Dziś mija 19 rocznica samobójczej śmierci Roberta Dadosa. Młodzieżowy Indywidualny Mistrz Świata na żużlu targnął się na swoje życie w domu swoich rodziców w Piotrowicach Wielkich 23 marca 2004 roku. Błyskawicznie trafił na oddział intensywnej opieki medycznej Wojewódzkiego Szpitala Klinicznego w Lublinie. Lekarze, którzy się nim opiekowali mówili tylko, że jego stan był bardzo ciężki. 30 marca 2004 roku o godzinie siódmej rano DaDi zmarł nie odzyskawszy przytomności.

Czy musiało do tego dojść? Na pewno wielu kibiców zadaje sobie to pytanie.

Robert Dados urodził się 15 lutego1977 r. w Piotrowicach Wielkich. Zmarł 30 marca 2004 r. w Lublinie. Od najmłodszych lat mały Robert interesował się motocyklami. Dzięki swojemu ojcu na poważnie zajął się żużlem. Do szkółki żużlowej Motoru Lublin trafił w wieku 15 lat. W następnym roku uzyskał licencję „Ż”.

Jeszcze w tym samym sezonie zalicza debiut w ekstraligowej drużynie Motoru Lublin. W barwach tego klubu jeździł do 1995 roku. Wówczas po spadku Motoru Lublin do pierwszej ligi, wraz ze swoim przyjacielem Pawłem Staszkiem, przechodzi do GKM-u Grudziądz. Tam startuje przez kolejnych pięć sezonów do oku 2000. Od 2001 startował w Atlasie Wrocław.

Będąc młodzieżowcem osiągał bardzo wiele sukcesów z tytułem Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów oraz Młodzieżowego Indywidualnego Mistrza Polski na czele.

Robert Dados był czołowym polskim żużlowcem drugiej połowy lat 90 XX w. Największym sukcesem był zdobyty przez niego w 1998 roku na torze w Pile tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów. W finale w biegu dodatkowym o złoty medal pokonał Krzysztofa Jabłońskiego.
 Jeszcze trudno mi uwierzyć w ten sukces. Muszę się z tym przespać. Rano wstanę, stanę przed lustrem i powiem – oto stoi mistrz świata juniorów. Mój triumf to także zasługa sponsorów, trenerów i mechanika Egona Muellera, który przygotował mi silnik. Serdecznie im dziękuję, podobnie jak publiczności za wspaniały doping – powiedział po finale IMŚJ szczęśliwy Robert Dados.

Bieg Finałowy IMŚJ w Pile 1998 rok:

Przypomnijmy, iż w pokonanym polu DaDi wówczas pozostawił takich zawodników jak: Nicki Pedersen (zajął 4 miejsce), Scott Nicholls (był 6), czy Lee Richardson, który startował w SGP. Trzecie miejsce zajął wówczas Słoweniec Matej Ferjan.

W tym samym roku na domowym torze w Grudziądzu Robert Dados został Młodzieżowym Indywidualnym Mistrzem Polski. W pokonanym polu pozostawił wówczas drugiego Krzysztofa Pecynę oraz  trzeciego Tomasza Cieślewicza.

Po sukcesie w MIMŚ w sezonie 1999 występował w Speedway Grand Prix jako stały uczestnik. Robert Dados starty w SGP zakończył na 21. miejscu. W sześciu rundach uzbierał tylko 20 punktów. Najlepszy występ zanotował w Vojens podczas GP Danii. Zdobył wówczas 5 punktów. Po sezonie zapowiadał, iż powróci do walki o medale Indywidualnych Mistrzostw Świata.

Był finalistą Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski (1997 – 1 m., 1998 – 3 m.), Mistrzostw Polski Par Klubowych (1997 – 6 m., 1999 – 7 m., 2000 – 7 m., 2002 – 6 m.) i Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych (1994 – 6 m., 1995 – 7 m., 1997 – 4 m., 1998 – 5 m.).

W Drużynowych Mistrzostwach Polski w barwach Atlasu Wrocław zdobył srebro (2001) i brąz w 2002 r.

Dados przyjaźnił się z indywidualnym mistrzem świata seniorów Billym Hamillem, a kiedy we dwójkę startowali w parze, w meczu, stwarzali niesamowite widowisko. Hamill wróżył Dadosowi, że kiedyś zostanie mistrzem świata seniorów… Czy tak by się stało? Tego już się nie dowiemy..

Kariera sportowa stała przed nim otworem. Gdyby nie feralny dzień 2 maja 2000 r., kiedy to Robert Dados uległ wypadkowi, jadąc na motocyklu ulicą Hallera, na trening na stadionie GKM-u. Na jego motocykl najechał samochód osobowy, a Dados doznał poważnych wewnętrznych obrażeń. Trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie, z pękniętą wątrobą, odmą płuc, złamaniami kończyn. Środowisko żużlowe zastanawiało się czy DaDi przeżyje, a jeśli tak, to kiedy wróci do jako takiej sprawności. Walczył o życie, później o zdrowie. Ostatecznie nie tylko przeżył, i choć lekarze nie wróżyli mu powrotu do sportu, to w niesamowitym tempie doszedł do zdrowia, i wrócił na tor.

Niestety, nie odnalazł się już w speedwayu – ukochanym sporcie – nigdy. Nie brakuje opinii, że właśnie po tym wypadku wychowanek Motoru Lublin zaczął się „dziwnie” zachowywać. Prawdziwe kłopoty zaczęły się w 2003 roku. Dados był już trzeci sezon zawodnikiem Atlasu Wrocław i miał wraz z drużyną wyjechać na zimowe zgrupowanie do Cetniewa. Podciął sobie jednak żyły. Druga próba samobójcza nastąpiła miesiąc później. Zawodnik wieszał się. Uratowała go żona, która wcześniej wróciła do domu.

Działacze z Dolnego Śląska nie odwrócili się od niego. Starali mu się pomagać. Wiedzieli przecież doskonale, że dla niego speedway był całym życiem. Dlatego cierpliwie czekali. A Dados wkrótce znowu pojawił się w parkingu gotowy do jazdy. Właśnie udział w zawodach miał być antidotum na wszystkie jego problemy.

To taki nieoszlifowany brylant. Z dużymi możliwościami, ale bardzo trudny do prowadzenia. Indywidualista lubiący chodzić własnymi drogami. Na torze twardy, ambitny, nieustępliwy, gotowy na wszystko byle osiągnąć sukces. Jako człowiek był pogodny, wesoły i koleżeński. Otwarty na otoczenie i świat. Z drugiej strony trochę roztrzepany, na luzie podchodzący do wielu spraw, lekkoduch, któremu nie zaszkodzi delikatny nadzór – tak o DaDim mówił prezes Altlasu Wrocław Andrzej Rusko.

Tymczasem zawodnik nadal szokował zachowaniem. Po Grand Prix Danii w 2003 roku wybrał się prosto do Szwecji, gdzie zaginął na kilka dni. Policja ze Sztokholmu wszczęła poszukiwania. Dados sam się odnalazł, a zaniepokojonym sternikom klubu i rodzinie wytłumaczył, że nie mógł się z nikim skontaktować, gdyż wyładowała mu się bateria w komórce.

Po jednym ze spotkań ligowych podjechał motocyklem (w kontrakcie miał zakaz jazdy szosowymi motorami) na stację benzynową w Zielonej Górze i uciekł, nie płacąc za zatankowane paliwo. Po pogoni został zatrzymany przez policję. Nie zgłaszał się jednak na przesłuchania. Andrzej Rusko, prezes klubu, nie wytrzymał i zawiesił go w prawach zawodnika.

O całej sprawie tak wówczas mówił szef Atlasa Wrocław: Była to dla nas trudna decyzja, ale musieliśmy ją podjąć. Postawa zawodnika, lekceważenie wszelkich obowiązujących norm i przekonanie o własnej bezkarności, to wszystko zmusiło zarząd klubu do radykalnych działań. Mam nadzieję, że Dados przemyśli swoje postępowanie i wyciągnie wnioski na przyszłość. Klucz do powrotu na tor jest w jego rękach.

Jacek Krzyżaniak, który w latach 2001-2002 we Wrocławiu startował razem z Robertem Dadosem tak Go wspomina: To był bardzo fajny, koleżeński i sympatyczny facet. Jako zawodnik był bardzo ambitny. Może stąd wzięły się jego problemy? Odbierałem go jako luzaka, który chadzał własnymi ścieżkami. Na gruncie prywatnym nie utrzymywaliśmy kontaktów. Był człowiekiem, który miał duże poczucie własnej niezależności.

W sezonie 2004 miał startować w drużynie Sipmy Lublin, gdzie Dados miał się odbudować głównie psychicznie. W marcu wszystko było jeszcze w jak najlepszym porządku. DaDi pojechał z kolegami na zgrupowanie do Lonigo i zachowywał się wzorowo. Po przyjeździe do Polski znowu zaczęły się kłopoty. Miał trenować na Dolnym Śląsku, ale w zajęciach nie brał udziału. Na przedsezonowy sparing do Tarnowa także nie dotarł informując klub, iż nie weźmie udziału w tych zawodach gdyż jego mechanik nie dopracował jeszcze jego sprzętu.

Niestety, nie doczekał sezonu. 23 marca 2004 roku po raz trzeci targnął się na swoje życie i choć lekarze przez tydzień walczyli o niego, to ostatecznie ta próba okazała się skuteczna…

Był wyjątkowym zawodnikiem, który prowadząc lekko motocykl czuł się w swoim żywiole. Życiowym żywiole… Zawsze wyróżniał się z tłumu. Biały kombinezon, biały motocykl, biały wojownik czarnego toru… portret Roberta Dadosa rysuje się niestety w barwach szarości i samotności… Przedstawiam postać niebanalną o swoistej osobowości i jednocześnie wielkiej charyzmie – tak brzmi fragment wstępu z książki Macieja Maja „Dadi – Przerwany wyścig”.

Indywidualne Mistrzostwa Świata Juniorów w Pile w 1998 roku całe zawody:

***

Zdjęcia: media społecznościowe poświęcone Robertowi Dadosowi