Dużego rozgłosu w przestrzeni medialnej nabrało spotkanie pierwszej rundy play off CS 1. Ligi w Częstochowie. Sporo przed meczem powiedział zawodnik, który wrócił do Lwów, a wcześniej regularnie odmawiał udzielania jakichkolwiek wywiadów. Mamy komentarz przedstawiciela Szarży Wrocław, Adriana Kocura do całej otoczki wokół meczu oraz do tego co działo się w niedzielę 18 sierpnia w Częstochowie.
Reakcja Na Wirażu: Adrian za Wami pierwszy półfinał CS 1. Ligi. Zanim jednak przejdziemy do omówienia samego meczu, to chciałbym poruszyć temat czerwonej kartki Mateusza Ślęzaka. Czy dostał ją Twoim zdaniem słusznie, czy uważasz, że jest ona zbyt przesadzona?
Adrian Kocur: Ciężko mi się tutaj wypowiadać na temat tego spotkania, ponieważ po raz pierwszy w historii naszych startów w lidze zabrakło mnie na meczu. Ze względów prywatnych, postanowiłem odpuścić i zostać w domu. Tak czasami jest już lepiej, aby ugryźć się w język. Dlatego ciężko tak w 100% odnieść mi się do tego wszystkiego. Krótko po zakończeniu meczu oczywiście dostałem od chłopaków pierwsze telefony, wiadomości. Rozmawiałem zarówno z chłopakami jak i sędzią tych zawodów. Koniec końców wersja sędziego mija się z wersją chłopaków, a nie mam na myśli tu chociażby samego Mateusza, tylko Artura Kurdyka. Naszym błędem było to, że zawodnik był równocześnie kierownikiem zespołu i z tego trzeba wyciągnąć lekcję. Natomiast tu już nie chodzi tylko o to spotkanie, ponieważ pracę Pawła widziałem już wielokrotnie i niestety Paweł jako sędzia na środku z gwizdkiem czuje się jak Bóg. Kilkukrotnie w innych meczach zgłaszaliśmy VAR, a sędzia odmawia. Jeśli drużyna chce skorzystać z tej opcji to sędzia ma psi obowiązek tak zrobić i koniec kropka. Niestety kilkukrotnie nam tego odmawiał i już nie chodzi tylko o ten mecz teraz. Mateusz ma charakter i da się łatwo ponieść emocjom, ale sędziowska etyka nie powinna sędziemu na takie docinki jakie miały miejsce w Częstochowie na temat Leszna. Tam Mateusz się wychował, tam Mateusz mieszka, ale nie tylko on. Z tego miasta jest duży procent naszej drużyny. Przez to, że mamy wielkie braki w sędziach dochodzi do sytuacji, że sędziowie czują się bezkarni. To wczoraj powiedziałem i tego będę się trzymać. W żaden sposób nie bronię Mateusza, ponieważ my już sobie rozmowę odbyliśmy, ale zacznijmy wyciągać też konsekwencje w stosunku do panów w żółtych lub czarnych koszulkach z logiem PFKS. Bo jeżdżący Kielaszewski bolał i tam przepisy zmieniali raz dwa, ale żeby zająć się tematami ważnymi to nie ma komu. A tak obiecali pisanie regulaminu od nowa. Pisać to oni mogą, ale bajki zawodowo.
NW: Czy wobec czerwonej kartki Mateusz może wystartować w meczu rewanżowym?
AK: Kolejny raz mamy sytuację, że regulamin jest pusty na pewne sytuacje. Rozmawiałem bezpośrednio z Maciejem Laskowskim, kontaktowałem się z Arturem Bujnowskim. Sprawę będzie trzeba w poniedziałek od rana wyjaśniać i to szybko. Jednak niech zarząd Polskiej Federacji Klubów Speedrowerowych i Komisja Rewizyjna przestaną sobie robić z klubów jaja. Od kilku miesięcy wiemy, że PFKS nie ma prezesa. Prezes był, ale uciekł, a dzisiaj zarząd wciska nam ciemnotę, że prezes Woźny jest i funkcjonuje w federacji? Pytam gdzie? Panie Charbich, Bujnowski, Kubiak i Lis przestańcie robić z nas idiotów. My składaliśmy odwołanie po meczu w Lesznie, które powinno być rozstrzygnięte w przeciągu 72 godzin. Minęło blisko 1350 godzin, a odpowiedzi brak. To pytam się do cholery jasnej, kto tu łamie regulamin. Kocur, czy ten cały obecny zarząd? I ich argument jest taki, bo ktoś się w czymś ociąga. A co mnie to interesuje? Ile można się w czymś ociągać. Nie masz ochoty działać w zarządzie to chłopie złóż rezygnację i do widzenia. Zresztą tak zapowiadał Sebastian Charbich. 1 sierpnia miało go już nie być w zarządzie. Sebuś to już powoli ma dłuższy nos niż Pinokio. Nikt nie zmusza aby tam siedzieć, a nie pierdzielenie bo oni ligi nie chcą wstrzymywać. To jak teraz tutaj mówię, to obiecuję, że jeśli Mateusz Ślęzak nie będzie mógł pojechać w rewanżu, to albo drogą leszczyńską wstrzymujemy rozgrywki lub solidarnie wycofuję drużynę z dalszej części rozgrywek. Nie wyobrażam sobie, aby rewanżowy mecz pojechać bez Mateusza. Mateusz dostał czerwoną kartkę jako kierownik drużyny, a nie jako zawodnik. To ja dziś mówię, że do końca sezonu Mateusz nie będzie już kierownikiem drużyny w CS 1. Lidze, tak aby mógł się skupić na meczu, ale w meczu rewanżowym pojedzie. Ja natomiast oczekuję, że przestaną robić sobie z klubów jaja. 100% budżetu Federacji to pieniądze klubów. Bez klubów i ich pieniędzy nie ma Federacji. Ludzie działający w Federacji przez ostatnie lata nie znaleźli zasranego grosza z zewnątrz. My jako kluby natomiast nic nie możemy powiedzieć, a co najlepiej im wychodzi to ginące maile. Tak było za czasów Marcina Niedzielskiego, Pawła Woźnego i tak też jest za czasów obecnej czwórki działającej. Bo ich nie ma pięciu, tylko jest ich czterech. Woźny był, ale się zmył i cholera go wie gdzie on siedzi. Nasz prawnik po meczu w Lesznie wysłał pismo do siedziby Federacji. Tylko ona jest w Gnieźnie w siedzibie firmy Woźnego. List wrócił do nas jako nieodebrany. Czy to jest normalne?
NW: Jaki macie plan na mecz rewanżowy?
AK: Ja wypowiem się za siebie. W sumie to miałem cały rok wyrąbane w tą ligę. Nie zależało mi tak jak w 2021 i 2022. Dostałem jednak sporej motywacji. Poniedziałek rano bierzemy się całym zespołem do ciężkiej pracy. Nie po to wydaliśmy już pewne pieniądze żeby teraz się poddać, tym bardziej, że kibice oczekują od nas finału. Nam na awansie nie zależy, ale jeśli doszliśmy tak daleko i po tak dobrej rundzie zasadniczej, to motywacja jest już w nas spora. Rozmawiałem z większością chłopaków i to będzie ostra walka we Wrocławiu. Będziemy walczyć w pierwszej kolejności o Mateusza, a następnie o każdy centymetr naszego toru.
NW: Zawodnicy z Wrocławia narzekali na długie trzymanie na starcie. Co powiesz w tym temacie?
AK: Takie prawo gospodarza. Każdy chwyta się czego może. Sędzia jest jednak od tego, aby na pewne rzeczy reagować. Kolega Włodarczyk swoje wyscigi odjeżdża z prędkością taką, że 80-letnia kobieta jedzie szybciej po parku, ale sędzia w tym problemu nie widzi od kilku już lat. Uważam, że z każdym rokiem Tomek przesadza coraz bardziej, ale skoro ma pozwolenie to tak robi. Śmieszne jest tylko to, że jak nasi mieli w biegu tylko jednego rywala to sędzia Szychalski podchodził i ostrzegał żeby nie było zbyt wolnej jazdy. Na temat jazdy Tomka nic nigdy nie usłyszałem. Ale nie płaczemy nad tym tematem, bo nie z tego powodu przegraliśmy. Proszę popatrzeć na punkty naszych seniorów i drużyny przeciwnej a na punkty juniorów po obu stronach. My mamy najmłodszych chłopaków bo taki był cel. Dominik Purzyc mało co w tym roku startował, a jego punkty były ważne, co pokazały mecze ze Śląskiem Świętochłowice. Urwał coś przeciwnikom i to było na wagę remisu i zwycięstwa.
NW: Czy Waszym celem nadal jest awans do CS Superligi?
AK: Naszym celem w tym roku nie był żaden awans i to nie będzie nasz cel. Nawet jeśli by się okazało, że Szarża wygra ligę, to my nie chcemy tego awansu. Dużo się mówi co za rok. Część chłopaków ponownie deklarowało, że to ich koniec. Szczerze? Ja im się nie dziwię. Mi się też nie chce. Wolę siedzieć w jacuzzi i mieć wszystko w 4 literach niż widzieć czasami to co się dzieje. Jednak jakoś ten mecz w Częstochowie strasznie wszystkich pozytywnie napędził i jak większość ochłonęła, to chyba nas to motywuje do czegoś więcej. Kto wie. Może za rok pojedziemy, ale nie tylko po to żeby sobie jechać, tylko już tak na poważniej. Szykują się zmiany, czekamy tylko na pewne terminy. Czas pokaże. Jednak to melodia przyszłości.
Na koniec chcę pogratulować drużynie z Częstochowy zwycięstwa. Do sędziego Szychalskiego nie mam pretensji o biegi nominowane, ponieważ to chłopakom nie wyszło, tak jak zakładali. Mam jednak pretensje o co innego. Czy Paweł wziął sobie to do serca? To tego już nie wiem, ale jak go znam to z pewnością się ustosunkuje. Tylko mam nadzieję, że też do tego, że odmawia przyjęcia zgłoszenia VAR i nie mówię o sytuacji z 18 sierpnia 2024 roku po biegu 15. Takich sytuacji było dużo i w innych spotkaniach. Niech sędzia też uderzy w pierś tak samo jak Szarża Wrocław. Dziękuję.
NW: Jak skomentujesz sprawę związana z Damianem Natońskim i jego powrotem do speedrowera i klubu z Częstochowy?
AK: Gdy Damian postanowił kończyć po powrocie z Australii swoją przygodę z rowerkami, prosiłem go, aby właśnie tego nie robił, tylko głowę zajął właśnie sportem. Damian jednak znalazł się w sytuacji życiowej ciężkiej. Znam sprawę od A do Z z dokładnymi szczegółami. Gdy były problemy, potrzebował pomocy chociażby w rozmowach z jego byłą partnerką, dla Damiana nie było problemu dzwonić do mnie nawet w godzinach nocnych. Poprosiłem w kwietniu Damiana o występ w meczu z Szawerem. Odmówił, ponieważ odmawiał innym. I ja to uszanowałem. Od kilku tygodni jednak Damian wykazywał chęć powrotu do speedrowera. Dwa tygodnie temu nocował u mnie i rozmawialiśmy. Wiedziałem jakie ma propozycje, jakie ma oczekiwania i jak sam stwierdził jeśli wróci to nie dla tego, że mu się chce jeździć, tylko dla pieniędzy. W poniedziałek tydzień temu dowiedzieliśmy się, że Damian Wojczyński nie będzie mógł pojechać z nami do Częstochowy. Postanowiłem zadzwonić do Damiana (Natońskiego – red.) i zapytałem wprost jakie ma oczekiwania, aby nam pomóc w tych dwóch meczach. Po tym co usłyszałem stwierdziłem, że nie będę przebijać kwot ponieważ dla mnie są one zbyt chore jak na 1 ligę i chłopaka, który w tym momencie jedzie na magii nazwiska. Do Damiana mam żal o jedno. Umówiliśmy się, że we wtorek popołudniu się zdzwonimy. Jednak tego dnia już nie odebrał, nie oddzwonił. To już jego sprawa. Swoje zdanie na ten temat mam, ale nie wygrała miłość do Częstochowy. I możecie mnie krytykować, ale jak czytałem te wpisy tych wszystkich internetowych cwaniaczków to zastanawiałem się, który z nich jest większym idiotą. Gdyby Damian mi nie mówił tego co jednak mi mówił, to może i bym uwierzył w to co powiedział w wywiadzie na fb Lwów. Jednak jako, że znam całą prawdę to w to nie uwierzę. A to, że teraz znowu jadą po Wrocławiu? Każda okazja żeby dowalić się Szarży i mojej osoby jest dobra. Damian chciał wrócić do Częstochowy i wrócił. I powodzenia. Twierdzi, że jesteśmy na zero? Nie wiem o czym on mówi, bo ja z nim licytować się nie będę, czy ktoś z kimś jest na zero, czy nie. Jednak chyba w życiu prywatnym po przeprowadzce do Wrocławia dostał ode mnie wystarczająco dużo pomocy i wsparcia na start, abym mógł liczyć na odebranie telefonu i powiedzenie „słuchaj Adrian, jest taka sprawa… wracam do Częstochowy”. Damian ja z Tobą na żadne zero nie jestem, bo ja się z Tobą o nic nie licytuję, kto komu więcej pomógł. Życzę Ci powodzenia i mam nadzieję, że ten powrót nie będzie tylko na te 4 ostatnie mecze Lwów w tym sezonie.