Zapraszamy na kolejne przedsezonowe porady Damiana Wojczyńskiego.
Temat rękawic już za nami, zatem przejdźmy płynnie do tego, co w nich trzymamy. Gdy na Polskich torach zaczęły się pojawiać pierwsze duże rowery, zwane wtedy popularnie „koza”, większość zawodników owijała kierownice dętką. Można powiedzieć, że była to tańsza odmiana owijki, stosowanej w kierownicach szosowych. Przebite dętki praktycznie każdy miał pod ręką, zatem jeżeli na skutek upadku gumowa „owijka” się przecierała, to nawet w środku zawodów można było ją zmienić.
Druga, wspomniana już opcja owijki, to ta klasyczna, znana z rowerów szosowych. Oczywiście owijki te różnią się grubością jak i materiałem, z którego są wykonane. W naszym sporcie najlepiej sprawdzi się matowa, która sprawi, że nasz chwyt będzie pewniejszy. Do owinięcia kierownicy speedrowerowej zużyjemy zdecydowanie mniej owijki, niż w przypadku szosy, zatem jest to dla nas pewien zapas, w razie „W”.
Pamiętaj, że o finalnej grubości owijki, którą będziesz trzymał w ręce, decydujesz poprzez dopasowanie tego, jak gęsto owijasz kierownicę.
Kolejna ważna rada, to kierunek owijania kierownicy – robimy to zawsze „do środka”, tak aby ruch ręką, wykonywany podczas startu naciągał, a nie luzował owijkę.
Idąc dalej, kolejną opcją są chwyty kierownicy. Tutaj możemy podzielić je na dwa rodzaje (tradycyjne, oraz skręcane). Chwyty skręcane mają tą przewagę, że ryzyko iż zaczną się obracać podczas startu, jazdy, czy też opadów deszczu – praktycznie nie istnieje. Ich minusem jest jednak fakt, że mają one z dwóch stron twarde zakończenia. Jeżeli preferujesz jazdę z kierownicą, skierowaną pod większym kątem i dodatkowo masz w zwyczaju trzymać ją krótko za końce, to na pewno poczujesz odciski, bądź tak jak w moim przypadku – szybko pomożesz rękawicom przedrzeć się po wewnętrznej stronie.
To, na co zdecydowałem się w tym sezonie, to tradycyjne, proste gripy żelowe. Przed ich założeniem musimy pamiętać, aby dokładnie odtłuścić kierownicę. Jeżeli są to gripy żelowe, dobrze dopasowane do średnicy kierownicy (a takich szukamy), to ich założenie na „sucho” jest praktycznie niemożliwe. Odradzam smary, oleje, WD40 itp. Ich zastosowanie sprawi, że zgubicie gripy zaraz po starcie.
Patent, który ja stosuję, przekazał mi były współpracownik, z czasów, gdy prowadziłem serwis rowerowy – odrobina płynu do naczyń na kierownicę i chwyt w kilka sekund jest na swoim miejscu. Musimy trochę poczekać aż płyn odparuje, zatem odradzam stosowanie tej metody tuż przed zawodami lub treningiem.
Dobra speedrowerowa praktyka mówi, że „otwarty” koniec chwytów, który jest wsunięty na kierownicę, powinno okleić się taśmą. Jest to asekuracja, aby ten chwyt na pewno się nie okręcił ale przede wszystkim zabezpiecza to przed dostaniem się wody do środka. Taka przygoda może Was spotkać nie tylko podczas wyścigu w deszczu ale także gdy myjecie rower, który stoi „do góry nogami” lub nawet w trasie na zawody, gdy rowery jadą za Wami na haku lub przyczepce, a deszcz leje się strumieniami (tą historię przerabiałem osobiście, jeszcze w wieku juniorskim, gdy po przejechaniu kilkuset kilometrów na zawody ligowe, wypakowaliśmy rowery, a chwyty schodziły z kierownic bez żadnego oporu. Udało się je wtedy wysuszyć + w ruch poszła taśma izolacyjna, aby zwiększyć średnicę kierownicy.
Jeżeli seria przypadła Wam do gustu lub są tematy, które chcielibyście poruszyć, zapraszam do komentarzy na mojej stronie: Damian Wojczyński Cyclespeedway Rider