Rywalizacja na torach żużlowych o miano najlepszego zawodnika niesie ze sobą ogromny stres. Zawodnicy nerwy mają napięte do ostatnich granic. I nie zawsze po kontrowersyjnych sytuacjach potrafią powstrzymać się od ostrej reakcji.

Niestety, Speedway Grand Prix to nie tylko walka na torze. Często sytuację z toru żużlowcy „wyjaśniają” między sobą nie czekając na decyzję sędziego. Turnieje o miano najlepszego zawodnika globu budzą ogromne emocje nie tylko wśród kibiców, ale przede wszystkim wśród samych uczestników zmagań na torach.

Najbardziej znanym przykładem zachowania niegodnego sportowca podczas SGP była sytuacja z 1995 r. 30 września 95 r. na stadionie Hackney w Londynie rozgrywano ostatnią rundę Grand Prix. Tomasz Gollob walczył o utrzymanie w cyklu. W 13 biegu Polak toczył zażarty bój z Australijczykiem Craigiem Boycem o zwycięstwo. Boyce wszedł dosyć ostro Gollobowi, a ten zrewanżował mu się atakiem, przy okazji lekko potrącając Australijczyka. Obecnie takie akcje często są na porządku dziennym. Wówczas Boyce z ataku Golloba zrobił aferę.

W żaden sposób jednak nie usprawiedliwia to chamskiego wybryku Craiga Boyce’a, który nie czekając na decyzję sędziego, podbiegł do Golloba i osobiście jeszcze na torze, na oczach tysięcy widzów wymierzył mu sprawiedliwość, uderzając Polaka w głowę. Gollob, który absolutnie nie spodziewał się takiego ataku, zaskoczony spadł z motocykla i długo nie podnosił się z murawy niczym bokser po ciężkim nokaucie.

Za ten chamski wyczyn Boyce otrzymał karę pieniężną, na którą postanowili złożyć się pozostali żużlowcy, którym niezbyt podobały się zagrywki Polaka.

Następne kilkanaście lat pokazało, że znajdowali się, niestety, krewcy następcy Craiga Boyce’a.

Kolejnym „młodym gniewnym”, któremu puściły nerwy był Emil Sajfutdinow. W 2009 r podczas SGP w Cardiff przy zjeździe do parku maszyn między – startującym pierwszy sezon w elicie żużlowców – Rosjaninem a Scottem Nichollsem doszło do przepychanek, a następnie bójki. Sajfutdinow zapłacił 600 euro kary a Brytyjczyk 500 euro.

Matej Zagar był już „bohaterem” bójki na torze. W 2014 r podczas GP w Malilli pomiędzy Słoweńcem a Nickym Pedersenem (słynącym z bardzo ostrejj, bezpardonowej jazdy) w półfinale tego turnieju doszło do ostrego starcia pomiędzy tymi żużlowcami na torze. Na ostatnim łuku, Nicki Pedersen sfaulował Mateja Zagara, powodując jego upadek. Słoweniec szybko wstał z toru i uderzył Duńczyka w kask. Pedersen w odpowiedzi natychmiast kopnął napastnika. W parku maszyn nastąpił ciąg dalszy wydarzeń z toru. Zagar ruszył do boksu Duńczyka, który śmiał się przeciwnikowi w twarz, a ten nie wytrzymał i ponownie doszło do rękoczynów. Obaj żużlowcy obrzucali się przy tym wyzwiskami. Za swoje skandaliczne zachowanie obaj musieli zapłacić karę po 600 euro.

Ponowna bójka z udziałem Polaka podczas SGP miała miejsce w sezonie 2015 w Australii. W październiku 2015 r na Etihad Stadium w Melbourne podczas ostatniej rundy Speedway Grand Prix zawodnicy bardzo ostro rywalizowali miedzy sobą. Iskry leciały nie tylko z toru. Doszło do bójki w parku maszyn między Samem Mastersem i mechanikiem Nickiego Pedersena, gorzowianinem Markiem Hućko. 

Niestety 2 października podczas ostatniej tegorocznej rundy Speedway Grand Prix w Toruniu doszło do bójki pomiędzy żużlowcami. Emocji nie potrafili powstrzymać autsajderzy tegorocznych rozgrywek. W biegu siedemnastym Matej Zagar rywalizował z Olivierem Berntzonem o trzecie miejsce w wyścigu. Słoweniec wyszedł zwycięsko z tej batalii. Najpierw Szwed bardzo ostro potraktował Zagara na torze. Później Słoweniec ostro potraktował Szweda. Ale to było mało dla słoweńskiego komandosa.

Po zakończonym wyścigu Słoweniec ponownie „odwdzięczył się” Berntzonowi. Początkowo Zagar wyraził swoje niezadowolenie za pomocą słów, jednak w parku maszyn Słoweniec uderzył swojego rywala. Na tę bójkę zareagowały teamy obu żużlowców, lecz spięcie było na tyle duże, że musiała interweniować ochrona. Zarówno Słoweniec jak i Szwed nie wystąpią w przyszłorocznym cyklu Speedway Grand Prix. Zawodnicy nie prezentowali się najlepiej w sezonie 2021 i nie otrzymali dzikiej karty na starty w kolejnym sezonie wśród najlepszych żużlowców świata. 

Po całym zdarzeniu Oliver Berntzon stwierdził: Na torze zaatakowałem go ostro, a on mi oddał. Po wyścigu chciał mnie wywrócić z motocykla jeszcze na torze, a potem tego samego spróbował w tunelu. Obie próby mu się nie udały, ale to wcale nie był koniec. Po chwili zjawił się w moim boksie i głośno krzyczał. Gdy uderzył mnie w twarz uznałem, że to już zbyt wiele i odpowiedziałem mu w ten sam sposób. Grand Prix nie jest łatwe, więc to normalne, że walczy się tu ostro. Mam wrażenie, że on wiedział, że jedzie ostatnie zawody, dlatego chciał się popisać.

Jeśli chciał walczyć, to dostał walkę. Ostatecznie miał sporo szczęścia, bo inni powstrzymali mnie, bo mogłoby się to skończyć dla niego bardzo źle – zakończył spokojny już Szwed.

Jak pokazują wcześniejsze przypadku obu krewkich zawodników czekają pieniężne kary. A w jakiej wysokości? O tym zadecydują władze SGP.