Drugi odcinek szumnie zapowiadanego przez stacje Canal+ serialu To jest żużel wywołał ogromną burze w środowisku żużlowym. Jeden z bohaterów odcinka, Artem Łaguta – mistrz świata z 2021 roku – zarzucił stacji emitującej serial kłamstwo i manipulacje w związku z wywiadem jakiego zawodnik udzielił na potrzeby produkcji.
Rosyjscy zawodnicy zostali zawieszeni i przez cały sezon 2022 nie mogli startować w zawodach. Ciągle nie ma decyzji PZM, co do startów w sezonie 2023 rosyjskich żużlowców, a już szczególnie tych mających również polskie obywatelstwo. Prezes Sikora jeszcze niedawno zapowiadał, ze informacja na temat startów tych zawodników zostanie podana po prezydium zarządu, które zaplanowano na końcówkę września. Czas mija, za dwa tygodnie rusza okienko transferowe, a wiążących decyzji ciągle brak.
W niedawno wyemitowanym odcinku serialu dokumentalnego To jest żużel – mogliśmy posłuchać min. słów Artema Łaguty, który na pytanie, czy w Ukrainie toczy się wojna, czy może „specjalna operacja wojskowa”, odpowiedział: „Nie wiem, co tam jest”. Wywołało to ogromną burze i hejt w stronę żużlowca. Czy słusznie?
Krótkie wyjaśnienie.
Film dokumentalny – a szersze pojecie serial dokumentalny jakim stara się być To jest żużel – to jeden z trzech (obok filmu fabularnego oraz filmu animowanego) podstawowych rodzajów filmowych. Filmy dokumentalne w założeniu przedstawiają wycinek rzeczywistości, która podlega możliwie najmniejszej ingerencji ze strony reżysera.
Stopień, w jakim dany film uznać można za dokument, zależy głównie od decyzji odbiorczej widza i jego wiary w prawdziwość wydarzeń przedstawianych na ekranie. Jakkolwiek część twórców kina dokumentalnego deklarowało obiektywizm w filmowaniu zdarzeń, tak naprawdę gatunek ten wykazuje cechy subiektywne. Dokument zawsze odzwierciedla poglądy reżysera tudzież dominującej ideologii przez niego przedstawianej. Posługuje się również chwytami retorycznymi, które służą przede wszystkim perswazji, nie zaś ukazaniu prawdy. Przykładowo, zgromadzenie partii nazistowskiej w Norymberdze w roku 1934 zostało przygotowane specjalnie na potrzeby filmu Triumf woli Leni Riefenstahl. Film niemieckiej reżyserki podniósł zaaranżowany wiec do rangi wydarzenia historycznego.
Manipulacja widownią może odbywać się również poprzez montaż, komentarz odautorski oraz selekcję materiału filmowego. Przykładem stosowania tego typu zabiegów w praktyce jest radziecka szkoła montażu. Jednakże również we współczesnym dokumencie można spotkać się ze świadomą manipulacją materiałem filmowym.
Tyle teoria.
Co jest ważne w tym tłumaczeniu. Jednym z redaktorów odpowiedzialnych z ramienia Canal+ za produkcję serialu jest Tomasz Dryła zadeklarowany przeciwnik startu rosyjskich żużlowców (nawet tych mających polskie obywatelstwo) w speedwayekstralidze.
W rozmowie z WP SportoweFakty Artiom Łaguta zarzucił jednak telewizji Canal+ kłamstwo i manipulację.
Ten materiał to kłamstwo. Zostałem oszukany – stwierdził żużlowiec, który miał być zapewniany o tym, że w trakcie wywiadu będzie pytany jedynie o żużel, a gdy pojawiły się jednak pytania o wojnę na Ukrainie, na które także odpowiedział, ale miał mieć możliwość autoryzacji przed publikacją, której ostatecznie mu odmówiono.
Zacznijmy od tego, że wywiad ze mną został zrealizowany 18 września w Bydgoszczy. Zadzwonił do mnie redaktor Piotr Bugajny i zapytał, czy zgodzę się na udział w serialu, który właśnie nagrywają. W odpowiedzi ja zapytałem, o czym mielibyśmy rozmawiać. Usłyszałem, że pytania będą dotyczyć tylko żużla, a dokładniej czasów, kiedy zdobywałem tytuł mistrza świata. Zgodziłem się i pojechałem na spotkanie, do którego doszło w hotelu Focus Premium.
Kilka pytań o mojej drodze do tytułu mistrza świata rzeczywiście się pojawiło. Później zaczęła się jednak seria pytań dotyczących Ukrainy i Rosji. Na nie także postanowiłem odpowiedzieć, ale po zakończeniu rozmowy skorzystałem ze swojego prawa i poprosiłem o autoryzację. Chciałem jeszcze raz zobaczyć przed publikacją, w jakim kontekście zostaną wykorzystane moje słowa. Zależało mi na tym, bo wprawdzie dość dobrze mówię po polsku i rozumiem ten język, ale do perfekcji mi trochę brakuje. A rozmawialiśmy o tematach ważnych, więc chciałem zostać dobrze zrozumiany.
To było dla mnie oczywiste, bo dyskutowaliśmy nie tylko o żużlu. O nim opowiadam bez przerwy, więc potrafię wszystko odpowiednio przekazać, ale na inne tematy już niekoniecznie. A czasami różnicę robi jedno słowo. Zostałem zapewniony, że otrzymam materiał do akceptacji, gdy zostanie zmontowany. Poza tym poinformowano mnie również, że rozmowa ze mną zostanie opublikowana dopiero, kiedy wrócę do jazdy na żużlu. Żaden z punktów naszej umowy nie został dotrzymany.
Nie autoryzowałem wywiadu, więc wykonałem telefon do redaktora Piotra Bugajnego i zapytałem, co się dzieje, że przecież się umawialiśmy. Usłyszałem, że on nie bierze już udziału w tym projekcie. Zostałem zatem okłamany. Później nastąpiła publikacja materiału, po którym rozpętała się burza po moich słowach.
Uważam, że w tym przypadku doszło do manipulacji. Byłem przekonany, że jestem pytany o to, w jaki sposób jest określana sytuacja w Ukrainie przez Rosjan. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie wiem, co się dzieje, ale w Rosji. Nie byłem tam od czterech lat, poza obowiązkami żużlowymi na przykład w Togliatti, więc nie miałem pojęcia, co się mówi na ten temat. Poza tym takich sytuacji od początku się obawiałem i dlatego poprosiłem o swoje wypowiedzi do akceptacji. Chciałem się z tym na spokojnie zapoznać, żeby uniknąć takich historii. Miałem przecież do tego prawo. – wyjaśniał Łaguta.
W kontekście tego co dzieje się w tym roku wokół Artema Łaguty, należy uznać to za całkiem rozsądne postępowanie żużlowca mającego również polski paszport.
Zawodnik powiedział ponadto:
Przez Piotra Bugajnego zostałem skierowany do Macieja Glazika, a on przekazał mi, że nic nie wiedział o naszych ustaleniach. Tyle mieli mi do powiedzenia. To dla mnie nie do pojęcia. Jest mi przykro, że zostałem w ten sposób potraktowany. To dlatego nazywam to wszystko kłamstwem. Znowu coś zostało wykorzystane inaczej niż powinno. To już kolejna taka historia, bo kiedy zostałem mistrzem świata, to moja żona ustawiła w mediach społecznościowych status „psy szczekają, karawana jedzie dalej”. Zrobiła to jeszcze przed wojną, a te słowa zostały później wykorzystane w zupełnie innym kontekście.
Całą nagonkę rozkręcił wtedy redaktor Canal+ Tomasz Dryła. To właśnie z tego powodu chciałem autoryzować swój wywiad. A tak w ogóle, to doszło do dziwnego zbiegu okoliczności. Serial został wyemitowany kilka dni przed ogłoszeniem decyzji w sprawie startów Rosjan w przyszłym roku. Dla mnie to nie jest przypadek.
Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź stacji Canal+ na zarzuty Artema Łaguty. Dla WP Sportowych Faktów odpowiedzi udzielił Marcin Glazik, wydawca Canal+:
Wywiad z Artiomem Łagutą został przeprowadzony w dniu 19 września 2022 roku. Zawodnik przed nagraniem nie stawiał żadnych warunków dotyczących terminu emisji. Swoje wątpliwości zaczął zgłaszać dopiero kilka dni po nagraniu, zaznaczając przy tym, że nie wycofuje się z wypowiedzianych słów. Jednak zgodnie z harmonogramem scenariusza oraz chronologii wydarzeń w sezonie 2022 temat wykluczenia Rosjan został zaplanowany już na drugi odcinek.
Informacja, że zawodnik chce obejrzeć odcinek przed emisją dotarła do mnie oraz Tomka Dryły w momencie, kiedy materiał był już wysłany do aplikacji Canal+Online. W dniu 7 października osobiście rozmawiałem z Artiomem Łagutą. Zawodnik raz jeszcze podkreślił, że gdyby rozmowa była nagrywana dziś, powiedziałby to samo. Po zapoznaniu się z materiałem Łaguta przekazał, że nie ma uwag do wybranych wypowiedzi i w pełni je autoryzuje. Mimo tego kilkukrotnie dopytałem żużlowca, czy nie chciałby wyjaśnić swoich słów, jeszcze tego samego dnia w rozmowie na żywo, ponieważ jego wątpliwości dotyczące tego czy na Ukrainie jest wojna mogą być w Polsce bardzo źle odebrane. Zawodnik grzecznie podziękował tłumacząc, że nie będzie teraz zmieniał zdania i przekazał wszystko, co chciał.
Kto więc mówi prawdę? Ciekawe w tym wszystkim jest to, iż mamy słowo przeciw słowu. A przecież stacja telewizyjna nie pierwszy raz ma do czynienia z sytuacjami kontrowersyjnymi czy konfliktowymi. Niezliczoną ilość razy od różnych nadawców „:wyciekały” materiały zrealizowane „behand the scenes” czy też „making off”– a więc w momencie, w którym zakończono oficjalne zdjęcia, wywiad itp. Znaczy – nawet te materiały nie mające wejść do produkcji są dalej nagrywane.
By słowa zostały poparte dowodami Marcin Glazik powinien dysponować zapisem z rozmowy z Artemem Łagutą na temat rzekomej autoryzacji przedstawionego mu materiału i jego wypowiedzi w serialu.
Rozwiąże to fale kontrowersji i niedomówień. Tylko z drugiej strony minęło już kilka dni od momentu oświadczenia wydawcy Canal+, a jakoś dowody na to, że Łaguta zaakceptował materiał taki jaki ukazał się na wizji, nie pojawiły się… Nawet przypadkowo…
Zdjęcie: media społecznościowe Artem Łaguta