Po gromach jakie spadły na sędziego Michała Sasienia pojawiły się także głosy o tym, iż to arbiter niedoszłego spotkania w Gorzowie Wlkp. miał rację. Gospodarze przełożonego meczu piątek rundy PGE Ekstraligi po zdjęciu plandeki zrobili wszystko co było możliwe, by tor nadawał się do jazdy. Wiele osób twierdziło, iż było pod wrażeniem tego jaki ciężki sprzęt wyjechał na tor by nawierzchnia była jak najlepsza.
Sporo zastrzeżeń do zawodników ma honorowy prezes Stali Gorzów, senator Władysław Komarnicki. Uważa, iż tylko w polskiej lidze zawodnicy przyzwyczajeni do twardych torów wybrzydzają, gdy nawierzchnia jest „trochę bardziej pod koło” – czyli przyczepna:
To jest wina braku konsekwencji za tego typu postawy żużlowców. GKM od początku był zainteresowany tym, aby nie jechać, bo nie miał swojego lidera.
Ci sami zawodnicy startują na gorszych torach w Danii czy Szwecji, tylko tam ich nie dopuszczają do bezkarności. A tutaj sobie wymyślili, że nie jadą. Koło mnie stali byli żużlowcy, którzy pukali się w czoło, gdy usłyszeli, że jeźdźcy obu drużyn nie chcą startować. Koniec z warcholstwem, to nie ma nic wspólnego ze sportem.
Senato uważa, iż kosztami za walkower, które spadną na oba kluby powinno obciążyć się osoby podpisujące dokument o odmowie jazdy w Gorzowie:
Pomroczność jasną ze strony gorzowian miał ten, który podpisał ten papier. Inaczej tego nie da się wytłumaczyć. Chciałbym, aby w końcu nie był karany klub, bo zarząd nie podjął takiej decyzji. To zrobił obóz szkoleniowy. Myślę, że on oraz zawodnicy, którzy nie chcieli jechać, powinni zwrócić te 300 tysięcy złotych i koniec kropka.
Żeby nie było tak różowo, od Władysława Komarnickiego dostało się także sędziemu, za to że wszysto trwało tak długo, a kibice zgromadzeni na stadionie czekali na jakiekolwiek konkretne informacje o tym czy mecz się odbędzie:
Największy wstyd, jaki mógł się przydarzyć w historii żużla. To była arogancja wobec kibiców. Jest mi wstyd za to, co się stało. Chciałbym przeprosić kibiców za to wszystko. Zaczyna się robić cyrk z tego sportu. Zawodnicy są bezkarni. Oni nie ucierpią, a klub, który od rana do nocy ciuła złotówkę do złotówki. Konsekwencje muszą ponieść ci, którzy się zbuntowali.
Nie ulega wątpliwości, iż najpierw długie godziny oczekiwania na start meczu ebut Stal Gorzów Wlkp – ZOOleszcz GKM Grudziądz, a później odmowa obu drużyn udziału w tych zawodach to katastrofa wizerunkowa. By zapobiec powtórzenia się sytuacji z Gorzowa Komarnicki proponuje zmiany regulami PGE Ekstraligi, tak by wszelkie straty finansowe pokrywały osoby buntujące się – czyli w przypadku nierozegranego meczu w Gorzowie – sztab szkoleniowy i zawodnicy.
Źródło: sportowefakty.wp.pl
Zdjęcie: gorzowskie.pl