Zapraszamy na trzecią część wspomnień z początków speedrowerowej kariery Damiana Natońskiego.
Gdy jeździliśmy sobie osiedlowe zawody na Pużaka podjechało do nas dwóch speedrowerzystów na profesjonalnych rowerach do speedrowera. Byli to ówcześni zawodnicy Lwy Chłodnia Częstochowa. Piotr Banasiak (Drużynowy Mistrz Europy Juniorów) oraz nie żyjący już Śp. Adam Pabin. Chłopcy zatrzymali się przy naszym torze obserwując nasze podwórkowe zmagania, gdy po chwili podjechali do nas zaczęliśmy rozmawiać. Dali nam przejechać się na swoich sprzętach. Byliśmy bardzo podjarani tym faktem, że możemy spróbować pośmigać na takim sprzęcie. Jedyne co nam nie pasowało to wykrzywiona kierownica, gdzie nie mogliśmy się przyzwyczaić ponieważ cały czas jeździło się na górskim rowerze z prostą kierą.
Piotrek z Adamem opowiedzieli nam o speedrowerze, że jest drużyna w Częstochowie która rywalizuję w lidze i że jeżdżą praktycznie po całej Polsce. My to oczywiście wiedzieliśmy, ponieważ jesteśmy z Północy i byliśmy już wcześniej na Mistrzostwach Świata które odbyły się w Częstochowie w 2007 roku. Zawodnicy lwów zaproponowali nam abyśmy przyjechali do nich na trening. Ja osobiście nie pojechałem, pojechał natomiast Sebastian. Spakował swoje lumpy do plecaka i swoim zielonym rowerkiem ruszył na pierwszy profesjonalny trening z drużyną Lwów. O ile dobrze pamiętam była to końcówka sezonu 2007. Wtedy Sebastian poczuł smak prawdziwego speedrowera, w którym tkwi po dzień dzisiejszy. Po jakimś czasie dostał wspomniany w poprzedniej części pierwszy stalowy rower Rudy 102.
Jeżeli chodzi o mnie to po namowach Sebastiana zdecydowałem się również zapisać do Klubu SFC Lwy Częstochowa. Miało to miejsce w 2008 roku. Wcześniej nie mogłem się zapisać ponieważ powiedzieli, że jestem jeszcze za młody. W wieku zaledwie 12 lat prezes Janusz Danek przyjął mnie do drużyny. Byłem najmłodszy z całej ekipy, co wiązało się z tym, że gdy przyjeżdżałem na trening to praktycznie nie wpuszczano mnie na tor. Jedynie byłem ganiany po to, aby polać tor, pozamiatać czy rozłożyć maszynę startową. Nie narzekałem. Bardzo mi się to wówczas podobało. Byłem zafascynowany tym wszystkim. Z boku obserwowałem więc jak trenują starsi koledzy. Nie pomagało mi jeszcze to, iż nie miałem swojego bikea. Rowery wszystkie były dla mnie po prostu za duże.
Przyszedłem do taty i powiedziałem, że nie mogę trenować bo nie mam na czym. Na trening przyszedł mechanik klubowy Pan Ignacy Bernadzikowski. Powiedział mi, że złoży rower pod mój wzrost. Części Pan Ignacy jakieś tam miał, problem był tylko z ramą. Razem z tatą z samego rana pojechaliśmy na giełdę na Zawodziu szukać specyficznej ramy. Oczywiście mogliśmy zamówić ramę z Mielca, aczkolwiek nie zrobiliśmy tego dlatego, że mój tata stwierdził, iż może mi się odwidzieć uprawianie tego sportu. Dojechaliśmy na giełdę i od razu wpadła nam w oko rama z profilami do speedrowera. Stalowa srebrna rama za bodajże max 30-40 zł wpadła w moje ręce. Zajechaliśmy do domu tata wziął diaksa, ponieważ trzeba było obciąć wystające elementy np. po linkach do hamulców. Na drugi dzień poszedłem do Pana Ignacego z ramą i jeszcze tego samego dnia miałem pierwszy speedrowerowy rower.
W obecnych czasach kluby mają już rowery klubowe na przyzwoitych częściach dla każdego. Czy to będzie sześcioletnie dziecko, czy młodzież to oni przychodzą praktycznie na gotowe. W tamtych latach sami musieliśmy sobie składać rowery, by jeździć na treningi i zawody. Przyjechałem na kolejny trening już na swoim nowym rowerze, a tam ludu że głowa mała. Na treningu żeby nie skłamać było gdzieś ponad 15 osób. Wszyscy starsi: Szychalski, Piętak, AJ, Paliwoda, Rycharski, Ordon, Włodarczyk, Małolepszy, Bystry, Balik, Banasiak, Pabin. Z tych teoretycznie młodszych byli Karwacki, Rajczyk, Kwiecień, Paruzel.
Treningi trwały dwie godziny z hakiem. Pytałem się trenera kiedy wyjadę na tor. Trenerem był wówczas nie pamiętam imienia, ale chyba Marcin Prymek (piłkarz). On też będzie wspomniany. Starszyzna kończyła swój trening i wtedy mogłem wyjechać na tor. Dosłownie jeździłem chyba z 15 minut przez ten czas. W sumie to się nie dziwiłem czemu mnie nie wpuszczają na tor. Oni przygotowywali się do meczu, juniorzy tak samo mieli swoje juniorskie zawody.
A ja? Ja natomiast nie miałem zbyt dużo jazdy na początku kariery. W mojej kategorii wiekowej było zaledwie kilka turniejów do 12 roku życia (kategoria młodzik). W 2008 roku nie pojechałem na IMP młodzików, ponieważ było to bardzo daleko i nie miał mnie kto zawieść. Tym bardziej, że jechałbym sam z Częstochowy. Z zawodami okręgowymi było podobnie. Nie łapałem się do składu na ligę regionalną, gdzie była dość spora ławka. Pamiętam raz była taka sytuacja w 2008 roku. Mecz ekstraligowy w Rawiczu, daleki wyjazd. Nie było składu na to spotkanie. Prezes dzwoni do mojego taty czy mógłbym pojechać na mecz. Oczywiście się zgodził, ale mama miała obawy jakieś. Nie chciała mnie puścić. Przekazałem, iż chcę jechać, że pojadę z Sebastianem razem. Zgodziła się. Bardzo się cieszyłem z tego, że jadę tak daleko na mecz ekstraligowy. Zbiórka na torze była bardzo wcześnie. Na torze umówiliśmy się o 4:30.
Pan Gabryś Sosenkiewicz (kierownik drużyny) przyjechał starym historycznym busem marki Mercedes. Fajnie był obklejony sponsorami . Przyszliśmy punktualnie, nawet dużo przed czasem. Czekamy na resztę chłopaków, a tu nikogo nie ma. Tylko ja, Sebastian, Jakub Karwacki, i Przemysław Kwiecień. Na tor przyszedł również prezes Danek. Pyta się gdzie reszta drużyny? Wykręca numer do jednego, do drugiego itd.. Dwóch nie odebrało, spróbował do kogoś innego. My siedzimy w busie i czekamy zapakowani, aż pojedziemy. Niestety okazało się , że nie pojechaliśmy nigdzie. Słyszymy jak prezes Danek rozmawia z jednym z zawodników. „Jesteś zawieszony w prawach zawodnika”. Okazało się, iż połowa drużyny tego dnia była na dyskotece. Jeszcze było słychać muzykę haha. Mecz został oddany walkowerem.

Co się odwlecze to nie uciecze jak to mówią. Swój debiut w ekstralidze zaliczyłem w Krośnie. W wieku 12 lat musiałem rywalizować z o wiele starszymi zawodnikami. Przywiozłem same jedynki i dostałem pierwsze pasowanie. Pasy od Pawła Szychalskiego bolały najbardziej. Dupa była tak obita, że nie dało się usiąść na klozecie. Sebastian natomiast radził sobie od początku bardzo dobrze. Robił dobre wrażenie na torze, walczył do końca zawzięcie z różnym skutkiem. Robił oczywiście mnóstwo błędów, lecz to naturalne dla niedoświadczonego zawodnika. Wspomagał bardzo dobrze w tamtym czasie formację juniorską. Wygryzł ze składu Kamila Balika i startował w parzę z Piotrkiem Banasiakiem. Swoją robotę w tamtym czasie robił. Z roku na rok się rozkręcał i jeździł coraz lepiej. U Seby od początku było widać, że ma tą smykałkę do tego.
Wracając jeszcze do wyjazdu do Krosna, to jechaliśmy trzy mecze tego dnia. Najpierw w Krośnie ekstraliga i region, potem natomiast przenieśliśmy się do Tarnowa na kolejny mecz ligi regionalnej. To były nasze pierwsze wyjazdy właśnie. Mój chyba nawet pierwszy. Przyszliśmy na zbiórkę, wsiadamy na północy do busa i udajemy się na Dąbie, gdzie czekała reszta drużyny. Konrad Piętak, Daniel Ordon, Dominik Rycharski. My z Sebastianem tacy młodzi zasiadamy wygodnie obok siebie w fotelach (były dwa rzędy siedzeń, na przeciwko również dwa rzędy) Wybrałem miejsce przy drzwiach. Naprzeciwko mnie siedział „Kondziu”. Widać było, że był po imprezie. To w sumie tak przeważnie było, że cała drużyna nie był w pełni sił, aczkolwiek przyznać trzeba, że punkty każdy swoje tam robił. Siedzi naprzeciwko mnie i nagle zbiera mu się na wymioty. Ja z Sebastianem tacy przerażeni, że zwymiotuję na nas i będzie nieciekawie. Jednak opanował sytuację i puścił pawia do kosza na śmieci z kolara. Pan Gabryś tam wkurwiony mega, że śmierdzi w całym busie, a Kondziu na to jest ok i poszedł spać. Smród był niesamowity tak jak te wspomnienie. Były takie czasy i chwile które człowiek nie zapomina po tylu latach. Czekało się z niecierpliwością, aby jechać na jakiekolwiek zawody. Teraz młodzi zawodnicy, dzieci mają swoje zawody żaków od U6 po U12. Co chwilę są jakieś turnieje. Wtedy to było nie do pomyślenia. Młodzi piszą swoją historię, my natomiast napisaliśmy swoją, która będzie nam się zawsze miło wspomniało po dzień dzisiejszy.
Cdn…
#BRAMYDUDEK #KołoKoła #MPISerwis #Nostalgia #Wspomnienia #Aletojużbyło #Przeszłość #15latminęłojakjedenbieg #Speedrower #CycleSpeedway