Dirt track w Polsce rozwijał się jeszcze przed II wojną światową. Jej wybuch zahamował dynamicznie rozwijająca się dyscyplinę sportów motorowych. Po wojnie niemal w całej Polsce powstawały sekcje żużlowe, a zawodnicy ścigali się na maszynach przystosowanych.
W 1948 roku po raz pierwszy odbyły się rozgrywki o drużynowe mistrzostwo Polski. Bardzo popularną formą zawodów wówczas były trójmecze. I tak samo było jesienią 1951 roku.
11. listopada 1951r. miał się odbyć w Inowrocławiu trójmecz towarzyski pomiędzy Gwardią Śrem, Unią II Leszno i gospodarzami – Unią Inowrocław.
W przeddzień zawodów 10. Listopada w czasie zorganizowanego dla gości treningu doszło do tragicznego wypadku. Zawodnik Unii II Leszno – FRANCISZEK KUTROWSKI – jak to opisuje niezbyt precyzyjnie ówczesny dziennikarz: “… wpada na bandę, uderza głową w drzewo i ginie na miejscu”. Po tym wydarzeniu leszczynianie rezygnują ze startu w trójmeczu.

Zawody towarzyskie odbyły się następnego dnia, 11 listopada już bez udziału zawodników z Leszna.
Dopiero później specjalnie powołana komisja zbadała przyczyny śmiertelnego wypadku. Stwierdzono, że bieżnia inowrocławskiego stadionu nie spełnia wymogów bezpieczeństwa i wydano zakaz organizowania na niej zawodów.
Franciszek Kutrowski urodzony 8 lutego 1932 roku był początkującym zawodnikiem Unii. Był pierwszym zawodnikiem w Polsce który zmarł w wyniku obrażeń odniesionych na torze. Został pochowany w Święciechowie koło Leszna.
Był to drugi śmiertelny cios dla żużlowców Unii Leszno w krótkim czasie. Jesienią 1950 roku w wypadku drogowym jadąc motocyklem zginął wybitny zawodnik Alfred Smoczyk.
O tym tragicznym wypadku z uczestnikiem zawodów, Zbigniewem Chałupczakiem rozmawiał Daniel Ludwiński, dziennikarz „Nowości Dziennika Toruńskiego” i autor książki „Od dirt tracka do Motoareny”: Miałem przyjemność spotkać się kilka lat temu ze Zbigniewem Chałupczakiem, który był najlepszym żużlowcem klubu z Inowrocławia i po powstaniu ligi zrzeszeniowej trafił do Leszna, gdzie zdobył z Unią tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Moja rozmowa z panem Zbigniewem ukazała się wówczas w „Tygodniku Żużlowym” i nie zabrakło w niej także tematu wypadku Kutrowskiego. Najlepiej będzie zacytować słowa mojego rozmówcy.
Chalupczak powiedział: To było na treningu. Młody chłopak, nie miał doświadczenia, zaliczył dotąd tylko kilka zawodów. Ja go wcześniej nie znałem, choć z innymi zawodnikami z Leszna miałem kontakty, gdyż tam startowałem. Z Kutrowskim tylko się przywitaliśmy jeszcze dzień wcześniej, na poprzednim treningu. Wypadł z toru i uderzył w drzewo. Karetki na zawodach już czasem bywały, ale w tym momencie akurat nie.
Zawieźliśmy go więc do szpitala zwykłym samochodem półciężarowym. W szpitalu lekarz powiedział jednak od razu, że Kutrowski nie żyje. Zabił się na miejscu. Gdyby pojechał w krzaki to by się uratował, ale wpadł w drzewo. To wszystko było bardzo deprymujące. Na drugi dzień był mecz. Unia Leszno na znak żałoby nie wystartowała. Pozostałe dwa kluby wzięły udział w tej imprezie. Pożyczyłem od jednego z kolegów dobrze dopasowany motocykl i pojechałem. Wygrałem nawet wszystkie wyścigi. Udało mi się przezwyciężyć lęk i wystartować.
Jednak data śmierci nie jest dokładnie ustalona. Różne źródła podają albo 10 listopada, albo 11 listopada jako datę śmierci żużlowca.
Zarówno na stronie motorsportmemorial.org, jak i speedwaymemoriam podawany jest 11 listopada 1951 roku jako data śmierci Franciszka Kutrowskiego.
Niestety nie zmienia to faktu, iż zawodnik Unii Leszno Franciszek Kutrowski jest pierwszą ofiarą śmiertelną sportu żużlowego w Polsce, który poniósł śmierć podczas jazdy na torze.
Źródło: motorsportmemorial.org, historiaunia-leszno.pl
Zdjęcie: historiaunia-leszno.pl