18 lutego 1938 roku w leżącej niecałe 100 km od Gorzowa miejscowości Lwówek na świat przyszedł Wojciech Jurasz. Wojciech miał jeszcze sześcioro rodzeństwa – trzy siostry i trzech braci. Przed wojną głowa rodziny Juraszów handlował bydłem. Po jej zakończeniu cała familia przeniosła się do Gorzowa Wlkp.

Początki sportu żużlowego w Gorzowie sięgają 1950 roku. Po wojnie speedway był bardzo popularny w Polsce. W istniejącej od 1947 roku Stali Gorzów utworzono wówczas sekcję żużlową. W ramach czynu społecznego na poniemieckim stadionie przy ul. Śląskiej zaczęto budować tor żużlowy. Od samego początku w budowę tego obiektu zaangażowany był 12 letni Wojciech Jurasz.

Po latach, córka Wojciecha, Katarzyna Macel tak wspomina tamten czas: Tata od razu zakochał się w żużlu. Jak mi potem opowiadał, jego praca przy budowie toru sprowadzała się do usypywania nawierzchni. Po skończeniu podstawówki ojciec poszedł do szkoły zawodowej przy Ursusie, co tylko go jeszcze bardziej przybliżyło do żużla, gdyż mając najpierw praktyki, a potem już normalnie pracując w tym zakładzie miał bliski kontakt z zawodnikami.

Ogólne kłopoty sprawiły, że dopiero w 1955 roku zgłoszono Stal Gorzów do rozgrywek ligowych. Drużyna w składzie: Tadeusz Stercel, Stanisław Kaiser, Kazimierz Wiśniewski, Jerzy Flizikowski, Bronisław Rogal, Edward Pilarczyk, Marian Zadoń, Kazimierz Juzala i Bolesław Pernalski wygrała tylko jedno spotkanie i w ówczesnej 2 lidze zajęła ostatnie, siódme miejsce.

W kolejnym sezonie w drużynie Stali pojawia się Edmund Migoś i Gorzowianie zajmują drugie miejsce w grupie północ drugiej ligi. Dzięki temu biorą udział w turnieju barażowym. Jednak nie awansują do pierwszej ligi. Niestety, w tamtym czasie w klubie nie było wystarczającej ilości sprzętu, szczególnie dla młodych adeptów tego sportu. Stąd Wojciech Jurasz systematyczne treningi rozpoczyna dopiero w wieku 20 lat w 1958 roku.

Debiut w drugoligowej Stali Gorzów notuje 1 maja 1959 roku w wyjazdowym meczu 3 rundy DMP 2 ligi w Tarnowie. Wówczas przyjezdni przegrali z Unią 30-46, a Wojciech Jurasz wystąpił w 13 biegu i do mety dotarł na drugim miejscu za plecami swojego klubowego kolegi Edmunda Migosia. 30 lipca w meczu 8 rundy DMP 2 ligi zadebiutował przed własną publicznością w Gorzowie. Stal pokonała Tramwajarza Łódź 48-30 a Jurasz zdobywa 3 punkty. Po meczu w Gazecie Gorzowskiej tak podsumowano występ Jurasza (pisząc nazwisko z błędem): ,,Dobrze spisał się również debiutant w Stali Jurarz, który zdobył 3 punkty’’.

W pierwszym sezonie startów w barwach Stali (w 6 biegach) uzyskuje średnią 1,167 pkt/bieg.

Zbigniew Jurasz – drugi z lewej

Później ma trzy lata  przerwy. W międzyczasie Stal awansuje do 1 ligi. Ponownie na ligowych, a już na pierwszoligowych torach w barwach Stali Gorzów występuje w 1963 roku. W pierwszym meczu po przerwie asekurowany przez Andrzeja Pogorzelskiego wygrał bieg za plecami pozostawiając Joachima Maja. Niestety później nie było już tak dobrze. Miał już 25 lat, a w lidze wystartował zaledwie w 26 biegach (10 meczów) zdobywając tylko 11 punktów i bonusa. Ale zawodnik wierzył w to, że może osiągnąć sukces.

W 1965 roku w drużynie Stali pojawia się 19-letni wówczas Edward Jancarz. Wojciech Jurasz, swoją żonę poznał właśnie przez Eddy’ego. Pani Julia mieszkała w Ulimiu, niedaleko byłego mistrza i jeszcze zanim on rozpoczął karierę razem jeździli po polnych drogach na motocyklach. Razem zrobili też prawo jazdy.

Julia Jurasz tak wspomina tamten czas: – Byłam jedyną dziewuchą jeżdżącą w tych okolicach na motocyklu i często czyniłam to właśnie z Edkiem. On bardzo chciał trafić na ten żużel i chodził przyglądać się zawodnikom podczas treningów. Z opowiadań wiem, że któregoś dnia mój przyszły mąż, którego wtedy jeszcze nie znałam, wziął Jancarza, żeby spróbował sobie pojeździć. I kiedy już dobrze się skumplowali Edek poznał mnie z Wojtkiem i tak z czasem zostałam jego żoną.

Wojciech Jurasz swoją zadziornością na torze zyskał przydomek Fakir. Tak wspomina starty swojego taty córka Katarzyna: – Jak ojciec jeździł, żużel był dla niego wszystkim. Był zafascynowany i całkowicie oddany temu sportowi. Kochał go ponad wszystko, choć wielkim zawodnikiem w sumie nie został.

Z czasem coraz lepiej prezentował się w rywalizacji na ligowych torach. Szczególnie skuteczny był na swoim domowym torze w Gorzowie. Żona tak wspomina starty Wojciecha w kolejnych latach:

Najlepszy dla niego był 1969 rok, dlatego że spełnił swoje marzenie i został ze Stalą mistrzem Polski.

Wówczas dwa dni przed decydującym o mistrzostwie Polski meczu ze Śląskiem Świętochłowice na świat przyszła Julia. Wygrana w tym spotkaniu zapewniała gorzowianom pierwszy złoty medal drużynowo.

Córka Katarzyna dodaje: – Oczywiście mając dwa dni nie mogłam być z mamą na tym spotkaniu, ale potem powiedziano mi, że nawet spiker podzielił się z kibicami  informacją, że o to Wojciech Jurasz został ojcem, gdyż na świat przyszła córka.

Pani Julia wspomina, iż po tym meczu do szpitala przyjechała cała drużyna Stali Gorzów:

– Wszyscy niesamowicie szczęśliwi władowali się na porodówkę z goździkami, bo musieli zobaczyć mnie i Kasię.

9 listopada 1969 roku Wojciech Jurasz zdobywa 14 punktów w Mistrzostwach Federacji Stal. W biegu dodatkowym na gorzowskim owalu musiał uznać wyższość Edmunda Migosia. Trzeci był inny lider Stali Andrzej Pogorzelski. W zawodach brali udział zawodnicy z klubów: Zgrzeblarki Zielona Góra, Stal Toruń, Stal Rzeszów, Motor Lublin oraz oczywiście Stal Gorzów.

Wiosną 1970 roku miał okazję rywalizować na angielskich torach. Wówczas Stal Gorzów rozegrał pięć towarzyskich spotkań. W Poole zdobywa 7 punktów a Stal wygrywa 47-31. Jednak najbardziej zadowolony był z występu w Halifax. W meczu tym zdobywa 4 oczka, które zadecydowały o wygranej Gorzowian 40-38.

W 1972 roku w Stali postawiono na młodych zawodników. Wojciech Jurasz mający 34 lata postanawia zakończyć karierę. Wystąpił jeszcze w jednym meczu ligowym (3 biegi) w sezonie 1973.

Przez wiele lat pracował w gorzowskiej filii Ursusa. Przed śmiercią przez 15 lat walczył z rakiem. Jak przekazuje jego córka do ostatnich dni chodził na żużel.

Wojciech Jurasz zmarł 18 grudnia 2007 roku. Razem z synem spoczywa na gorzowskim cmentarzu. Z natury był człowiekiem pogodnym, energicznym, a przede wszystkim otwartym do ludzi. Był bardzo lubiany przez kolegów w zespole, ale także kibiców, gdyż imponował walecznością na torze i pracowitością w warsztacie. W sumie ze Stalą Gorzów sięgnął po sześć medali drużynowych mistrzostw Polski. Wspomniany złoty w 1969 roku oraz pięć srebrnych w latach 1964-66, 68 i 1971. Był solidnym zawodnikiem drugiej linii, zwłaszcza na własnym torze. Wystąpił w 109 spotkaniach ekstraklasy, w których zdobył 283 punkty.

Źródło: echogorzowa.pl, artykuł Roberta Borowego „Kibice nazywali go Fakir, taki był zadziorny”.