Nie milkną echa informacji jaką wrzucił w swoich mediach społecznościowych były prezes Stali Gorzów Ireneusz Maciej Zmora. Otóż napisał, iż od sezonu 2025 w każdej ekstraligowej drużynie będzie musiał występować wychowanek danego klubu.
W sieci rozgorzała dyskusja, która rozpala do czerwoności uczestniczące w niej osoby. Otóż niektórzy zastanawiają się czy wychowankiem jest młody zawodnik, który uzyskał licencję Ż w klasie 500 w danym klubie? Czy może wychowankiem jest taki młodzieniec, który jest w klubie od czasu gdy uzyskał licencję w klasie 250cc?
Celnego komentarza w całej tej sytuacji udzielił redaktor Robert Borowy:
Jeszcze tylko wprowadzić przepisy mówiące, że trener powinien być niskiego wzrostu, a wtedy wszyscy oszaleją przy budowaniu zespołów, gdzie praktycznie każdy będzie musiał spełniać dodatkowe kryteria. Niemal wszyscy krytykują KSM, bo nie chcą sztucznie regulować budowy składów, a z drugiej strony zostało już wprowadzonych kilka przepisów, które sztucznie regulują budowę składów. 2 Polaków, jeden U-24, dwóch juniorów, do niedawna rezerwowy U-23. Dorzućmy jeszcze wychowanka, a za rok obcokrajowca mówiącego po polsku i wtedy będzie komplet. Komplet absurdów.
Inny z internatów słusznie zauważa fakt, iż ceny na najmłodszych zawodników poszybują ostro w górę:
No właśnie. W przypadku wejścia nowych przepisów cena za tych młodych chłopaków będzie tylko kilkukrotnie większa. Bo wedle tych przepisów co mają wejść, to Karczewski jest wychowankiem Ostrowa czy Czewy, Banbor Rzeszowa czy Lublina, Kowolik Rybnika czy Wrocławia, Kawczyński Gdańska czy Torunia? Jak będą traktowani po wejściu tych przepisów? Może mi ktoś podpowiedzieć?
Tylko cała sytuacja ma, jak to zwykle bywa, drugie dno. Z jednej strony szczycimy się najlepszą ligą na świecie – w której co jest oczywiste powinni rywalizować najlepsi zawodnicy świata. Ale idziemy jednak w drugą stronę – podobnie jak Discovery Sport Events ze swoim hasłem: Nowa era speedwaya, który postanowił osłabić stawkę żużlowców, rywalizujących w tym roku o tytuł indywidualnego mistrza świata w kolejnej już edycji Speedway Grand Prix. Może dojść do paradoksu, iż rywalizacja o tytuł mistrza Europy w SEC będzie miała mocniejszą obsadę niż SGP. Czy to jest droga na uzdrowienie i rozwój speedwaya? Śmiemy wątpić. Podobnie jak osłabianie rozgrywek PGE Ekstraligi poprzez tworzenie sztucznych ułatwień nie jest sposobem na rozwiązanie problemu szkolenia młodzieży. Mówiąc krótko – dobry zawodnik zawsze się obroni wynikami. Nie potrzebuje sztucznych ułatwień na drodze kariery.
Podobnie jak w SGP, od 2025 roku będzie w najlepszej lidze naszego globu. Kluby będą musiały mieć swojego wychowanka, który niekoniecznie musi być lepszy od kupionego wcześniej młodzieżowca z innego klubu. Zaraz odezwą się przeciwnicy kupowania młodych żużlowców, a zarazem zwolennicy swoich wychowanków.
Jak zawsze są różne teorie w tej sprawie, które nigdy nie są do sprawdzenia. Wielu fachowców od speedwaya twierdzi, że zarówno dla Wiktora Przyjemskiego jak i Jakuba Krawczyka był to ostatni moment, by mogli na dobre zaistnieć w świecie żużla. Wg nich pozostanie w sezonie 2024 roku obu tych zawodników na zapleczu ekstraligi żużlowej sprawiłoby, iż nie rozwinęli by się tak jak w przypadku rywalizacji na ekstraligowych torach w tegorocznych rozgrywkach.
Zwróćmy uwagę choćby na Bartłomieja Kowalskiego. Sprowadzony do Włókniarza Częstochowa przegrywał rywalizację o miejsce w składzie z o rok starszymi kolegami z toru. Kto wie, czy gdyby nie zdecydował się opuścić Częstochowę miałby dziś w swojej kolekcji tytuł młodzieżowego indywidualnego mistrza Polski, czy też tytuł drugiego wicemistrza świata juniorów. Ale tego już nigdy nie sprawdzimy.
Złotego środka nie ma. Tylko z drugiej strony, jeśli mówimy o najlepszej lidze świata – to niech w tej lidze startują rzeczywiście najlepsi. Niech swoją formą sportową pną się po szczeblach kariery – a nie z powodu przepisów, które ułatwiają im rozwój.
Według działaczy ekstraligi takie wprowadzenie do składu własnego wychowanka jest naturalną koleją rzeczy wprowadzonego przed paroma laty obowiązkowego systemu szkolenia młodych zawodników w polskich klubach (naturalna kolej rzeczy piramidy szkoleniowej).
Wady wprowadzenia obowiązkowego występu od 2025 roku własnego wychowanka w klubach ekstraligowych zauważył także Marek Cieślak. Nasz były Narodowy dla sportowychfaktów.wp.pl powiedział:
Moim zdaniem to jak zabawa prądem, który w każdej chwili może nas porazić. Wprowadzenie obowiązkowych wychowanków będzie musiało odbić się na poziomie rozgrywek, a może nawet doprowadzić do przypadków jej ośmieszenia. Wyobrażam sobie, że w efekcie zmian, w najlepszej żużlowej lidze świata regularnie będą występować zawodnicy zupełnie do tego nieprzygotowani. Przecież nie każdy zespół ma wartościowego wychowanka, a co dopiero będzie, gdy w wyniku kontuzji jeździć będzie musiał trzeci, czy czwarty zawodnik. To będzie źle wyglądało, ale przede wszystkim będzie stanowiło zagrożenie dla samych zawodników i ich rywali
Wstawianie „na siłę” młodzieżowców nieprzygotowanych do rywalizacji z najlepszymi może wywołać odmienny skutek od zamierzonego:
Mieliśmy już kilka takich przypadków i nikomu nie przyniosło mu korzyści. Obecny system jest wystarczający, a każdy zdolny zawodnik i tak doczeka się swojej szansy. Paradoksalnie po zmianie przepisów może być z tym trudniej, bo wystarczy, że ktoś trafi w swoim klubie na odrobinę mocniejszego zawodnika, a może mieć problemy, by w innych zespołach znaleźć miejsce w pierwszym składzie – słusznie zauważa Marek Cieślak.
Zdjęcie: Bogielczyk Foto