Powtórka we czterech zamiast wykluczenia. Kuriozum w meczu PGE Ekstraligi
Niedzielne spotkanie 1. kolejki PGE Ekstraligi pomiędzy Pres Grupą Deweloperską Toruń a Betard Spartą Wrocław (49:41) z pewnością zapisze się w historii polskiego żużla. Niestety, nie z powodu świetnego ścigania, którego w meczu nie brakowało, ale przez kuriozalną decyzję sędziego Michała Sasienia w biegu czwartym. Gospodarze ostatecznie odnieśli zwycięstwo, ale nad tym meczem na długo pozostanie cień skandalu.
Lambert wjeżdża w taśmę, a wykluczenia… brak
Czwarty bieg. Pod taśmą stają: Robert Lambert (kask czerwony), Daniel Bewley (biały), Antoni Kawczyński (niebieski) i Jakub Krawczyk (żółty). Światło zielone – procedura startowa rozpoczęta. Lambert rusza się jako pierwszy i… uderza w taśmę. Zrywa ją w klasyczny sposób. Nikt na stadionie – ani zawodnicy, ani kibice, ani komentatorzy – nie ma wątpliwości: zawodnik gospodarzy popełnił błąd i musi zostać wykluczony.
Tak się jednak nie dzieje.
Sasień zaskakuje wszystkich. Demski tłumaczy, ale nic nie wyjaśnia
Zamiast wykluczenia, sędzia Michał Sasień zarządza powtórkę… w pełnej obsadzie. Tak jakby taśma nie została dotknięta, a Lambert był bez winy. Gdy zdziwienie sięga zenitu, pojawia się oficjalna interpretacja: maszyna startowa uległa awarii. Tyle tylko, że żaden z zawodników – poza Lambertem – nie miał z nią problemu. Nikt nie zareagował na jej ewentualne opóźnienie. Jedynie zawodnik gospodarzy wjechał w taśmę. Czerwone światło przerywające procedurę startową nie zapaliło się. Zabłysło, gdy zawodnicy (poza Lambertem) byli już na pierwszym wirażu.
W „Magazynie PGE Ekstraligi” głos zabiera Leszek Demski, przewodniczący Kolegium Sędziów:
– Mimo że zawodnik dotknął taśmy, została ona anulowana, bo zaczep taśmy nie poszedł do góry. Doszło do awarii. Zgodnie z regulaminem, w wyniku wadliwego działania maszyny startowej i nieprawidłowego startu, cała procedura musi zostać powtórzona.
Demski tłumaczy długo, ale niejasno. Kibice i eksperci zgodnie oceniają: taśma została zerwana przez zawodnika, nie przez maszynę.
Cyrk na torze? Kibice: „Nasz cyrk, nasze małpy”
Komentarze w sieci nie pozostawiają złudzeń. Decyzja sędziego wzburzyła środowisko żużlowe:
„Nasz cyrk, nasze małpy. Dlaczego Lambert nie został wykluczony? #Panleszek już pewnie kopie za wymówką” – komentuje użytkownik X, @LokalnyMatador.
„Dla tych, którzy nie zauważyli. Tak wygląda taśma, po której zawodnik nie jest wykluczony” – ironizują kibice, dołączając zdjęcie zerwanej taśmy.
Wielu fanów wprost mówi o ustawieniu meczu, inni o „furtce interpretacyjnej”, która może prowadzić do nadużyć.
Skutki: torunianie wygrywają bieg 5:1
W powtórce Lambert i Kawczyński wygrywają z Bewleyem i Krawczykiem 5:1. Gospodarze wychodzą na pierwsze prowadzenie w meczu, którego już nie oddają. Jak zauważa Krzysztof Cegielski na antenie Canal+ Sport:
– Na pewno kibice wrocławscy mają dylemat, jak rozgryźć taśmę Lamberta. Bo jednak w nią wjechał i to nie po minucie, a może półtorej sekundy od zapalenia zielonego światła.
– Nas też to interesuje – wtórowała mu Daria Kabała-Malarz.
To nie jest sytuacja, która może pozostać bez echa. Na stole leży bowiem fundamentalne pytanie: czy regulamin dopuszcza takie rozbieżności w interpretacji?
Awaria tylko dla wybranych?
Najbardziej zastanawia to, że Lambert nie miał żadnej wiedzy o awarii, a mimo to jako jedyny wjechał w taśmę. Nikt nie wstrzymał procedury, kierownik startu nie dał sygnału o jej przerwaniu, nie było ostrzeżenia ani komunikatu. Skoro więc zawodnik dotknął taśmy po zapaleniu zielonego światła – powinien zostać wykluczony.
Wielokrotnie w przeszłości sędziowie przerywali procedurę z powodu awarii, zanim doszło do kontaktu z taśmą. Tym razem tego nie zrobiono. Dlaczego?
Żużel potrzebuje jednoznacznych przepisów
Jeśli dziś można nie wykluczyć zawodnika po ewidentnym zerwaniu taśmy, zasłaniając się awarią, której nikt nie potwierdził w trakcie zdarzenia, to otwieramy drogę do absolutnej dowolności w interpretacji przepisów. A to – jak piszą fani – wypacza wyniki meczów i godzi w wiarygodność całych rozgrywek.
Bo jeśli raz można powtórzyć bieg we czterech, mimo że zawodnik zrywa taśmę, to dlaczego nie można tego zrobić w kolejnych meczach? I kto o tym będzie decydował – sędzia, kierownik startu, serwis techniczny, a może… wynik?
Podsumowanie: potrzebne jasne reguły
Decyzja sędziego Sasienia to jeden z najgłośniejszych skandali sędziowskich ostatnich lat w polskim żużlu. Kuriozalne tłumaczenia Leszka Demskiego tylko dolały oliwy do ognia. Kibice i eksperci są zgodni: przepis o awarii maszyny startowej musi być jednoznacznie interpretowany. Tak, by nikt nie miał wątpliwości, kiedy bieg ma być powtarzany, a kiedy zawodnik powinien zostać wykluczony.
Dziś – niestety – wątpliwości są ogromne. A wynik meczu w Toruniu pozostanie kontrowersyjny na długo.
Sparta przegrała, ale to żużel przegrał najbardziej.