Licencję żużlową nr 702 zdobył w 1979 roku w wieku 19 lat. Zdzisław Rutecki urodził się 4 czerwca 1960 roku w Łąkoszu. Przez pierwsze trzy sezony swojej kariery występował w GKM Grudziądz. W meczu ligowym zadebiutował 9 września 1979 roku. Wówczas to w meczu 12 rundy 2 ligi żużlowej GKM Grudziądz podejmował zespół Kolejarza Opole. Gospodarze wygrali ten pojedynek 61-46, a Rutecki w dwóch biegach zdobył 2 punkty z bonusem (u,2*). W pierwszym roku swoich startów wystąpił jeszcze w kolejnym meczu i na tym zakończył ligowe starty w swoim debiutanckim sezonie.
W następnym roku regularnie bronił barw swojego klubu. Pierwsze ligowe zwycięstwo zanotował w meczu 4 rundy ówczesnej 2 ligi. Wówczas GKM przegrał u siebie ze Śląskiem Świętochłowice 52-54, a Rutecki zdobył 10 punktów i bonus (3,3,2*,2,w).
Od 1982 roku do 1992 roku reprezentował barwy Polonii Bydgoszcz startując w najwyższej lidze żużlowej w Polsce, zdobywając upragniony tytuł DMP w 1992 roku. Sezon wcześniej oprócz występów w 1 lidze startował także w rezerwach Polonii. W kolejnych latach, do zakończenia kariery co roku zmieniał kluby. W 1993 ponownie występował w GKM-e, w 1994 powrócił do Polonii Bydgoszcz. Karierę zakończył po sezonie 1995 jako zawodnik Startu Gniezno.
W trakcie trwającej 18 sezonów kariery żużlowej wystąpił w 234 meczach ligowych, pod taśmą startową stając 988 razy. Zdobył 1.609,5 punktu i 170 bonusów. Dało mu to średnią z całej kariery 1,801 pkt/bieg.
Zdzisław Rutecki uczestniczył w półfinale kontynentalnym Indywidualnych Mistrzostw Świata w Debreczynie 9.06.1985 w którym zajął 13 miejsce.
Oprócz złota DMP w 1992 roku w swojej kolekcji ma jeszcze dwa srebrne (1986, 1987) oraz dwa brązowe (1988, 1990) medale Drużynowych Mistrzostw Polski.
W dwudniowym finale Indywidualnych Mistrzostw Polski rozegranym w1987 roku w Toruniu zajął ósme miejsce. Był także finalistą Brązowego Kasku (1980 – 8 m.), Srebrnego Kasku (1980 – 15 m.) i Złotego Kasku (1984 – 10 m., 1985 – 8 m., 1986 – 17 m., 1987 – 11 m.).
Zdzisław Rutecki do końca życia oddany był żużlowi. Po zakończeniu kariery zawodniczej był długoletnim trenerem Polonii, a od 2009 roku prowadził Orła Łódź. Niestety, 27 kwietnia 2011 mając niespełna 51 lat, Rutecki zginął na miejscu w wypadku samochodowym w Brzozówce pod Toruniem. Jechał na zawody z Wołodymirem Tejgałem, młodym zawodnikiem ROW-u Rybnik. Opiekował się wówczas Aleksandrem Loktajewem, którego nie było w samochodzie.

A tak Zdzisława Ruteckiego na łamach sportowefakty.wp.pl wspomina jedna z legend Polonii Bydgoszcz Ryszard Dołomisiewicz:
Zdzisław trafił do Bydgoszczy z Grudziądza. Zawsze był pewien siebie, miał swoje zdanie, cechowała go wielka wytrwałość w dążeniu do celu i miał buńczuczny charakter. Podobno taki był od dziecka. Kiedyś odwiedził mnie na kolędzie ksiądz, który jak się okazało, był kolegą Ruteckiego z młodzieńczych lat. Podobno trzymali się od małego i razem „załatwiali” wszelkie spory z rówieśnikami. Na torze również nigdy nie odpuszczał. Przez wiele lat był jednym z liderów Polonii, często brał na siebie odpowiedzialność za wynik zespołu, ocierał się o kadrę narodową i nigdy nie odmawiał wyjazdu na tor.
Rutecki był prawdziwym twardzielem. – W jednym z meczów we Wrocławiu, Zdzisław – wydawałoby się – niegroźnie upadł, ale uderzył o bramę wjazdową do parkingu. Nie podnosił się z toru i karetką pojechał do szpitala. Kiedy dowiedziałem się, co mu się stało, to wszystko wypadło mi z rąk. Okazało się, że doznał m.in. krwotoku wewnętrznego. Już po 3-4 dniach wrócił do Bydgoszczy i nie był w ogóle świadomy, jak wielkie niebezpieczeństwo mu groziło.
Przez lata startów w Polonii rzadko jeździłem ze Zdzisławem w wyścigach, bowiem byliśmy prowadzącymi parę. Zdarzało się to tylko przy okazji rezerw taktycznych. Niewiele więc współpracowaliśmy na torze, ale w parkingu zawsze można było na niego liczyć. Miał niesłychane wyczucie odnośnie dopasowania sprzętu do nawierzchni. Jego rady były najczęściej strzałem w „10” i wiele dawały drużynie.
Prywatnie Rutecki nie był podobno typem „wesołka”, ale – podobnie jako żużlowiec i trener – miał swoje zasady. – Przez jakiś czas mieszkaliśmy w Bydgoszczy w jednym hotelu. Pewnego dnia do pokoju zapukał jegomość, który chciał nam sprzedać 10 dolarów. Kto pamięta lata 80. ubiegłego wieku, wie jak wtedy wyglądał obrót walutą. Zdzisław zapytał, czy banknot jest prawdziwy. Odpowiedź była oczywiście twierdząca. Wtedy wyjął zapalniczkę i z dwóch stron podpalił banknot, który zaczął się palić. Powiedział, że jest fałszywy, bo „prawdziwy” dolar się nie pali i kazał mężczyźnie wyjść z pokoju. Ten był załamany bowiem stracił 10 dolarów i nie dostał za niego nawet złotówki. Ostatecznie zapłaciliśmy niespodziewanemu gościowi równowartość za amerykańską walutę – wspomina Ruteckiego Ryszard Dołomisiewicz.
Zdjęcie tytułowe: http://wspominajbydgoszcz.blogspot.com