10 stycznia to dzień, w którym na świat przyszło dwóch zawodników wrocławskiej Sparty. W 1945 roku urodził się jeden z najwybitniejszych zawodników drużyny ze stolicy Dolnego Śląska – Jerzy Trzeszkowski. O liderze Sparty z przełomu lat 60 i 70-ych XX wieku pisaliśmy w artykule Jerzy Trzeszkowski kończy dziś 77 lat. Drugim wrocławskim zawodnikiem z 10 stycznia jest Sławomir Gonciarz.

Sławomir Gonciarz urodził się 10 stycznia 1966 roku we Wrocławiu. Jest wychowankiem Sparty Wrocław. Licencję żużlową nr 923 zdobył w 1984 roku. Jako, że mieszkał na Biskupinie oczywistym wyborem młodego chłopaka był żużel.

Niestety jego starty przypadają na najgorszy okres w historii wrocławskiego żużla. Jak podaje strona wts:

14 lipca 1984 jest w historii wrocławskiego sportu żużlowego datą bardzo znaczącą. Otóż w tym dniu  wygraliśmy jedyny pojedynek w całym sezonie 1984 (46:41 z Włókniarzem Częstochowa. Barw wrocławian bronili: Krzysztof Kałuża, Karol Kułtucki, Wojciech Kończyło, Andrzej Tanaś, Arkadiusz Tanaś, Marek Podpora, Ryszard Jany oraz Henryk Zieja), a na kolejny wygrany mecz Sparty Wrocław jej kibice musieli czekać aż do 1 maja 1987 roku (wygrana na Stadionie Olimpijskim 51:39 z GKM-em Grudziądz, skład Sparty: Marek Bzdęga, Jacek Rykier, Arkadiusz Zielonko, Waldemar Korczyński, Henryk Piekarski, Sławomir Gonciarz, Grzegorz Malinowski oraz Andrzej Cichy). Ten niemalże trzyletni okres bez żadnego wygranego meczu ligowego jest „rekordem” w całej historii istnienia polskiego sportu żużlowego i obiektywnie patrząc, raczej będzie trudny do pobicia. Dodatkowo w tym czasie wrocławianie ustanowili jeszcze jeden mało chlubny rekord: 1 września 1985 roku w  Gnieźnie przegrali mecz 75:14, w związku z czym nie zdołali zapisać na swoim koncie nawet „urzędowych” 15 punktów, które zespół w meczu zdobyć po prostu musi…

Lata 1984- 86 były bardzo ciężkie i tylko dzięki grupie zapaleńców czarny sport w stolicy Dolnego Śląska nie umarł. Zespół w tych latach przegrywał każdy z meczy różnicą blisko 40 punktów, brakowało motocykli, części zamiennych, kibiców… Ogólnie brakowało wszystkiego. Światełko w  tunelu pojawiło się w sezonie 1987, kiedy to zespół został wzmocniony i zaczęły pojawiać się pierwsze, ale jakże wtedy ważne dla przetrwania tego sportu we Wrocławiu sukcesy.

Debiut młodego Sławomira nie wypadł zbyt okazale. W meczu 6 rundy ówczesnej drugiej ligi żużlowej, 24 czerwca 1984 roku wrocławska Sparta walczyła na wyjeździe ze Śląskiem Świętochłowice, w którym jeszcze występował Paweł Waloszek – legenda polskiego speedwaya. (Śląsk w 1984 r. wygrał 2 ligę i awansował do 1 ligi). Zresztą zasłużony zawodnik Śląska był najlepszym jeźdźcem tamtego meczu – zdobył 13 pkt plus bonus w 5 biegach. Gospodarze wygrali 67-23. Punkty dla Wrocławian zdobywali tylko Arkadiusz Tanaś 12 (6), Wojciech Kończyło 7+1 (6) oraz Henryk Zieja 4 (5). Sławomir Gonciarz miał w tym spotkaniu nr 7 i wystąpił w czterech biegach. W dwóch pierwszych miał defekty, a w kolejnych do mety docierał ostatni.

W 1984 roku Sławomir Gonciarz wystąpił jeszcze tylko w jednym meczu. Było to również na wyjeździe w spotkaniu 9 rundy 2 ligi w Tarnowie. Wicemistrz 2 ligi 29 lipca 1984 wygrał ze Spartą 70-20. Sławomir Gonciarz w pierwszym swoim starcie dojechał do mety trzeci i tym samym zdobył swój pierwszy punkt na żużlowych torach. W dwóch kolejnych biegach przyjeżdżał na czwartym miejscu.

Kryzys wrocławskiego żużla trwał na dobre. Brakowało pieniędzy i kibiców, których na Stadionie Olimpijskim pojawiało się maksymalnie 300. Podczas meczów z drużyną z Ostrowa przyjezdnych było niemalże tyle samo co wrocławskich fanów. I wtedy pojawiały się kłopoty. Brakowało biletów, programów, gdyż zazwyczaj nie było aż tyle potrzebnych…

W 12 rundzie meczów o mistrzostwo 2 ligi, 24 sierpnia 1986 roku Sparta walczyła na wyjeździe z Motorem Lublin. Wrocławianie „planowo” przegrali to spotkanie 24-66. Wówczas Sławomir Gonciarz zanotował pierwsze indywidualne zwycięstwo w swojej karierze żużlowej. Po defekcie w pierwszym starcie. W swoim drugim biegu, a piątym w tym spotkaniu Gonciarz wystąpił w kasku żółtym z pola A. Wspólnie z Waldemarem Gawłem Spartanie podwójnie pokonali parę Motoru Roman Feld-Dariusz Śledź.

Była to jedyna wygrana Wrocławian w tym spotkaniu i jedyne indywidualne zwycięstwo zawodnika Sparty. Gonciarz zdobył w tym meczu 6 punktów w pięciu biegach.

W kolejnych latach było już tylko lepiej. Najlepszym sezonem Sławomira Gonciarza był rok 1989. Ogółem w tamtym sezonie w DMP II ligi w barwach Sparty wystąpiło aż 13 zawodników. Sławomir Gonciarz pojechał w 13 spotkaniach ligowych. Wziął udział w 65 biegach, z których 31 wygrał (48% wszystkich startów). Zdobył 133 punkty i 5 bonusów, co dało mu średnią 2,123 pkt/bieg. Była to druga średnia w drużynie Sparty. Najlepszą miał wówczas Henryk Piekarski (2,378 pkt/bieg w 14 meczach).

Biorąc pod uwagę stan wrocławskiego speedwaya w pierwszej połowie lat 80-ych XX wieku, za sukces należy uznać udziały Sławomira Gonciarza w finałach srebrnego i złotego kasku.

W 1985 roku zajął 15 miejsce w finale Brązowego Kasku (turnieje finałowe rozgrywano w Gorzowie Wlkp. i Zielonej Górze). Dwa lata później zajął 14 miejsce w finale Srebrnego Kasku (zawody finałowe w Bydgoszczy i Gnieźnie).

W finale Złotego Kasku rozegranym 7 lipca 1984 jako rezerwa toru w jednym biegu zanotował defekt motocykla.

W wieku 26 lat w 1992 roku Gonciarz reprezentował barwy GKM-u Grudziądz. Wystąpił wówczas w 7 meczach osiągając średnią 0,600 pkt/bieg. W 1993 roku wystąpił w jednym biegu będąc zawodnikiem drużyny z Ostrowa Wlkp. Na tym zakończył swoją przygodę ze speedwayem.

Sławomir Gonciarz podczas trwającej 10 lat kariery żużlowej (z tego 8 sezonów w Sparcie Wrocław) występował na zapleczu najwyższej klasy rozgrywek ligowych. Wystąpił w 88 meczach. Odjechał 321 biegów. Zdobył 404 punkty i 47 bonusów. Co dało mu średnią z całej kariery 1,405 pkt/bieg.

Sławomir Gonciarz (Gonzo) na stałe wpisał się w pamięci kibiców Sparty Wrocław. Wielu z nich uważa, że był świetnym startowcem. I niestety jego talent z różnych powodów został zmarnowany. Oprócz tego na dystansie zawsze walczył do końca o wygraną. Nieraz przypłacał to kontuzjami. Poza tym fani zapamiętali go, iż przed każdym swoim biegiem robił przysiady.

Zdjęcie: spartanie.org