Zapraszamy na kolejny felieton Przemysława Sierakowskiego ( https://www.facebook.com/photo?fbid=122172585782263907&set=a.122096781884263907 )

Oberwało mi się po ostatnim felietonie tyczącym, w uproszczeniu, braku kompetencji pośród możnych sportowego świata nad Wisłą. Szczególnie tych z najwyższego szczebla. Jedni nazywali mnie „pisiorem” inni „kałowcem”. Bo u nas każdy „musi być” jakiś. A wybór ograniczony do dwóch ledwie możliwości. Będzie więc w całości o polityce.

Dla jasności przekazu. Polityka, moim zdaniem, to dziedzina przeznaczona dla specyficznego rodzaju karierowiczów, bez kręgosłupa moralnego. Dyzma? Zdaje się najtrafniejszy synonim. To zwykle oszuści, hipokryci i intryganci. Naturalnie w białych rękawiczkach. Przemawiaj tak, by nikt nigdy nie mógł Cię zacytować. To z kolei hasło przewodnie. Zwroty klucze – wydaję się że, można przypuszczać, wedle opinii większości i takie tam – wytrychy. Obłuda, fałsz, manipulacja – to synonimy polityka. Mistrzowie tych dziedzin. Staram się zatem od niej stronić i nie uczestniczyć w wojnie polsko-polskiej. Do końca jednak nie sposób. Niestety. Uważam, że zatraceniu uległy fundamentalne wartości. Zasady współżycia i współpracy. Honor, przyjaźń, prawda, szczerość. Przede wszystkim zdrowy rozsądek i „chłopski rozum” w odwrocie. Zaś podli, bezczelni i aroganccy karierowicze, wspierani przez inżynierów od prania mózgów święcą triumfy. Hasła na sztandarach pozostają bez znaczenia. Władza to pieniądze, a dla nich gotowi popełnić każdą niegodziwość. Kto ma władzę – ten „ma” media. Kto ma media – ten powtarza jedynie słuszny przekaz, zwykle nie mający wiele wspólnego z rzeczywistością. Należy więc odklepać z zaangażowaniem i lichym aktorstwem tromtadrację bez treści, z kilkoma „mądrymi” wyrażeniami, wspartą cytatami z autorytetów. O gestykulację zadba fachowiec od komunikacji społecznej i mowy ciała. Do tego „wystarczy” szeroki uśmiech. A jak już mówiący „ładny” to mamy kandydata do sukcesów i kariery. Uczciwy polityk to oksymoron. To jak dziwka zapewniająca o swym dziewictwie. Kto chce, albo musi – niech wierzy. Bez znaczenia pod jakimi szyldami aktualnie, zazwyczaj zmiennymi, bo nie wszystko i nie zawsze musi się „opłacać” – występuje.

Brakuje fachowców praktyków w każdej dziedzinie. Na najwyższym szczeblu najbardziej. Ściśle – brakowało i brakuje. Żeby nie było – od lat. I od lat nic się nie poprawia, bez względu na sprawujących rządy. Ten deficyt doskwiera najdotkliwiej. Władza nie jest dana po to, w rozumieniu rządzących, by działać na rzecz wspólnego dobra. Chyba, że przez wspólne dobro rozumiemy krewnych, znajomych i uzależnionych od siebie przy pomocy misternie tkanych pajęczych sieci powiązań, zależności, czy wręcz wymuszeń. Nawet nazwę dla takich relacji wymyślono. To nepotyzm. Współcześnie czuję się zatem odrobinę jak parias, hołdując fundamentalnym, bezinteresownym wartościom. Choć w jednym ze znaczeń parias to także gatunek grzechotnika. Lojalność, bezinteresowność, wsparcie. Cechy, których w polityce mamy poważny deficyt. Im więcej zaś bezkrytycznych wyznawców jednej czy drugiej partii, tym lepiej dla… wodzów. Parter się kłóci. Parter wszczyna karczemne awantury. Parter drapie się między sobą. A góra… . A góra wówczas spokojnie rządzi, waląc tych na dole po plecach, przy tym wciskając im, że to wszystko dla ich dobra. Taki praktyczny rodzaj socjotechniki stosowanej. I jak w każdym niskobudżetowym, filmowym gniocie, zawsze musi być „dobry” i „zły”. Żeby pospólstwo miało powód naparzać się ze sobą w imię pustych, nieszczerych haseł wodzów, biorąc je za prawdziwe i wiarygodne. Populizm? A pewnie. Nikt nie da ci tyle ile ja mogę obiecać. Realiści nie wygrywają wyborów. Nie ja wymyśliłem, że kłamstwo powtarzane 1000 razy staje się prawdą. Współcześnie „walczący” o władzę – czytaj kasę i stołki – także nie są autorami tej prawdy. Ale ją stosują, trzymając służalcze media za pysk. Wiesz tyle, ile władza zechce ci opowiedzieć, odpowiednio „sprzedając” i powielając po wielekroć przekaz. Jedynie słuszny i korzystny dla swoich.

A sądy? One powinny stać na straży. Temida powinna być ślepa. Każdy werdykt winien być poprzedzony rzetelnym, obiektywnym wyświetleniem sprawy. Niestety. Jedynie chwalebna teoria. Do sądu dawno nie idzie się po sprawiedliwość. Do sądu chodzi się po „wyrok”. Wszystko zależy od tego, na którego papugę cię stać, a ten na ile jest umocowany koneksjami w „środowisku”. No i stąd prokuratorzy, adwokaci czy sędziowie „na telefon”. Wykażesz się, wżenisz w rodzinę, to i nagroda za „lojalność” będzie. Wrogowie przejmą władzę? Przechowamy. Pomożemy. Nie damy zginąć.

Sobie wzajem też krzywdy nie zrobią. Ograją „rozliczenia” poprzedników w usłużnych mediach i nie odważą się zaryzykować posadzenia kogokolwiek pomni, iż za chwilę sami mogą wrócić do opozycji. Z uciekającego łatwo stać się goniącym. Wszak Ziemia okrągłą jest jak tego dowodził w kabaretowym monologu, zmarły niedawno Ryszard Ochódzki, czyli Stanisław Tym. Że wypuszczasz bandytę? Że twoje postępowanie jest nieetyczne i niemoralne? Że wciskasz ludziom kłamstwa? A kogóż to obchodzi. Interes sie liczy. Pośrednio i wprost. Widziałeś mój pałac, albo brykę? Opłaca się. Taki to ten współczesny – chory i gnijący świat, ze szczególnym uwzględnieniem polityki. Naturalnie moim zdaniem. Nie muszę mieć racji. Żem zgorzkniały? A tak. Im bliżej się temu przyglądam, tym bardziej narasta odruch wymiotny. A przy tym konkluduję z zażenowaniem, że owe macki hipokryzji rozpościerają się na kolejne dziedziny życia. Raczysko toczy zdrowy dotąd organizm na potęgę. Oszust, krętacz, kłamca i hipokryta w jednym, czytaj – pospolity złodziej, „naucza” o moralności i sprawiedliwości. Wygłasza pełne uniesień, wzruszeń, odniesień takoż „uczciwości” oracje o swej „epokowej” bezinteresownej misji. Bezczelny, arogancki, zakłamany. Piekło zamarzło chciałoby się rzec, ale przeca w myśl ostatnio „obowiązujących” poglądów – piekło nie istniało i nie istnieje. Cóż więc miałoby zamarzać? No i nie ja pierwszy biję się z podobnymi przemyśleniami. Pamiętacie ze szkoły? „Krótka rozprawa między trzema osobami – panem, wójtem a plebanem”. To MikołaJ Rej z Nagłowic. Rok wydania 1543. Zmieniło się coś? A ja, jak Pawlak z „Samych swoich”, ludzi dzielę prosto – na mądrych i głupich – bez względu na przynależność partyjną, bądź łatkę jaką im przypisano. Taki to ze mnie „pisior” i „kałowiec” w jednym. Schlebiam sobie żem rozsądny, co polecam zacietrzewionym, bezkrytycznym wyznawcom wszystko jedno której strony. Nie opłaca się, ale daje czyste sumienie i mnóstwo bezcennej satysfakcji. Ale czy… na pewno? Więcej grzechów nie pamiętam. Amen

Przemysław Sierakowski

Fot.ilustracyjne – autor