Zapraszamy na kolejny felieton z cyklu Piórem Sieraka – żużel niezależnym okiem. (https://www.facebook.com/photo?fbid=124847723685996&set=a.124530137051088)
No i zderzył się boleśnie z dorosłością kolejny „pępek świata”. Imć pan Trześniewski, pono wybitnie swoim (rodziców?) zdaniem, utalentowany, jak wielu wcześniej – próbuje grozić. Podpisał kontrakt w Rybniku sądząc, że złapał Pana Boga za kostki. Teraz chce go Wrocław (acz nie za wszelką cenę, o czym za chwilę) i nagle okazuje się, iż dotychczasowa Umowa z ROW jest jak papier, ale… toaletowy. Niby młody ciągle się rozwija, a ciągle do dupy. I wszystko niby przez ten nieszczęsny „papier”. Podobno. Cóż więc wykoncypował małoletni szczęśliwy posiadacz uprawnień do dorosłego ścigania? Ano, najgłupiej jak mógł. Wykombinował szantaż mianowicie.
Tylko kogo i czym miałby stawiać pod ścianą? Że zakończy przygodę, bo jeszcze nie karierę? Twój wybór. Nie Ty pierwszy i nie ostatni. Szukanie haków na macierzysty klub za pośrednictwem PZM? Proszę bardzo. Droga wolna. Tyle tylko, że… nie tędy droga. Ckni ci się chłopaku za Wrockiem i E-lipą? Znajdź sposób. I pamiętaj, by kłaniać się wszystkim napotkanym w drodze na szczyt, gdyż wracać będziesz tą samą trasą. Najskuteczniej, by ów „sposób” był nader dyplomatyczny. Siłą nic nie wskórasz. Spalisz mosty i jedynie smród zostanie. Kilkudziesięciu super utalentowanych drugich Gollobów może potwierdzić. O ile zdołasz ich znaleźć, bo z żużlem dawno nie mają nic wspólnego. Warto rozmawiać.
Mrozek ma chłopaka w garści, bo ten (rodzice) szrajbnęli parafę pod obowiązującym dokumentem. Czyli? Czyli klub nic nie musi, ale zważywszy, iż z niewolnika nie masz robotnika – wszystko może. Może na ten przykład, nomen omen przykładnie, zablokować młodego. Może też np. dogadać wymianę rzeczonego niewdzięcznika na Curzytka(ów) za uzgodnioną dopłatą. I to wydaje się jedynym sensownym rozwiązaniem. A że oferent taki trochę słabo-silnie zainteresowany, bo bulić jak za zboże nie chce, to już asumpt do dialogu, nie zaś szantażu ze strony podpuszczonego małolata.
Tych niedoszłych następców Golloba, co to skończyli zanim zaczęli mógłbym wymieniać długo. W Rybniku też jest jeden taki, którego tacie się wydawało niedawno, że oto gwiazdor rośnie. Sęk w tym, że wtedy bardzo młody ścigant również kupił „tatową” wersję i szybko w nią uwierzył. Nazbyt szybko. Ja tam na miejscu Pawełka odłożyłbym pukawkę ze ślepakami z powrotem u rusznikarza, schylił kark, przeprosił za głupotę i na nowo zaczął rozmawiać. Jak petent z prezesem. Mając przy tym i tę świadomość, że kończąc (rzekomo) przygodę ze ściganiem przedwcześnie, sobie tylko narobi ambarasu. Nikt szczególnie płakał po nim nie będzie. Żeby coś osiągnąć w żużlu trzeba nim żyć, trzeba go żreć i trzeba nim sr…ć – jak mawiał pewien mistrz globu. O kasie i szantażu, o dziwo, nic nie wspominał. O głupocie życiowej i przerośniętym ego (rodziców?) – również nie.
Swoją ścieżką, wygląda na to, że część małolatów uważa prezesów za cymbałów, leżących na forsie. Objawił się w tych dniach kolejny talent z odzysku. Otóż pan Nowacki z Gorzowa popłynął był, rozpoczynając publiczne poszukiwania prezesa-idioty. No bo jak inaczej określić gościa, który przygarnie i zainwestuje w gołodupca bez osiągnięć, po rocznej banicji, któremu nagle przypomniało się, że może by tak żużlowcem jednak został? Oj ponosi dzieciaki fantazja. Gorzowianinowi życzę jak najlepiej, ale powodzenia takiej misji powrotu – nie wróżę. Na szczęście, nie mam patentu na nieomylność. Trochę jednak doświadczeń udało się zebrać. Polecam raczej wersję made in Adam Słodowy – zrób to sam. Wyjedź w U24, własnym sumptem. Daj Boże pokaż się z dobrej strony, to może wówczas. Kto wie… .
fot. Michał Gołda – fb Pawła Trześniewskiego