Prowincjonalny tor a także kraj w którym na żużlu ściga się tylko garstka zawodników. W zasadzie trzy czynne tory do ścigania: Terenzano, Lonigo i praktycznie treningowy w Badia Calvena. Wszystkie obiekty zlokalizowane są w północnych Włoszech. Dodatkowo na Półwyspie Iberyjskim nie odbywają się drużynowe mistrzostwa kraju. Czy wobec kilkudniowych opadów deszczu może z tego wyjść coś dobrego?

W niedzielę 20 października na torze w Lonigo zaplanowano finał Mistrzostw Europy Par. Impreza, nie oszukujmy się, mająca marginalne znaczenie w zmaganiach żużlowców. Dodatkowo już od środy poprzedzającej finał padało. Tor był przykryty plandeką, a prognozy na niedzielę nie były optymistyczne. Jednak organizatorzy podeszli do tych zmagań całkiem poważnie. I pokazali jak w ciągu paru godzin, przy użyciu ciężkiego, specjalistycznego sprzętu są w stanie przygotować tor wymagający, ale nadający się do rywalizacji.

Oglądając zawody z Lonigo można było odnieść wrażenie, iż nawierzchnia toru jest bardziej bezpieczna od tej jaką przygotowano na tegoroczny finał zmagań SEC w Chorzowie.

Wiele osób piszących o żużlu z uznaniem podchodzi do wyczynu włoskich organizatorów, którzy udowodnili, iż pomimo kilkudniowych opadów deszczu można przeprowadzić bezpiecznie imprezę od początku do końca.

Na drugiej szali mamy „wyczyny” zarządzających ekstraligą żużlową. Dodajmy najlepszą żużlową ligą świata, dodatkowo w której są największe pieniądze. Żeby daleko nie szukać, choć przykładów można by mnożyć. Zaplanowany na sobotę 5 października wielki finał ekstraligi z powodu niekorzystnych prognoz przełożono na „bardzo dogodny” szczególnie dla przyjezdnych kibiców z Wrocławia termin w poniedziałek 7 października.

A tak całe zamieszanie z przekładaniem finału PGE Ekstraligi skomentował w swoich mediach społcznościowych redaktor Bartłomiej Czekański:

Orlenowy (Sasinowy, jak mawiają złośliwcy) Motor Lublin rozbił u siebie w przełożonym na poniedziałek finałowym rewanżu Betard Spartę Wrocław i znów został DMP, co było do udowodnienia i przewidzenia. Gdyby jednak ten mecz rozegrano w Lublinie, tak jak Pan Bóg przykazał, w pierwotnym sobotnim terminie, to przy padającej wówczas mżawce nie byłoby tak sucho i wyścigi z pewnością byłyby znacznie ciekawsze i chyba bardziej wyrównane. Gospodarze nie mieliby aż takiego handicapu własnego toru. Niech Patryś Malitowski nie ściemnia na wizji o jakiejś ulewie. W sobotę w Lublinie był wrocławski kibic Ra Barbar, który filmikami na bieżąco zdawał relację ze stanu tamtejszej pogody. Ja też monitorowałem sytuację na kamerach pokazujących na żywo piękne lubelskie ulice. To była taka sobie mżawka w godz. 19-22, że – jak widziałem – spacerowicze nawet nie otwierali parasoli, nie zakładali kapturów, ani nie zapinali kurtek! Skąd więc wzięliście „fachowcy” z Ekstraligi takie deszczowe prognozy pogody? Od Apaczów? Można było wtedy odjechać ten żużel jak nic! Zwłaszcza, że Motor przecież dysponuje plandeką chroniącą tor!

Po tym co pokazali organizatorzy MEP w Lonigo, to działacze z PGE Ekstraligi powinni od nich uczyć się jak po opadach deszczu przygotować bezpieczny tor nadający się do ścigania.

Wielu internautów także to zauważyło. Min. Akrobata, który na X napisał:

Jakim ch*** mały klubik z Włoch w Lonigo , ma tak doje**** maszynę a w ,, najlepszej ” lidze świata @EkstraligaPL jeździ sobie traktorek z małą broną. A później stękanie bo się nie dało bo zły deszcz. Tu wjechali , rozjechali no i przygotowali a co naiwniejsze JADĄ. Mimo że tor przed zawodami nadawał się tylko do śmieci. Szanuję i może w końcu i u nas zaczną coś robić w tym kierunku 😉

I część komentarzy do tego posta:

Marzlos: W Ekstralidze to kasa idzie głównie na wynagrodzenia zawodników i powiązany z nimi koszt utrzymania ich sprzętu i teamów. Na takie maszyny nie ma nie tyle pieniędzy, co brakuje woli politycznej, żeby ten przysłowiowy i dosłowny beton skruszyć.

Michał Guzy: W Szwecji to jest norma, że mają takie sprzęty. Nigdy w Polsce nie widziałem takiego na torze żużlowym, a podobno u nas jest najlepsza i najbogatsza Liga na świecie

Honker2000: dodatkowo na uboczu leży górka zapasowego materiału, który w razie potrzeby jest mieszany z błotem na torze i też jadą, nie ma stękania o to, że tor niejednorodny

Paweł Szponar: Zajebista sprawa

Lysy grzebień: Tu dno jest raczej inne, tor po opadach i gdyby gospodarz miałby go doprowadzić do nadającego się do jazdy np. takim sprzętem jak na zdjęciu to taka drużyna na swoim domowym torze narobiłaby problemu bo nie jechałaby na takim torze jakim chciała 😉

Zdjęcie: X Akrobata