Opadły już emocje po przyznaniu stałych dzikich kart dla zawodników na rywalizację w cyklu Grand Prix w sezonie 2024. Polska „jak zwykle” ma tylko trzech stałych uczestników walki o tytuł mistrzowski. Stałego „dzikusa” otrzymał młody-gniewny Dominik Kubera. Na uzyskanie możliwości ścigania się z najlepszymi żużlowcami globu liczył kapitan Betard Sparty Wrocław Maciej Janowski. Wrocławianin od 2015 roku nieprzerwanie rywalizował w cyklu SGP, a w sezonie 2022 zdobył brązowy medal mistrzostw świata.

Jeden słabszy sezon i Magic pożegnał się z cyklem. Jest cała masa żużlowców, którzy takich szans otrzymują wiele, a mimo to zawodzą w walce z najlepszymi. Cóż z Polską nie liczą się w światowych władzach, a dodatkowo głos decydujący mają sponsorzy. A dwóch zawodników ze stajni Monstera otrzymało stałe dzikie karty. Wiemy, że Macieja Janowskiego wspiera red bull.

Organizatorzy niejako na otarcie łez przyznali Magicowi miejsce drugiego rezerwowego cyklu. Po fakcie świetnie zachował się sam zainteresowany, który w swoich mediach społecznościowych opublikował film, w którym podziękował wszystkim za okazane wsparcie, oraz o tym że walczy dalej.

Jednak wielu kibiców twierdzi, że po tylu latach ścigania się w czołówce światowej i wielokrotnych występach w finałach pojedynczych turniejów cyklu Speedway Grand Prix, Janowski powinien podziękować za taką „łaskę”. Bo cóż – za słaby na stałego uczestnika cyklu, ale już jako drugi rezerwowy to się nadaje… Wielu zawodników nawet po kilku słabszych sezonach dostawali kolejne szanse na poprawę wyniku w kolejnym cyklu SGP. Magic po jednym słabszym sezonie wyleciał z rywalizacji o tytuł indywidualnego mistrza świata.

Wielu fachowców twierdzi, że jeżeli zawodnik Betard Sparty otrzyma stałą dziką kartę na rywalizację w SEC, to zmagania o tytuł mistrza Europy będą miały silniejszą obsadę niż SGP – co jest paradoksem do którego doprowadzili nowi promotorzy walki o tytuł mistrza świata.

Po czasie Janowski w wypowiedzi dla sportowychfaktów.wp.pl tak podchodzi do sprawy stałych dzikich kart w SGP 2024:

Szczerze mówiąc liczyłem, że mimo słabszego sezonu uda mi się otrzymać dziką kartę na kolejny sezon. Gdy zadzwonił do mnie Phil Morris i powiedział, że ma dla mnie rolę drugiego rezerwowego, to początkowo zrobiło mi się przykro. Pierwsza myśl, jaka się pojawiła po tej propozycji, to „nie, dziękuję. Nie potrzebuję być drugim rezerwowym. Wiem, że moje miejsce jest wśród stałych uczestników.

Gdy pierwszy szok minął, pojawiła się myśl, że żużel to przecież moja praca, że w ten sposób reprezentuję swój kraj i moich sponsorów. Doszedłem do wniosku, że jeśli tylko będzie opcja pojechać w 2024 roku w jakiejś rundzie, to warto z tego skorzystać. Wiadomo jednak, że będą to już starty raczej dla zabawy, bo stawką nie będzie już walka o mistrzostwo świata.

Nie zagłębiam się w kulisy tej decyzji i nie chcę tego robić – zakończył wypowiedź Janowski.

Źródło: sportowefakty.wp.pl