Artur Bujnowski zawodnik speedrowerowy, obecnie Harpagana Zielona Góra i jednocześnie trener Szarżaków Wrocław opowie nam o swojej karierze, trudach bycia trenerem własnego syna ale i planach na przyszłość. Zapraszamy na pierwszą część rozmowy z Bujonem
Na wirażu: Czy Artur Bujnowski zakończył już swoją karierę speedrowerową?”
Artur Bujnowski: Ciekawe pytanie, na pewno będę przy speedrowerze dopóki nie minie zapał i chęć trwania przy nim. A w jakim charakterze to ciężko teraz stwierdzić. I też, umówmy się, kariera to huczne w moim przypadku określenie.
Niektórzy kończą, potem wracają. I dobrze. Powroty są ok. Ja póki co w tym trwam mniej lub więcej jakoś od 1999 w różnych rolach. Speedrower to jednak coś więcej niż sport. To nie tylko wyścig, do startu gotów, walka, meta i na chatę. To specyficzne relacje, historie, więzi, znajomości. Klimat. Można by długo.
Wracając do pytania to teraz dodatkowym bodźcem by być przy tym zamieszaniu bardziej, to na pewno chęć i rozpoczęta przygoda z rowerkami przez mojego Janka.
Nw: Jak do tej pory reprezentowałeś barwy 3 klubów – ZKS Zielona Góra, Tornado Poniec oraz Harpagan ZG. Czy w związku z tym, że na stałe mieszkasz we Wrocławiu nie chciałeś zostać zawodnikiem Szarży, która również jak i Harpagan w przyszłym sezonie wystawi drużynę w 1 lidze?
AB: Póki co skupiłem się w minionym 2020 roku na rozruch związany z żakami Szarży czyli Szarżakami (uśmiech) A czy zostanę kiedyś zawodnikiem Szarży? Zobaczymy jak to się wszystko poukłada. Na pewno jednak pokręcę znacznie więcej kółek na wrocławskim torze niż w ostatnim czasie.
No i muszę też śledzić rynek transferowy i okienka, ruchy w klubach CS. Bo w aneksie mojej umowy będzie zapis, że nie pojadę w meczu przeciwko Kokosowi. To niezmienne. I to nie dlatego, że On widzi tylko kaski w wyścigu. Pewne jest też to że z Nim i kilkoma innymi dinozaurami, mistrzami i młodymi asami będziemy reprezentować Harpagan Zielona Góra w 2021 roku.
Nw: Jesteś trenerem najmłodszych zawodników Szarży. To odpowiedzialne zajęcie. Jesteś w stanie pogodzić obowiązki trenera żaków oraz pierwszoligowego zawodnika?
AB: Mam szczerą nadzieję, że uda się to wszystko dogadać, dograć tak, aby żadna ze stron nie ucierpiała. Na chwilę obecną czekamy na szczegóły odnośnie rozgrywek, itd. Myślę, że jeśli chodzi o ewentualne kolizje terminów z powiedzmy 1.ligą i zawodami „Młodych” to sobie poradzimy i się dogadamy. Tu akurat nie widzę zagrożenia.
Nw: Szkolisz min. swojego syna Jana, Antka Szymańskiego syna Marcina, czy też Tomasza Górala, syna przeprowadzającego z tobą wywiad. Czy nie wyczuwasz jakiejś specjalnej presji rodziców na tobie podczas treningów? Trudno w takiej grupie zajmuje się swoim synem?
AB: Wiadomo, iż w czasie treningu realizuje się założenia przedtreningowe itd. Na pewno o wiele łatwiej jest prowadzić zajęcia, gdy jest minimalna ingerencja rodziców, ale nie da się tego uniknąć. To są najmłodsi, oczka w głowie, no a sport ten jest widowiskowy, kontaktowy i czasem po prostu „porywa”. To normalne. Grunt, aby wypośrodkować troskę o dzieciaki i nadambicję ze strony rodziców. Ale zdaje sobie sprawę jakie to jest trudne.
O tyle ciekawie jest mieć w grupie syna, iż czasem nie traktuje mnie jako trenera, a jako tatę i nie ma co się dziwić. Z tym, że myślę, że mamy już kilka rozmów, które uświadomiły Janka i to już za nami.
Jest też o tyle łatwiej iż Jachu chodzi, no chodził bo teraz przerwa, na basen, koszykówkę i tam mając kontakt z trenerami nauczył się podstawowych zasad takiej relacji trener-uczeń.
Jeśli chodzi o mój punkt widzenia realizacji treningu syna, to na pewno czasem jest coś co chcę podpowiedzieć, udzielić rady, ale nie zawsze jest czas, więc czasem nadrabiamy to po treningu.
Trzeba zdawać sobie z tego sprawę, że taka sytuacja to mimo wszystko w dużej mierze też utrudnienie dla Janka, gdyż taty nie ma w czasie treningu na wyłączność.
Nw: Jak oceniasz najmłodszych Szarżaków? Mają chęci i zapał do trenowania? Widzisz w nich potencjał na przyszłych mistrzów?
AB: Z całej ekipy ponad 30-stu może i bliżej 40-stu Młodych zawodników i zawodniczek, którzy przez 2020 pojawili się na Krajewskiego na pewno jest grupa wyróżniających się na tle innych itd. Ale nikogo nie należy szybko skreślać. Tutaj skoki rozwojowe mogą nastąpić nagle.
Na pewno bardzo cieszą i budują sukcesy żaków Tomka i Antka w Indywidaualnym Pucharze Polski i Tomka tytuł IMPŻ U6. To tak patrząc na to stricte sportowo, wynikowo. Natomiast dla każdego z przychodzących na trening dzieciaków należą się ogromne słowa uznania, za ambicję, chęci do jazdy i postawę. Trzeba pamiętać, że pomimo, iż jest to dla nich początek rywalizacji, to jest to sport kontaktowy, gdzie potrzebna jest przede wszystkim odwaga i siła, a tego póki co dzieciakom nie brakuje.
Nw: W styczniu miała wystartować Akademia Speedrowera. Jednak obostrzenia związane z koronawirusem zastopowały rozpoczęcie zajęć. Na pewno masz już opracowany plan treningów. Czy zdradzisz nam trochę więcej szczegółów dotyczących akademii?
AB: Zobaczymy, kiedy będziemy mogli wrócić do w miarę normalnych warunków, abyśmy mogli rozpocząć. Jeśli uda się jescze w styczniu, to na początek sala gimnastyczna, która poza rozruchem naturalnie ponowi kontakty, relacje między młodymi żakami, itd. A potem wyczekiwanie pogody i ..na tor : do startu, gotów.
Nw: Większość z trenujących żaków Szarży, w przyszłym sezonie będzie w swych kategoriach wiekowych tymi młodszymi. Zapewne trudniej będzie o sukcesy takie jak w minionym sezonie. Czy prezes wyznaczył jakieś minimalne miejsca które muszą osiągnąć najmłodsi, czy na razie mają się dobrze bawić, a start w zawodach jest kolejnym zdobywaniem przez nich doświadczeń i oswajaniem się z atmosferą zawodów?
AB: Nie ma presji. Przede wszystkim zabawa, ale połączona z coraz poważniejszą rywalizacją. Motywowanie, wskazówki i nauka, nauka, objeżdżanie, upadki i nauka.
W tym wszystkim oczywiście ważna jest też konsekwencja i wpajanie tzw. kultury sportu z jaką mamy do czynienia w przypadku uprawiania różnych dyscyplin przez najmłodszych np. w Wielkiej Brytanii.
Nw: Wróćmy do historii. Koniec lat 90-ych ekipa Powstańców Warszawy. Gdzie rozgrywaliście swoje pierwsze mecze i z którą z drużyn były najbardziej zacięte spotkania?
AB:Nasz domowy tor na Powstańców Warszawy to gruboziarnisty asfalt dookoła wierzby i placu zabaw. Prosta startowa i start na boisku do kosza. 10 metrów za startem mały krawężnik. Drugi łuk okalał niski murek 30cm, na którym olejną farbą, jak się dobrze przyjrzeć widać jeszcze napisane BUJON i Gołąb. Jazda oczywiście rowerami różnymi, góralami i innymi poprzerabianymi bmx’ami i też już wigrusami pod koniec. Wtedy bardziej stawialiśmy na zawody wewnętrzne w których jeździli m.in.: Tomek „Macho” Machowiak, Adam „Laczek” Lach, Paweł „Gołąb” Gołębiowski, Paweł „E.T.” Franciszkowski, Wojtek Łużny, Piotrek „Mrówka” Szrama – tu akurat należy też wspomnieć o starszym bracie Piotrka, legendzie Powstańców – Pawle Szrama. To z Nim pierwsze walki na łokcie na torze na chociażby parku na Owocowej w Zielonej Górze rozgrywał Paweł „Kojo” Kokot. Fantastyczny to był czas. To se ne vrati. Przy okazji pozdrawiam wszystkich z toru z Powstańców.
Nw: Wiem, że powtórzę to pytanie po raz kolejny, ale nie mogę się powstrzymać. Pochodzisz z Zielonej Góry, miasta w którym dominuje żużel. Czy próbowałeś swoich sił w speedway? Czy brak startów związany był z prozaicznym powodem?
AB:Miałem w wieku 12-13 lat motorynkę, którą potem wujek przerzucił do bardziej sztywnej ramy po jakimś komarze. Nawet hak był z prawej sztywny. „Katowałem” ją na torze takim około 95 metrów w Przylepie, koło domu Babci. Jeździłem sam lub z kuzynkami, Tatą lub wujkami. W tym czasie poznałem też Irka Kwiecińskiego, więc i kilka razy z nim pojeździłem na czas. Pamiętam też, że i nawet z młodym Patrykiem Dudkiem, wtedy 5-6 letnim, kilka kółek na tym torze pokręciliśmy. Przyjeżdżał wraz z tatą Sławkiem i mamą do mojego wujka mieszkającego obok, więc zawsze gdzieś tam swojego minicrossa miał w busie u Taty.
Wracając do motorynki to opanowana była całkowicie, w tym jazda na jednym kole, z jedną ręką, jaskółka itd. I przyszedł taki czas, że przez moment się zastanawiałem, nawet już chciałem pytać o zgodę rodziców, by się zapisać, ale nie wiedzieć do dziś z jakiego powodu, po prostu odpuściłem. Potem przyszły rowery i tak to wyszło. Może i dobrze, bo ciężko pewnie byłoby wygrywać Grand Prix z takim wzrostem.
cdn…
Fotografie z archiwum Bujona