Zapraszamy na kolejny felieton Przemysława Sierakowskiego z cyklu – Piórem Sieraka (https://www.facebook.com/profile.php?id=100084823056532)

Na początek gorący kartofel wersja rozszerzona. Nie wytrzymałem w tygodniu i przed tradycyjnym czwartkiem zamieściłem krótki wpis. Wpis nt.kar za brak „wyszkolonych limitów” w niektórych klubach. A że było (zasłużenie) nieco jednostronnie. No i wówczas Trybunał nie wydał jakiegokolwiek Orzeczenia. Zatem aktualizacja. Wersja druga – poprawiona i uzupełniona, z przypomnieniem w czym rzecz. Poczynajmy więc.

No i się porobiło. Oficjalnie? Ostrovia przyparta do muru niezasłużonymi karami za rzekomy brak szkolenia (limitów wyszkolonych?), wypożycza… najlepszego juniora do WTS, a uzyskane środki przeznaczy na zapłatę nienależnej ze wszech miar daniny. Kuriozum? Mało powiedziane. Ten, który niby nie szkoli oddaje najlepszego z kilku młodzieżowców temu, który „szkoli” jak należy, albo płaci kary jak należy, a nie ma kim jechać(sic!). Czy można wymyślić coś równie absurdalnego? Jestem przekonany, że… tak. Doceńcie „pomysłowość” marynarek. Jeszcze niejednokrotnie zaskoczą świat swym „geniuszem”. Swoją ścieżką, kawał oprychów w tym PZM. Termin wpłaty upływał dzień wcześniej od granicznej daty posiedzenia Trybunału. Jakie to ma znaczenie? Ano takie, iż ukarane kluby (część) odwołały się do Trybunału znacznie wcześniej, nim zapadły decyzje zespołu licencyjnego. Tylko szacowne gremium pod natłokiem obowiązków nie znalazło (nie mogło? nie chciało znaleźć?) czasu, by rozpatrzeć protesty przed upływem terminu zapłaty i ostatecznego wyroku zespołu licencyjnego. W myśl Regulaminu zaś, odwołanie nie wstrzymuje wykonania decyzji. Moim zdaniem? Przypadek? A gdzieżby. Naturalnie wszystko w majestacie prawa, czytaj – w przewidzianych przepisami datach. Tak żeby nikt nie miał twardego, obiektywnego punktu zaczepienia. A że to skur…two czystej postaci, w białych rękawiczkach, to zupełnie inna para kaloszy. Nie jestem naiwny. W takie „przypadki’ czy też „zbiegi okoliczności” nie wierzę. Nie przesądzam przy tym orzeczenia Trybunału. Może być teoretycznie każde. Tylko dlaczego dopiero po terminie wpłaty przez kluby, czyli wydania decyzji licencyjnych? Żeby np. Ostrów zmusić do oddania najlepszego młodzieżowca? A może to „tylko” pokaz siły i wskazanie maluczkim miejsca w szeregu? Jeśli tak, to bawcie się sami w żużel zadufani ignoranci. Co potraficie pokazał niedoszły finał IMP w Krośnie, czy wcześniej „słynny” Złoty Kask w Pile, a to tylko charakterystyczne i najbardziej medialne przypadki (wpadki?) z długiej listy grzechów notabli. Nos dla tabakiery, czy tabakiera dla nosa? Pora chyba przypomnieć niektórym jaka jest (powinna być) ich rola w tym cyrku. Nie zmienia mojej oceny podjęta przez zwołany naprędce zespół orzekający Trybunału, po fali zasłużonej krytyki, decyzja podtrzymująca stanowisko federacji. Czy słusznie? Skoro tak orzeczono, to pewnie w myśl bezdusznych i zwyczajnie głupich, nieżyciowych przepisów wszystko jest w porządku. Ale czy na pewno?

Żeby zaś nie było tak jednostronnie. Primo. Karomierz był konsultowany z klubami. Jeśli więc „olało” się wniesienie uwag, klepiąc podłożony papier bez czytania, to pretensje do… lustra. Inaczej jeśli klub (kluby) protestowałyby lub wnosiły uwagi, które nie zostały uwzględnione. Tak jednak zdaje się nie było. Zatem najpierw podpisujemy co dają, a potem płacz nad rozlanym mlekiem. Secundo. Nie wiem, czy rzeczywiście np. Ostrów nie ma, nie miał i nie będzie miał kasy na zapłatę depozytu(?) z innego źródła niż wypożyczenie najzdolniejszego juniora. A może też zabawili się w spryciarzy i zakpili z PZM. Wykorzystując okazję sprzedania światu wiarygodnej bajeczki o rzekomej „konieczności”, oddali młodzieżowca za przyzwoitą cenę. Wobec własnych fanów są czyści. Potem dajmy na to Trybunał odwołałby, bądź zawiesił kary finansowe, ale transfer już klepnięty, więc sprzedałoby się gawiedzi nową bajeczkę z cyklu „Gdybyśmy o tym wiedzieli wcześniej”. Jak jest wiedzą jedynie w Ostrowie i Wrocławiu, acz nie zmienia to faktu parszywej i urągającej zdrowemu rozsądkowi, pierwotnej kolejności postępowania PZM. Gdybyż bowiem najpierw pojawiło się orzeczenie Trybunału, a po nim mijał termin zapłaty – nikt nie miałby pretensji. A Ostrów podstaw działania na alibi. Czym się skończyło? Na kolanie Trybunał „Orzekł” jednak przed terminem zapłaty. Koniec końców więc słaby, nie szkolący Ostrów zafundował sobie filię (Seniuk, Krawczyk) w doskonałym, bogatym i nie urągającym zasadom Wrocławiu. Zwolennicy spiskowych teorii znowu mają używanie. O tempora! O mores!

Z innej beczki. W Lublinie ściągają od Zmarzlika na potęgę. Sam mistrz rozpoczął. Minęło niewiele czasu i zaś… . Kubera, Jacek Holder – każdemu rodzina się powiększy. Rozumiem fascynację gwiazdą, ale… bez przesady. To już trąci nową wersją Pegasusa. Podsłuchali, podpatrzyli i… masz. Mówiąc serio. Gratulacje. Dbałość o przychówek również staje się powoli lubelską specjalnością. Skoro jednak szkolenie idzie mozolnie, to być może w tym szaleństwie jest metoda? Wszystkiego dobrego dla świeżo upieczonych przyszłych rodziców. Niekoniecznie pierworodnych, bo i recydywistów nie brakuje. W takim Wrocku dajmy na to, nową córeczką (drugą) pochwalił się Magic. Z tego jednakowoż nijak żużlowca nie da. Mimo znakomitych genów. Przyjdzie więc klubowi dalej kupować na potęgę.

A co z wyczekiwanym terminarzem Ekstraligi? No jest. Jest. Zrezygnowano z wersji lustrzanej. Tak, żeby się kibole nie zaczęli przypadkiem przyzwyczajać. Uzasadnienie? Żadne. No bo jakie mogło być dla zachowania pozorów logiki? Co jeszcze? Ogromne dysproporcje w przydzielaniu spotkań poszczególnym klubom (ze szczególnym uwzględnieniem starć domowych) między piątkiem a niedzielą. Jakiś klucz? Nie widzę żadnego. Jedni będą więc „specjalistami” od jazdy w piątki (Leszno), a inni dostąpią zaszczytu rywalizacji w niedziele, co akurat nie musi stanowić atutu, ani też wpływać korzystnie na wyniki sportowe drużyn. Finansowe klubów gospodarzy to już jednak znacząco. Jakiś ten terminarz musiał być, więc „jakiś” stworzono. Najbardziej będzie odpowiadał DMP 2024. To takoż jak co roku. Wyda się na fajrant.

I jeszcze drobiazg. Jak przewidywałem kilka tygodni temu znowu zagościmy mistrzowską(?) odsłonę Ice Speedwaya. Tym razem dwudniowe zmagania gladiatorów, wersja Euro, w Sanoku. Naturalnie z udziałem, wybaczcie, „reprezentanta” Polski Michała Knappa. Przypomnę. Domagam się informacji kto poniesie konsekwencje ciężkiej kontuzji naszego ściganta jeśli ten przystąpi do zawodów. A przystąpi z marszu, niemal bez treningu i na furze stanowiącej bardziej zabytkowy egzemplarz kolekcjonerski niźli przyrząd do równorzędnego ścigania. W ubiegłym sezonie PZM miał fart, bo się młody szczęśliwie nie sponiewierał. Chłopak się rwie, bo charakterny po sławnym wujku. Tyle, że nazwisko i chęci, takoż zadziorny charakterek nie wystarczą. Oderwie się gość od telewizyjnego pilota i euforycznie rzuci na lep występu przed kamerami po drugiej stronie szkiełka. A jeśli, tfu, tfu, przydzwoni i nie wstanie? Może chociaż „władze” wykażą więcej rozsądku w tym pędzie po kasę? Michał potrzebny jest tylko na sztukę, by uzasadnić rozegranie imprezy nad Wisłą (ściśle – Sanem, ale to dopływ) i ewentualną transmisję w TV. Kasa musi się zgadzać. Tylko, że nie Knappowi? Dla jasności. Nie mam nic przeciw polskim rundom Euro w ice speedway`u nawet z udziałem naszego zawodnika, ale… .Na czele ze zdrowym rozsądkiem. Jeśli mamy człowieka regularnie trenującego, czytaj minimalizującego ryzyko poważnego urazu w turniejach, z rosnącym prawdopodobieństwem osiągnięcia sukcesu sportowego w pakiecie – jak najbardziej. Tylko na takiego grajka potrzeba czasu i inwestycji, Czyli zbyt trudne dla federacji. Nie ma gwarancji, że startujący regularnie zawodnik nie zaliczy dzwona, walcząc o czołowe lokaty nie zaś podpisując listę startową. To fakt. Tyle tylko, iż zagrożenie takowym dzwonem u ślusarza oderwanego od imadła znacznie wzrasta. Z tym Michałem, który to pomagał śp.Grześkowi to trochę jak np.z Tomkiem „Suszi” Suskiewiczem, czy też Tomkiem Gaszyńskim. Oni też pół życia w parku maszyn. Ale w roli „menedżerów” zawodników. Napatrzyli się przez lata to powinni mieć teorię obcykaną. I co? Jutro wsiądą na żużlówkę zostając medalistami SGP? Niedorzeczne prawda? A w przypadku Knappa tego chcą, albo raczej próbują nam to wcisnąć leśne dziadki. No i jeziorko w Kneblowie z racji odwilży, wciąż bez lodu. Gdzie Michał miałby poćwiczyć choćby kilkanaście razy? Bez tego? Bez tego będzie jak w stwierdzeniu Andrzeja Koselskiego, legendarnego zawodnika i trenera z Bydgoszczy, który mając okazję spróbować czym to się je na lodzie, zrezygnował widząc przebierającego się w szatni Rosjanina Samorodowa. Tenże, zdaniem pana Andrzeja, miał wyglądać jak Chrystus po ukrzyżowaniu. Tyle. A przecież Samorodow regularnie trenował.

Święta za pasem. Czas „wzajemnie”, „zostaw, to na święta” i zajefajnych prezentów dzięki Providentowi. Zastaw się, a postaw się. Chore czasy. Kiedyś śp.ojciec wygłaszał przy wigilijnym stole podsumowanie roku. Nazywaliśmy je złośliwie z braćmi „Apelem poległych”. Potem zmarł. I tych „Apeli” brakuje. Na pasterkę śmigało się 3 kilosy z buta, bo… dziewczyny też szły, a odbywała się o północy. Atrakcja niemal jak pół tabliczki czekolady z orzechami pod choinką. Dziś markety stroją drzewko już 2 listopada… . Tradycyjnie ubieranie choinki to Wigilia i kłótnia kto zawiesi czubek. A na Trzech Króli trafiała do śmietnika. Już bez igieł. Było rodzinnie. U dziadków nawet 30 osób. Gwarno, bo dzieciaczki. Czekające i wyglądające pierwszej gwiazdki, a potem szczęśliwe, że Mikołaj przyszedł. Chciałoby się wrócić do dzieciństwa. Współcześnie mało realne. Komercja. Warto jednak zatrzymać się w biegu i… pobyć ze sobą. Czego i Wam życzę. Posłuchajcie tekstu pieśni Gintrowskiego poniżej. Warto