźniłem, ale początkowo to był straszny odludek. Ta nasza przyjaźń przetrwała do dziś. Treningi szkółki odbywały się wówczas we wtorki, młodzież była też puszczana na tor w czwartki lub w piątki, kiedy swoje jazdy kończyła pierwsza drużyna. Pamiętam jak Bolo Gorczyca przyjeżdżał na stadion… skuterem Osa. Trzeszkowski po powrocie z USA trochę przytył, wpadał na trening na chwilę, pokręcił kilka kółek i już się pakował. Wszyscy mieliśmy dla niego wielki szacunek.