Toruń. 2 maja 1956. Dzień pogrzebu Zbigniewa Raniszewskiego. Polscy działacze żużlowi nie potrafili uszanować ogromnego bólu wdowy po zmarłym tragicznie Zbigniewie Raniszewskim. Inaczej – celowo to zrobiono. Przed samym pogrzebem zrozpaczonej kobiecie podsuwają do podpisania dokument. Okazało się, że wdowa złożyła podpis pod pismem w którym zrzeka się jakichkolwiek roszczeń z tytułu śmierci męża. Z tego też powodu przepadła okazja na wysokie odszkodowanie. Rodzina zmarłego nie otrzymała ani grosza z tytułu tragicznej śmierci Zbigniewa Raniszewskiego podczas zawodów w Wiedniu.
To nie pierwsza i nie ostatnia oburzająca kwestia związana ze śmiercią żużlowca Zbigniewa Raniszewskiego.
Jak podaje rodzina zmarłego problemy najbliższych zaczęły się już po wypadku:
Zbyszek w trumnie został wysłany z Austrii wagonem towarowym do Polski. Nagle ślad po nim zaginął. Uruchomiono poszukiwania. Jedna osoba z rodziny znalazła wagon towarowy ze Zbyszkiem w środku – stał na bocznicy w Czechach (!). Nie wiemy co oni kombinowali, bo odnaleziono ten wagon szybciej. Stąd też ciągle przekładano datę pogrzebu.
Warto dodać, że trumna była zabita deskami. Tym bardziej komplikowało to odnalezienie zwłok. Tydzień nam – jako rodzinie – zajęły poszukiwania.
Na pogrzebie wdowa po Zbyszku oglądała go w trumnie. Mówiła, że nie miał żadnego śladu po wypadku. Wyglądał najzwyczajniej jakby spał. Mówiła, że wyglądał jakby był z wosku.
Ale to jeszcze nie wszystko związane ze śmiercią żużlowca. Rodzina miała spory problem z samym faktem sprowadzenia zwłok do Polski. Chodziło o koszty transportu. Ponadto Austriacy prowadzili badania nad przyczyną zgonu Zbigniewa Raniszewskiego.
Ostatecznie austriacki Motorrenclub – organizator zawodów – zobowiązał się pokryć koszty transportu zwłok żużlowca oraz pogrzebu, przeznaczając na ten cel 15 tysięcy szylingów austriackich. Rodzina, za pośrednictwem strony Raniszewski.com.pl, przedstawia dość smutną wersję zdarzeń. 50% tej kwoty miało zostać przywłaszczone przez PZM lub Ambasadę w Wiedniu. W dokumentach, które można znaleźć na stronie poświęconej zmarłemu zawodnikowi, widnieje informacja, że wdowie po zmarłym, jako zapomoga, należała się cała ta kwota. Miała ona zostać odebrana w Polsce w formie towarów o tej wartości. Niestety ani pieniędzy, ani towarów wdowa po Raniszewskim nie ujrzała.
Po wielu perturbacjach ciało tragicznie zmarłego Zbigniewa Raniszewskiego trafiło do Torunia, najpierw zrobiono wielką tajemnicę z daty pogrzebu. Ciało Polaka w Toruniu było wystawione w domu przy ul. Grudziądzkiej (restauracja „U Ranichy”). Kibice mogli tam pożegnać się ze swoim zmarłym idolem. Nad spoczywającym w trumnie Raniszewskim umieszczono szybę, umożliwiając w ten sposób ostatnie spojrzenie na wielkiego mistrza.
Gdy datę pogrzebu podano do publicznej wiadomości, to później dwukrotnie ją zmieniano. Wszystko zapewne po to, by odwrócić uwagę od tragicznych okoliczności śmierci i sprawić, by zainteresowanie pogrzebem spadło. Władzy nie udała się ta sztuczka. Legendzie toruńskiego żużla w ostatniej drodze towarzyszył tłum fanów. Na pogrzebie pojawili się także przedstawiciele PZM. Kondukt pogrzebowy uformował się na ul. Kościuszki. Trumna z ciałem Zbigniewa Raniszewskiego jechała na samochodzie ciężarowym w powodzi kwiatów i wieńców.
Pod dużą presją społeczną oraz po artykule z 3 czerwca 1956 r w tygodniku Motor pt „Zmowa milczenia” domagano się powołania specjalnej komisji, która zbadała by i rzetelnie wyjaśniła sprawę śmiertelnego wypadku Zbigniewa Raniszewskiego w Austrii. GKKF (Główny Komitet Kultury Fizycznej) powołał trzyosobową komisję składającą się z przedstawicieli GKKF, PZM i Gwardii. Jednak z powodu różnych piętrzących się trudności komisja ta nigdy nie zebrała się. Sprawa Raniszewskiego poszła w zapomnienie.
Rodzina zmarłego Zbigniewa Raniszewskiego próbowała dociec prawdy o śmierci członka swojej rodziny. Zeznania świadków pokrywały się i generalnie broniły organizatorów zawodów w Wiedniu. Przerażające jest to, że zeznania – nawet Polaków – podają, iż organizator należycie przygotował imprezę do odbycia zawodów na torze w Wiedniu, a betonowe schody były zabezpieczone ogromnymi belami ze słomy. Podawano też informację, iż rzeczone schody były poza torem żużlowym.
Zeznający w sądzie zabezpieczali w ten sposób interesy organizatorów i zdejmowali niejako odpowiedzialność z tych osób za śmierć polskiego zawodnika.
Rodzina tragicznie zmarłego Zbigniewa Raniszewskiego długo walczyła w sądach o sprawiedliwość i poznanie faktycznych przyczyn śmierci.
Jednak wobec powszechnie panującej zmowy milczenia i braku jakiejkolwiek pomocy ze strony polskich władz w tym władz PZM, w Austrii sprawa została przegrana w każdej instancji. Procesu nie udało się wytoczyć w związku z brakiem winnych (wg Sądu Austrackiego, Austria uwolniła się od odpowiedzialności wskutek wydanej zgody PZM / Pana Manczarskiego – jako polskiej strony – na start w zawodach).
Na końcu prokurator odmówił wszczęcia postępowania wskutek przedawnienia się sprawy; potraktował sprawę – o niedopełnienie obowiązków służbowych, nieumyślne spowodowanie śmierci i z czynu niedozwolonego organizatorów (niezapewnienie bezpieczeństwa) – jako występek, którego okres przedawnienia to 5 lat.
Odradzano także (Ambasada PRL w Austrii) wszelką walkę o odszkodowanie. W dniu pogrzebu (ok. 15 min przed wyprowadzeniem zwłok) do wdowy po Śp. Zbyszku zostały podłożone (przez delegatów z PZM) dokumenty do podpisu, że nie będzie się rościło pretensji do PZM (jako współorganizatora) o to co się wydarzyło.
Przez wiele lat rodzina nie miała dostępu do żadnych oficjalnych i prawdziwych informacji z tego tragicznego test meczu żużlowego.
Jednak krewni zmarłego żużlowca nie ustawali w dotarciu do prawdy tragicznych zdarzeń z dnia 21 kwietnia 1956 r.
Powstała strona internetowa https://www.raniszewski.com.pl/ na której można znaleźć wiele materiałów związanych z heroicznym wręcz bojem rodziny, która walczyła o prawdę po śmierci Zbigniewa Raniszewskiego. Zamieszczone są tam min. zeznania świadków z procesu po śmierci polskiego żużlowca.
Dzięki uporowi kibica żużlowego, ówczesnego posła, Łukasza Borowiaka w 2012 r udało się, po interwencji w ambasadzie w Wiedniu, dotrzeć do dwuminutowego filmu austriackiej kroniki filmowej z tragicznego meczu Austria – Polska rozegranego 21 kwietnia 1956 r w Wiedniu.
Austriacy zgodzili się sprzedać film za 550 euro. I tu pojawił się kolejny problem. Jak przekazuje rodzina zmarłego Zbigniewa Raniszewskiego w mediach społecznościowych:
Jeszcze jedna kwestia. Odkupienie filmu za 550€. Rozmawialiśmy w sprawie wykupu i wpisanie do historii klubu toruńskiego i bydgoskiego. Żaden z klubów nie chciał wyłożyć ani złotówki. Stąd też błyskawiczna reakcja Pana Jasiakiewicza, za co serdecznie jeszcze raz dziękujemy.
Tak więc po ponad 56 latach od tragicznych wydarzeń w Wiedniu pojawił się film dokumentujący jak faktycznie przebiegały wydarzenia podczas tragicznego test meczu Austria – Polska w dniu 21 kwietnia 1956 r.
Bardzo smutne jest to, iż koledzy śp. Zbigniewa Raniszewskiego, którzy brali udział w tym meczu opowiedzieli się po stronie organizatorów – broniąc ich przed poniesieniem odpowiedzialności za śmierć swojego kolegi. Nawet Andrzej Krzesiński, który przed wypadkiem Zbigniewa Raniszewskiego zderzył się z betonowymi schodami na stadionie, a po wypadku stracił przytomność i został odwieziony do szpitala twierdził, iż betonowe schody były właściwie zabezpieczono nie tylko słomą ale także workami z piaskiem… Dzięki min takim zeznaniom kolegów Raniszewskiego ostatecznie zdecydowano się zaklasyfikować śmierć żużlowca jako nieszczęśliwy wypadek. Taką decyzję przedstawiono rodzinie zmarłego.
Poniżej prezentujemy film z tragicznego wypadku Zbigniewa Raniszewskiego podczas meczu Austria – Polska rozegranego w dniu 21 kwietnia 1956 r w Wiedniu.
Dla kontrastu prezentujemy zeznanie Karla Schranza z austriackiego Motorrenklubu – organizatora tych zawodów: Tor był bardzo dobrze zabezpieczony 21 workami z sianem, które miały być umieszczone nie tylko wokół toru, ale także dodatkowo zabezpieczać każde z betonowych schodów. – Jeśli jedna z gazet doniosła, że wzdłuż i wszerz przy miejscu wypadku nie było widać żadnego worka ze słomą, to nie zgadza się to z rzeczywistością. Pozostaję przy swoim twierdzeniu, że worki ze słomą zostały w sposób przeze mnie opisany ułożone przy miejscu wypadku i to już dnia poprzedzającego, gdy odbywały się treningi. Worek ze słomą ma około 2,2 metra wysokości i około 1,4 metra szerokości. Jest on wypchany do grubości metra twardo upchaną słomą.
Dodawał, że po wypadku żużlowca na torze miało znajdować się mnóstwo słomy, pochodzącej z rozerwanych przez motocykl Polaka worków.
Na filmie doskonale widać, że zeznania świadków to było jedno wielkie kłamstwo…
Więcej o Zbigniewie Raniszewski pisaliśmy w artykule: Zbigniew Raniszewski urodził się 95 lat temu
Z kronikarskiego obowiązku:
W kwietniu 1956 roku najlepsi polscy żużlowcy udali się na trzy testmecze do Austrii. Ich przeciwnikami mieli być gospodarze wzmocnieni Niemcem Seidlem oraz Anglikiem Bishopem. Inaugurację towarzyskich pojedynków zaplanowano na 21 kwietnia. Areną zmagań miał być wiedeński obiekt charakteryzujący się… brakiem band!
Raniszewski nie czuł się zbyt pewnie na torze we Wiedniu. Najpierw wraz z Mieczysławem Połukardem ulegli w stosunku 1:5 parze Bishop – Unterkofler. W piątym biegu dnia zanotował defekt, a w VIII pokonał tylko Hofmeistera. W XIII biegu nie nawiązuje walki z przeciwnikami.
Towarzyski mecz rozegrany 21 kwietnia 1956 r na Praterze w Wiedniu zakończył się wynikiem 45 – 38 dla Austrii. Zaliczono wynik uzyskany po XIV wyścigach. W biegu XV startowali Kapała i Raniszewski (Polska) oraz Bishop i Stile (Austria). Wyścig zakończył się tragicznie. Zbigniew Raniszewski w wyniku uderzenia w niezabezpieczone, betonowe schody znajdujące się na torze poniósł śmierć na miejscu.
Dziękuję bardzo za możliwość wykorzystania archiwalnych materiałów rodzinie Zbigniewa Raniszewskiego, tragicznie zmarłego 21 kwietnia 1956 r.