Lato w pełni, to i w mediach zrobiło się gorąco. Na tapet wzięli Leszno. Unia najpierw pożegnała toromistrza. Nie wiedzieć do końca dlaczego, ale takie ich prawo jeśli tylko przestrzegali Kodeksu Pracy. Zwolniony wypłakał się publicznie, zapominając, że w żadnych okolicznościach nie należy palić za sobą mostów. Przy tym nieopatrznie uderzył w ikonę Byków – Janka Kołodzieja, zarzucając temuż nieudolne przejęcie swoich dotychczasowych obowiązków. No to się imć Choroś doigrał u kibolstwa. To jednak przystawka. Za chwilę gruchnęło, że po sezonie odejdzie Piotr Baron. To już bomba. Czy termin najwłaściwszy na taką deklarację leszczyńskiego menago – nie mnie oceniać. Zespół mimo ogromnych turbulencji, ma zapewniony byt, a o błysk szprychy stoi przed awansem do play off. Może to więc idealny moment? Już rozgorzały spekulacje. Toruń? Grudziądz? Gdzie ten Baron trafi? Przyjdzie czas, przyjdzie odpowiedź.

Ciągnie się jak papier toaletowy saga gorzowska. Ciągle się rozwija i ciągle do dupy. Nie chcą słuchać zacietrzewieni adwersarze, że w tej wojence nie będzie zwycięzców. Przegrają wszyscy. Przysłowia mądrością narodów są. Kilka zatem przemycę w tym materiale. Na początek stare i swojskie. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie.

A że do nadwarciańskiej dysputy włączają się nawet teoretycznie nie związani z regionem notable, zaś eks sternicy Stali zapowiadają hurtowo kolejne pozwy, niestety widać wyraźnie, że rzecz pociągnie się jeszcze jak, nie przymierzając, spory prawne pełnomocników Drabika z POLADĄ. Tylko z czasem nikt już nie będzie się tym interesował, zaś istotę sporu ogarną nieliczni mecenasi reprezentujący strony. Początku konfliktu, czy zapalnika żaden z kibiców nie zapisze w pamięci. Po cóż więc te wojenki? Nikomu i niczemu nie służą. Mecenasowi Jerzemu Synowcowi przysparzają jedynie łatkę pieniacza, zaś Markowi Grzybowi, na zasadzie syndromu sztokholmskiego, rośnie grono współczujących popleczników. W obu przypadkach nie do końca zasłużenie. Obecny szef też nie ma lekko. Byli koledzy co i rusz wrzucają nowe perełki, mające zdyskredytować bossa. Na szczęście Sadowskiego, póki co wyniki i transfery, a ściślej pre kontrakty, zdecydowanie Go bronią. Poczekajmy jednak do pierwszej wtopy. Wtedy się zacznie. Kto bez winy niech pierwszy chwyci kamień, jak powiada Pismo. W tej konkretnej sytuacji jednak bardziej adekwatnie brzmiałoby przesłanie ze wschodu. Tisze jedziosz, dalsze budziesz.

Prawdziwy kłopot to mają teraz gorzowianie z obsadą pozycji U24 w zespole. Kandydatów dwóch na dziś. Obaj czupurni i zawzięci, szkoda, że nie tylko na torze. Jak nie jeden, to drugi nawywija. I weź tu człowieku odpocznij. Chomski swoje lata ma. Siwych włosów też nie brakuje. Ale wytłumacz przemądrzalcom, że nie są pępkami świata i opanuj rozbuchane ego. Nie takie łatwe. Nawet z pomocą córki – fachowca w innej branży. Najprościej i najtaniej uczyć się na cudzych błędach. Tylko jak tę oczywistość wpoić wyznawcom praw młodości, zwykle górnej i durnej za poetą. Oj do starej kadry Cieślaka, to żaden z małolatów by się nie dostał, a jeśli nawet, to w harcerskim reżimie zbyt długo by nie wytrwał. A w przyszłym sezonie? To już zagwozdka dla następcy Stanley`a. W Gorzów biją też na łamach zwaśnionego ze Stalą portalu następcy hieny. Tylko czekają kolejnej okazji i dalej walić jak w bęben. Pomijając jęki i męki, takoż brak świadomości skąd taka nagła „przyjaźń”, „zrozumienie” i „życzliwość” u redaktorów z portalu Wojna i Gorzów, warto wziąć sobie do serca znaną powszechnie prawdę. Najpierw wynikami udowodnij, że jesteś coś wart, a wtedy narzekaj i krytykuj. Inaczej miast sensacji wywołasz jedynie uśmiech politowania. Tych co to mogli być, nawet zdaniem takich fachowców i ekspertów, jak ci z konkurencji opisującej nieco bardziej powściągliwie utyskiwania zwaśnionych stron, mistrzami pióra, to u nas takoż na morgi. Tych, którzy nimi zostali ledwie na palcach jednej ręki. A mostów za sobą palić nigdy nie warto, z czego nawet świeży i szczęśliwy posiadacz licencji, powinien zdawać sobie sprawę. Ktoś mieniący się dziennikarzem – tym bardziej. Cóż. Każden miewa swoją Zmorę.

Z kolei niejaki Knop Sławomir ogłosił był, że ma dość żużla, a ściśle samodzielnego finansowania tegoż w zasłużonym Rawiczu. Czyli co? Rozbrat z Unią i pierwsze galopy tamtejszej młodzieży przestały się Knopowi podobać. Marzył o potędze. A teraz zbiera zabawki i wieszczy upadek ośrodka? Słabe to i drzwi się odemknęły jak mówią u mnie na dzielni.

Klęska urodzaju cieszy ale też doskwiera PZMot. Jak manna z nieba spadły na marynarki chyba nie do końca zasłużone i (nie)wynikające z nakładu starań telewizyjne srebrniki. Zważywszy przywódczą rolę związku w podległej spółce, dzięki nierozważnej decyzji ówczesnych udziałowców sprzed lat, nikt nie zabroni zataić przeznaczenia, przejeść, albo przyznać sobie sowite nagrody za zasługi. Wciąż mnie nieodmiennie intryguje, dlaczego zarekwirowano akurat 8 procent kwoty, ale tego pewnie już się nie dowiem. Mogli przecież zagarnąć jeszcze więcej. Kto władzy zabroni? Jak mawiano tuż po Okrągłym Stole, za czasów Balcerowicza – rząd się wyżywi. Więcej zasług, a mniej zasłużonych chciałoby się zakrzyknąć. Rozwój, szkolenie i pomoc, to nieodmiennie na sztandarach. Jakich efektów doczekaliśmy? Nie wiem ile i na co zostało, ale także zostanie ostatecznie wyasygnowane. Dobrymi chęciami to piekło wybrukowali. W ślad za najszlachetniejszą nawet ideą muszą pójść czyny i umiejętności. Mam nadzieję, że wyraźna część kwoty przyczyni się wreszcie do rozwoju fundacji PZMot i poprawi istotnie codzienność byłych gladiatorów, borykających się z problemami życiowymi. A życie, jak wiadomo, to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową. Co się więc urodzi z tych pieniędzy? Drużyny rezerw dla alibi i… tyle? Możliwe. Tylko apeluję. Jeżeli już sztuczne budowanie pseudo potęgi, to w nowych miejscach i pod nowymi szyldami, nie zaś kolejne „stwory” w dotychczasowych ośrodkach, jako U24. Mamy się rozwijać, poszerzać zakres dyscypliny, zwiększać geografię – róbmy to. Kiedy wiadomo, że czegoś nie można dokonać, wtedy zwykle pojawia się ten jeden nieświadomy. On nie wie, że się nie da, więc po prostu to robi. Nie zamykajmy żużla w hermetycznej puszce z całą listą sztucznych, chemicznych dodatków E coś tam, podtrzymujących jak respirator, rzekomą świeżość umarlaka. Istotne w tym wszystkim, by rzecz odbywała się, uwaga – trudne, acz modne słowo – transparentnie. Przymusu nie ma, ale chyba nawet marynarki zachowały to minimum przyzwoitości w swych poczynaniach. Chyba, że to zręczni politycy.

Polityka zaś to najbardziej zakłamana i nieuczciwa dziedzina życia jaką znam. Nigdy nie było i nie będzie inaczej. Określenie „uczciwy polityk” to klasyczny przykład oksymoronu. Jak kurtyzana – dziewica. Albo pachnące szambo. Sport zazwyczaj stroni od paprania rąk w tym gó…nie, choć nie zawsze. Przykłady diametralnie różnego traktowania Białorusinów i Rosjan w różnych dyscyplinach mogę mnożyć. Od ostracyzmu, po uprzywilejowanie. Tak skrajnie i niejednakowo to (niestety) wygląda. A już furtka otwarta przez MKOl dla „wybranych” na igrzyska w Paryżu zakrawa na kpinę. Cóż, taki mamy klimat. Pieniądz rządzi. A za pieniądze, to wedle porzekadła i ksiądz się modli. Peter Ljung objawił się swego czasu publicznym wpisem krytykującym premiera swego kraju. Gdybyż to jeszcze w jakiś prześmiewczy sposób – byłbym w stanie strawić. To jednak, czego dopuścił się Szwed chwały mu nie przynosiło. U nas z pewnością wywołało by „gównoburzę” i skandal na skalę światową. Nawet jeśli kogoś aż tak bym nienawidził, jak zdaje się miał to podstarzały żużlowiec wobec czołowego polityka, to zdecydowanie starałbym się zachować umiar, a dokopać intelektem. Wieszanie trupa pośród lisów nie przystoi. Życzyć komuś śmierci? To nieludzkie. Nawet wobec premiera. Niedawno dołączył do grona Morgan Anderson. Menedżer po profesji. Tu już w dziedzinie sportu, acz nie do końca. Tenże dla odmiany życzył śmierci młodemu juniorowi, który ośmielił się faulować „jego” Krzysia Holdera. Co się dzieje? Warningi panowie więcej niż zasłużone. Od dwóch przynajmniej sezonów kibole (nie kibice) z Polski pomstują na Lublin. Pono pupilka czołowego polityka partii rządzącej. Czyli co? Drużyna nie może dokopać Motorowi na torze, to kibolstwo wyżywa się w necie? Ileż to było w historii speedway`a dream teamów? A ile z nich spełniało nadzieje i wygrywało seryjnie? Warto pomyśleć nim się człek publicznie ośmieszy głupkowatym wpisem. To jednak dopiero „przedsmak” głównych atrakcji. Zbliżają się wybory parlamentarne. Teraz więc nastąpi masowy wysyp politykierów na naszych stadionach. Zewsząd. Ze wszystkich obozów. Każdy będzie chętny ogrzać się w blasku sukcesu sportowca czy drużyny przed kamerami. Nawet tacy, co to jedyny kontakt ze sportem mieli, zanosząc zwolnienie z wf nauczycielowi w podstawówce. O tempora! O mores!

Jam ci jest chłopak ze wsi i wcale nie zamierzam się tego wstydzić. Do polityki nijak się nie nadaję ani garnę. Wręcz przeciwnie. Uważam, że twarde zasady, acz sprawiedliwe, panujące na wygwizdowie, należałoby przenieść i osadzić we współczesnych kanonach. Szczególnie tych stosowanych z zamiłowaniem, uporem i lubością przez „Elyty”. Na wsi wszystko było proste ale nie prostackie. Jak zmodyfikowany kodeks Hammurabiego. Szacunek dla starszych. Granice, których przekroczenie groziło śmiercią lub kalectwem. To dobra kindersztuba. Bez wyższej filozofii i wyższej matematyki. Jak dostałeś w łeb od większego, to trzeba było w rewanżu sprytnie wpuścić go na „minę”, albo znaleźć jeszcze większego i silniejszego w gronie koleżków, po czym napuścić onego na wroga. Chyba, że przeciwnik słabszy, a najwyżej równorzędny. Porównywalnemu należało oddać z nawiązką. Żeby zapamiętał. Słabszego oszczędzić, bo to nie honor pastwić się nad mizerotą. I tak to prowincja żyje. Od lat. I to też rodzaj oryginalnego „indywidualnego rozwoju”.

Skoro zaś o ekspansji. Coraz głośniej nad Wisłą o planowanym poszerzeniu E-lipy i powrocie do dwóch klas. Temat wraca. I fajnie. Można tym razem dojdzie do finiszu. Dodam, oczekiwanego finału. Zauważcie jak rośnie przepaść między nieliczną i nudną E-lipą, a niższym szczeblem, że o międzynarodowych drużynowych mistrzostwach nielicznej II ligi półamatorskiej nie wspomnę. I co charakterystyczne. Niewielu chce i niewielu stać na promocję piętro wyżej. No bo i po co? Żeby skończyć jak ostatnio Ostrów, Rybnik czy obecnie krośnieńska Wataha? Mam się o coś bić, to chciałbym mieć realne, a nie iluzoryczne szanse na przedłużenie pobytu. W liczniejszych ligach, nawet piłkarskiej, jest 2/3 hegemonów i cała rzesza średniaków, walczących o sportowy byt. To też emocje. Tylko tam szanse między maluczkimi są znacznie bardziej wyrównane. Beniaminek nie ma łatwo, ale też nie jest z góry skazany na porażkę. W żużlu przepaść jest coraz potężniejsza. Dwie ligi i problem z głowy. W górnej przynajmniej 10 ekip, „prawdziwe” play off-y, a pozostałe na zapleczu i tyle. I nie przekonujcie o niższym poziomie.

Wolę niższy poziom od śmierci pacjenta już niebawem. Toż ta Ekstaliga jak hospicjum. Po co więc trwać wzorem Angoli, w przekonaniu o swej wielkości do momentu zderzenia ze skałą. W hospicjach czasem leczą skutecznie, może więc i w żużlu stanie się cud. No i jeszcze jedno. To, że Rosjanie zdominowali ice racing nie oznacza rozwoju, raczej upadek dyscypliny. Oznacza jedynie, że forma lodowa trwa niezmiennie od lat na bazie Rosji i pojedynczych, coraz mniej licznych i coraz starszych pasjonatów ze świata. Stara odmiana speedway`a dogorywa. Przy wykluczeniu tej dominującej nacji obsada ostatnich „mistrzostw” przypominała wiejski festyn z kilkoma wiekowymi pasjonatami, udającymi cyrkowych clownów, by zabawić gawiedź . Nie żebym optował za przywróceniem kacapów. Opisuję problem. Jeśli nie chcemy podobnego scenariusza w klasycznym speedwayu i reprezentacji Polski z targetu 50+, to pora najwyższa skutecznie i efektywnie ruszyć głową.

No i jeszcze jeden świeży wątek. Wrocławskie perpetuum mobile straciło ważny trybik. Piter paskudnie złamał nogę. Przerwa ma potrwać przynajmniej miesiąc, czyli wróci po pierwszej fazie play off. Będzie jeszcze do czego? Leszno pokazało, że można, to teraz popatrzymy na Wrocław. Cze-wa bez Kacpra też dawała radę, acz nieco poniżej mocarstwowych zapędów tamtejszej gawiedzi. Jeśli Unia wciągnie Wrocek na Smoku, to będzie w play offach na bank, niezależnie od wyniku Grudziądza z Gorzowem. A propos. Podobno tamże mieli uzgodnić warunki nowej umowy z Nickim. Pospólstwo w komentarzach od euforii (rzadziej), po sceptycyzm (nader często) dosyć ambiwalentne generalnie. A może to tylko hasło dla zabezpieczenia sobie tyłów, gdyby z Doylem, Lebiediewem, czy nawet Małym nie poszło? Najpierw trzeba zadbać o Fricke (Tarasienko ma ważny kontrakt) i Pludrę pod U24. To najpierw, żeby nie skończyć jak z Kasprzokiem po rezygnacji z usług Przema. Potem zaś można kombinować. Byle nie za długo. Awansuje Zielonka i będzie po ptokach. Tam potrzebują najmniej dwóch, a Toruń zamierza wymienić Przedpełskiego na… Doyle`a właśnie.

I na koniec jeszcze jedna dygresja. Zaczynamy być mekką światowego speedway`a (z powodu braku liczącej się konkurencji – taki fenomen znad Wisły), trochę jak Anglia po zakończeniu działań wojennych. Różnice zauważam zasadniczo dwie. Pierwsza to ta, że mamy znacznie mniej ośrodków niż Wyspiarze wówczas i druga, w odróżnieniu od nich nie mamy najmniejszego wpływu na decyzje FIM w sprawach światowego ścigania. Obie te kwestie wymagają poprawy, czy wręcz naprawy. Rozumnej, sensownej, konsekwentnej, ale systematycznej rewitalizacji. Jak powiada przysłowie – nie od razu Kraków zbudowano, ale cegły noszono codziennie. Pora to zauważyć.

fot. ilustracyjne – publiczny fb