Koszmar drużyny Włókniarza Częstochowa powrócił. Żużlowcy spod Jasnej Góry po dwóch wyjazdowych porażkach potrzebowali dwóch punktów w domowym meczu przeciwko Betard Sparcie. W pierwszym terminie spotkanie nie odbyło się. Mecz przełożono na wtorek 30 kwietnia. Kalendarz tegorocznych rozgrywek PGE Ekstraligi nie rozpieszcza Częstochowian. Przed gospodarzami kolejne ciężkie starcie. W niedzielę 5 maja Włókniarz podejmuje drużynowych mistrzów Polski z Lublina.
We wtorek gospodarze roztrwonili 10 punktową przewagę, którą uzyskali po 11 biegu wieczora. Jednak ostatnie 4 wyścigi Spartanie wygrali z Włókniarzem 17-7 i wywalczyli remis w całym meczu. Podobną sytuację Częstochowianie „przerabiali” w ubiegłym sezonie. Wówczas podczas meczu ze Stalą Gorzów także prowadzili już 10 punktami, by ostatecznie zremisować spotkanie po 45.
Po meczu obaj szkoleniowcy nie byli zbyt zadowoleni z wyniku. Janusz Ślączka, trener Włókniarza powiedział:
Po prostu wystarczyło dołożyć jeden punkt i byłoby zwycięstwo. Bardziej boli mnie ten 14. niż 15. bieg. Janusza Ślączkę cieszy natomiast postawa Maksyma Drabika: Wcześniej to nie były motocykle do ścigania. Użył teraz inne jednostki i widać było prędkość oraz wolę walki.
Mieszane uczucia miał Dariusz Śledź, trener Wrocławian, który na wstępie pochwalił swoich zawodników:
Z przebiegu meczu moim chłopakom należą się gratulacje. Nie poddali się i walczyli do końca. Było zresztą widać radość po 15. biegu. Jesteście wielcy.
Powody do zmartwień na pewno daje szkoleniowcowi Spartan postawa Taia Woffindena: Daliśmy mu trochę więcej szans. Trudno jest wygrać potyczkę we dwóch czy trzech – podsumował Dariusz Śledź.