Jesienią ubiegłego roku głośno było, szczególnie o Stali Gorzów nie w kontekście osiąganych przez ten zasłużony klub wyników, ale w kontekście niemal 13 milionowego zadłużenia dziewięciokrotnych drużynowych mistrzów Polski.
Ileż to było wówczas głosów o tym, iż to po części wina prezesów, którzy spełniają wysokie żądania zawodników. Zarobki żużlowców są coraz wyższe i zdaje się nie widać górnej granicy wypłacanych zawodnikom kwot za sezon. Pojawiły się – i to słusznie – rozsądne głosy, iż by uniknąć bankructw klubów należy min. ograniczyć zarobki żużlowców w polskiej lidze. Nie oszukujmy się. Zawodnicy startują przede wszystkim dla pieniędzy.A w Polsce zarabiają najwięcej.
Ubiegłoroczny beniaminek PGE Ekstraligi utrzymał swój ligowy byt na najwyższym szczeblu rozgrywek w Polsce. W okienku transferowym było głośno o Falubazie Zielona Góra za sprawą min transferu jakiego dokonały motomyszy.
Falubaz Zielona Góra a królem jesiennego okienka transferowego?
Takim strzałem w dziesiątkę było ściągnięcie z Włókniarza Częstochowa jednego z najlepszych zawodników PGE Ekstraligi Leona Madsena. Duńczyk od lat utrzymuje bardzo wysoką formę i na pewno jest to bardzo duże wzmocnienie Falubazu. Choć powszechnie wiadomo, iż zawodnik ten ma trudny charakter i zazwyczaj „ustawia” to co się dzieje wokół drużyny – „pod siebie”. Mimo, iż sam żużlowiec po transferze do Zielonej Góry mówił min: „Wspólnie z prezesem Wojciechem Domagałą mieliśmy już okazję wcześniej rozmawiać, ale to teraz nadszedł ten czas, kiedy osiągnęliśmy ostateczne porozumienie. Mamy wspólnie duże cele i ambicję, żeby je zrealizować. Drużyna na przyszły sezon wygląda świetnie„, to nie ma się co oszukiwać.
Leon Madsen przeszedł do Falubazu, gdyż otrzymał lepszą finansowo ofertę niż w Częstochowie. O czym to świadczy? Tak jak wspomnieliśmy wcześniej, mimo bardzo mocno wyśrubowanych stawek, i w wielu przypadkach bardzo trudnej sytuacji finansowej klubów ekstraligowych, to żużlowcy i tak mogą liczyć z roku na rok na jeszcze większe pieniądze.
Dlatego bardzo dużo do myślenia dają słowa obecnego prezesa Falubazu, Adam Golińskiego, który powiedział wprost: „W ciągu trzech lat chcemy być mistrzami Polski”.
Falubaz Zielona Góra a ryzyko nakręcania spirali wynagrodzeń
Słowa Adama Golińskiego, prezesa Stelmet Falubazu Zielona Góra, odbiły się szerokim echem w żużlowym środowisku. Deklaracje o budowie drużyny zdolnej do zdobycia mistrzostwa Polski w ciągu trzech lat brzmią ambitnie, ale rodzą pytania o sposób realizacji tych celów. Czy za odważnymi zapowiedziami kryje się zagrożenie nakręcania spirali wynagrodzeń w polskiej PGE Ekstralidze?
Mocne wsparcie finansowe, mocne słowa
Falubaz, mający wsparcie zarówno miasta Zielona Góra, jak i zamożnego właściciela Stanisława Bieńkowskiego, stoi na solidnych fundamentach finansowych. Przyciągnięcie takiego zawodnika jak Leon Madsen, uznawanego za jednego z najlepszych żużlowców świata, to pierwszy krok w kierunku realizacji ambitnego projektu. Jak zapowiada Goliński, klub ma zamiar celować w kolejne gwiazdy, co już teraz ustawia go w roli jednego z głównych graczy na rynku transferowym.
- „Będę celował w najlepszych zawodników świata, jak choćby Dominik Kubera” – mówi wprost prezes, nie ukrywając ambicji rywalizowania z największymi w lidze. Jednak takie deklaracje, przy obecnym stanie finansów wielu klubów, mogą być odebrane jako groźba eskalacji stawek płacowych.
Problem dla reszty ligi
W czasach, gdy kondycja finansowa części klubów PGE Ekstraligi pozostawia wiele do życzenia, zapowiedzi Golińskiego mogą wpłynąć na destabilizację rynku. Aby ściągnąć zawodników światowej klasy, kluby muszą oferować nie tylko atrakcyjne warunki sportowe, ale przede wszystkim finansowe. Jeśli Falubaz będzie w stanie płacić więcej niż inni, presja na podnoszenie wynagrodzeń wzrośnie, co może prowadzić do problemów dla klubów o mniejszych budżetach.
Nie wszystkie drużyny dysponują takimi możliwościami finansowymi jak Falubaz. Wielomilionowe wsparcie miasta i prywatnego właściciela to przywilej, który nie jest dostępny dla każdego. W efekcie kluby z mniejszym zapleczem finansowym mogą nie być w stanie rywalizować na rynku transferowym, co wpłynie na równowagę całej ligi.
Historia i przestroga
Podobna sytuacja miała miejsce w przeszłości, (żeby daleko nie szukać – choćby wspomniana wcześniej Stal Gorzów) gdy kluby zaczęły licytować się o gwiazdy, co prowadziło do zadłużenia i kryzysów finansowych. Słowa Golińskiego, choć mogą być motywujące dla kibiców Falubazu, przypominają o ryzykach związanych z takim podejściem.
- „Niech się Motor boi!” – mówi prezes, jasno wskazując na swojego głównego rywala w walce o mistrzostwo. Jednak dominacja na torze nie może odbywać się kosztem stabilności całej ligi.
Konieczność wyważonego podejścia
Aby uniknąć eskalacji problemów finansowych w polskim żużlu, potrzebne są odpowiednie regulacje i współpraca między klubami. Ważne, by sukcesy jednych nie odbywały się kosztem innych. Słowa prezesa Falubazu powinny być przestrogą i początkiem rozmów o zabezpieczeniu przyszłości całej ligi, zanim ambicje jednego klubu pociągną za sobą lawinę problemów. A może by tak wprowadzić – zamiast mocno promowanego przez niektórych działaczy KSM-u – „salary cup” – ale po bardzo dokładnym prześwietleniu finansów wszystkich klubów w PGE Ekstralidze?
Zdjęcie: Patrycja Knap