Tai Woffinden, trzykrotny mistrz świata, to bez wątpienia jeden z najwybitniejszych brytyjskich zawodników w historii speedwaya. Mimo, że jego kariera była pełna sukcesów, ostatnie lata obfitowały w liczne i ciężkie kontuzje, które znacząco wpłynęły na jego wyniki i zredukowały jego możliwości w rywalizacji o tytuł indywidualnego mistrza świata (IMŚ) w cyklu Speedway Grand Prix. Pomimo tych przeciwności Woffinden nigdy nie tracił nadziei i przed sezonem 2024 liczył na to, że będzie w stanie jeszcze powalczyć o czwarty tytuł mistrza świata.

Trzy tytuły mistrza świata, ale ciągłe kontuzje

Woffinden ma na swoim koncie trzy tytuły mistrza świata zdobyte w 2013, 2015 i 2018 roku. Jednak od 2019 roku, jak sam przyznaje, jego kariera została poważnie spowolniona przez kontuzje. Zawodnik wspomina, że od tego momentu co roku zmagał się z poważnymi urazami. „Od 2019 roku straciłem cały sezon przez kontuzje” – mówił w rozmowie z fimspeedway.com. Kontuzje te miały różny charakter, ale wszystkie były poważne. W 2019 roku Woffinden złamał kręgosłup, a później kontuzje zaczęły się nawarstwiać. Zerwał więzadło w stopie, złamał stopę, kość piszczelową oraz kość udową, uszkodził więzadła barkowe, a w 2023 roku złamał rękę podczas GP Wielkiej Brytanii w Cardiff, by w ubiegłym roku także podczas SGP (tym razem w Gorzowie Wlkp.) złamać lewy łokieć w kilku miejscach.

„Nie wiem, czy ludzie zdają sobie sprawę z tego, ale od sezonu 2019 co roku doznaję jakiejś kontuzji” – wyliczał swoje urazy. Mimo tego Woffinden nie tracił motywacji do powrotu na szczyt.

Liczył na czwarty tytuł mistrza świata

Tai Woffinden, choć ma już niemal 35 lat, nigdy nie tracił nadziei na zdobycie czwartego tytułu mistrza świata. Każdy nowy sezon traktował jako kolejną szansę, by ponownie stanąć na najwyższym stopniu podium. W sezonie 2024 otrzymał od organizatorów cyklu Speedway Grand Prix tzw. „dziką kartę” (na którą jak już napisaliśmy bardzo liczył), gdyż nie utrzymał się w czołowej szóstce mistrzostw świata, a jego starty w SGP były ograniczone ze względu na kontuzje. Mimo to nie tracił wiary w siebie i swój potencjał.

„Liczyłem, że od 2019 roku straciłem cały sezon przez kontuzje. To część tego, co robimy. Chodzi o to, aby ścigać się na motocyklu tak szybko, jak to tylko możliwe” – powiedział wtedy Woffinden. Jego celem w 2024 roku był powrót na najwyższy poziom, zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Polsce. „Nie mogę się doczekać rozpoczęcia nowego sezonu” – dodał wówczas.

Równolegle z wyzwaniem Bartosza Zmarzlika

Choć najważniejszym celem Woffindena pozostawał powrót do wysokiej formy, nie brakowąło mu również ambicji, by ponownie stanąć do walki z najlepszymi. W wywiadach Brytyjczyk wielokrotnie podkreślał, że głównym rywalem, którego chciałby pokonać, jest Bartosz Zmarzlik, pięciokrotny mistrz świata, który od 2022 roku dominował w SGP. „Wszystkich można pokonać. Nie mogę się doczekać tego wyzwania. W tym sporcie próbujesz nie tylko wygrać z Bartoszem, ale z wszystkimi uczestnikami cyklu. To takie proste. Każdy jest tu po to, by pokonywać innych, ale też każdego można pokonać. Trzeba po prostu robić to regularnie” – mówił Woffinden.

Przed startem sezonu w 2024 roku Tajski mimo 34 lat szczerze wierzył, że potrafi ponownie być najlepszym żużlowcem na świecie: „Sezon zawsze rozwija się na różne sposoby, a formę można znaleźć w różnych momentach. Czasem na chwilę się zatrzymujesz. Nie sądzę, aby którykolwiek z żużlowców wiedział, jak temu zapobiec. Zdarza się to każdemu. Wszyscy mieli jakieś gorsze momenty przez te wszystkie lata” – podsumował.

Dramat Tajskiego w Gorzowie

Niestety, mimo iż ubiegłoroczny sezon w wykonaniu Brytyjczyka nie był najlepszy, to wszystkie jego wcześniejsze plany przekreślił wypadek z szóstej rundy Speedway Grand Prix w Gorzowie Wlkp. 29 czerwca 2024 roku, Woffinden doznał poważnej kontuzji lewego łokcia. Do fatalnego upadku Woffindena doszło w 8 wyścigu na prostej przeciwległej pierwszego okrążenia! Brytyjczyk walczył przy samej bandzie z Huckenbeckiem. Doszło prawdopodobnie do kontaktu z Niemcem, w pewnym momencie Woffinden zahaczył o ostatni fragment dmuchanej bandy i w tym właśnie momencie stracił kontrolę nad maszyną. Tajski z ogromnym impetem runął na tor, przelatując przez kierownicę. Po uderzeniu wyglądało na to, że Woffinden stracił przytomność. Miał założony gorset ortopedyczny, ale był przytomny. Przerwa Tajskiego w startach na żużlu  trwała dziewięć miesięcy. Było to spowodowane poważnym i skomplikowanym złamaniem lewego łokcia. Istniała obawa, że Brytyjczyk nie wróci w ogóle do żużla, gdyby ręka okazała się niesprawna.

Podsumowanie

Mimo wszystkich przeciwności losu, Tai Woffinden niezmiennie liczył na powrót do formy i walkę o jak najwyższe laury. Jego niezłomność i ambicja są godne podziwu, zwłaszcza biorąc pod uwagę liczne kontuzje, które wyhamowały jego karierę.

Wrocław to moje miasto – powtarzał wielokrotnie Woffinden. Na pożegnanie z wrocławską Spartą podczas ostatniego meczu na Stadionie Olimpijskim, sezonu 2024 prezes Andrzej Rusko powiedział: – Wrocław jest twoim domem. Nasze serca są dla ciebie zawsze otwarte. Ten klucz jest symbolem tego, że drzwi do nas są dla ciebie zawsze otwarte. – i wręczył Tajskiemu symboliczny klucz do miasta. Tajski miał nadzieję, że reprezentując barwy Stali Rzeszów w Metalkas 2. Ekstralidze odbuduje swoja formę i w 2026 roku wróci do ekstraligi – a konkretnie Betard Sparty – jeszcze silniejszy.

Woffinden u progu sezonu 2025 czuł się wyśmienicie a na torze nie było widać żadnego śladu po jego paskudnej kontuzji: – Skupiam się na czerpaniu przyjemności z jazdy i dobrej zabawy – mówił Brytyjczyk po pierwszych marcowych treningach na torze w Rzeszowie.

Niestety w niedzielę 30 marca br. podczas sparingu w Krośnie Tai Woffinden miał paskudny wypadek, wskutek którego doznał otwartego złamania kości udowej i wieloodłamkowego złamania łokcia.

Nadzwyczaj szybko, po tym bardzo groźnym urazie, Brytyjczyk wrócił na tor. Nawet wsiadł na motocykl żużlowy i kręcił treningowe kółka na torze Stadionu Olimpijskiego. Tajski studzi jednak gorące głowy tych, którzy liczą na jego powrót do ścigania w przyszłym sezonie. A jak będzie? Jak zawsze w takich sytuacjach – czas pokaże…