Za nami pierwsze weekendowe treningi ekstraligowych żużlowców na torze. W piątek zawodnicy wszystkich klubów mogli w końcu (niektórzy ponownie w tym sezonie) spróbować jazdy po stadionowym owalu.
Zawodnicy Sparty w komplecie uczestniczyli w piątkowo-sobotnich zajęciach. W treningu nie mogło zabraknąć zawodników stanowiących trzon drużyny w sezonie 2019 – w tym Maksyma Drabika. Swoich sił na wrocławskim torze próbował również nowy zawodnik Sparty Daniel Bewley, jeszcze w kewlarze ROWu Rybnik z poprzedniego sezonu.
Pierwsze jazdy na torach żużlowych w Polsce przebiegały bez większych problemów, z wyjątkiem dwóch zdarzeń, które miały miejsce w Lublinie i Lesznie.
Podczas pierwszego treningu na torze Motoru, Paweł Miesiąc zahaczył o bandę i upadł. Jak podaje sam zawodnik – nic się nie stało i jest „tylko” poobijany. Już zapowiada udział w kolejnych treningach.
Należy zwrócić uwagę na fakt, iż pierwsze treningu zazwyczaj służą „rozjeżdżeniu się”. Później należy dopasować jak najlepiej sprzęt. Jednak niecałe dwa tygodnie do rozpoczęcia rozgrywek ligowych nie jest to dużo czasu.
Do niecodziennej (dla osób postronnych i nie znających tematu szerzej) sytuacji doszło po sobotnim treningu w Lesznie. Jeden z czołowych polskich żużlowców, Jarosław Hampel pożegnał się z pozostałymi zawodnikami Unii. Wszystko wskazuje, że były zawodnik min. Sparty i Falubazu zostanie wypożyczony do ROWu Rybnik.
Taka sytuacja w Lesznie nijak się ma do zapowiedzi włodarzy klubu po sezonie 2019, iż chcą utrzymać cały „złoty skład” na sezon 2020. Plan był na pewno bardzo dobry. Wówczas (jesienią) zatrzymano wszystkich zawodników z sezonu 2019. Tym sposobem, nie wzmocniono żadnej z drużyn, która rywalizowałaby z Unią Leszno o tytuł DMP w sezonie 2020.
Gdyby nie koronawirus i zawieszenie rozgrywek ligowych, a co za tym idzie mniejsze lub większe problemy z pieniędzmi na zawodowy sport – w tym żużel, prawdopodobnie nikt z Leszna nie musiałby się przenosić do innego klubu. A Jarosław Hampel podczas walki na torze udowadniałby swoją wyższość nad kolegami z zespołu jak np. Bradym Kurtzem, czy Jaimonem Lidseyem.
Na pewno pandemia zachwiała finansami wielu klubów. Do tego doszły bardzo długie negocjacje dotyczące podpisania obniżonych kontraktów przez Emila Sayfutdinova i Piotra Pawlickiego. Koniec końców obaj są w drużynie Unii Leszno i obaj trenowali w Lesznie podczas ostatniego weekendu.
W przypadku finansów klubów żużlowych (a właściwie braku pieniędzy na funkcjonowanie w sezonie 2020) być może znaczenie ma fakt, iż np. żużlowcy Unii Leszno – wspomniani już Jaimon Lindsey czy Brady Kurtz bardzo długo podróżowali z Australii do Polski, spóźniając się na wyznaczoną dla wszystkich żużlowców zbiórkę w Polsce.
Dla porównania – zawodnicy wrocławskiej Sparty, Tai Woffinden, Max Fricke, czy Gleb Czugunov dotarli do Wrocławia czarterowymi samolotami opłaconymi przez klub.
Nie ma w tym nic dziwnego. We wrocławskim klubie od lat panuje zasada, iż wydaje się pieniądze, które są do dyspozycji w klubie. Dodatkowo już w kwietniu, w Sparcie podpisano umowę z kolejnym sponsorem. Oczywiście wszystkie warunki wsparcia drużyny wrocławskiej zostały uzgodnione jeszcze przed pandemią.
Nadchodzący sezon pokaże jak kluby poradziły sobie z nową sytuacją. Oby nikt nie dostał „finansowej zadyszki”. A ewentualny duży ruch transferowy jesienią, po sezonie może świadczyć o niezadowoleniu żużlowców z obniżonych warunków kontraktu u swoich dotychczasowych pracodawców.
Od zakończenia ubiegłego sezonu ligowego przyszło nam – fanom speedwaya – czekać wyjątkowo długo. Mamy już czerwiec, a żadnych zawodów żużlowych jeszcze nie było… Niech żużlowcy już w końcu startują!