Właśnie minęły Zaduszki, ale nasza pamięć o młodych zawodnikach, którzy ponieśli śmierć przez to, że uprawiali sport, który kochali i który pochłonął ich bez reszty, powinna zawsze o nich trwać.

Dziś przypominamy żużlowca Falubazu (Morawskiego) Zielona Góra, którzy w dramatycznych okolicznościach zakończyli swoje życie.

Dramat Andrzeja Zarzeckiego wydarzył się w pierwszy wiosenny dzień 21 marca 1993 r., podczas sparingu Zielonogórzan z leszczyńską Unią. W meczu tym Zarzecki startował z numerem trzynastym… W piątym biegu na starcie stanęli: Paweł Jąder, Maciej Jaworek, Dariusz Łowicki i Andrzej Zarzecki. Równy start wszystkich zawodników, ale w pierwszym łuku na prowadzenie wychodzi Jaworek, a na prostej dołącza do niego Zarzecki.

Gospodarze jechali na 5:1W wyjściu z drugiego wirażu postawiło motocykl Jaworka. Wówczas doszło do karambolu. Jąder wpada na Jaworka, a motocykl upadającego Pawła taranuje jadącego po zewnętrznej Zarzeckiego, Andrzej całym impetem uderza w bandę i wylądował na torze. Na Jaworka wpada jeszcze jadący na ostatniej pozycji Łowicki. Wszyscy uczestnicy biegu zaliczyli upadki. Andrzej Zarzecki doznał złamania łopatki i obojczyka. Miał również krwiak i odmę lewego płuca, ale był przytomny, a lekarze określali jego stan jako stabilny. We wtorek 23 marca stan Zarzeckiego się pogorszył. Odszedł w środę 24 marca 1993 w wieku zaledwie niespełna 22 lat. Został pochowany na cmentarzu w podzielonogórskim Pomorsku.