Ufff. Jak gorąco! Ale w czerwcu i lipcu takie temperatury nie należą do rzadkości.

Od dłuższego już czasu w Polsce, a szczególnie w Polsce południowo-zachodniej upały dają o sobie znać.

Prognozy pogody na początku ubiegłego tygodnia były bezlitosne. Wrocław 36 stopni Celsjusza w godzinach 14 – 18, w niedzielę 30.06, a więc w dzień meczowy.

Hmmm… To przecież pogoda na wypad nad wodę, gdzieś do lasu lub, dla mniej odpornych na upały, na „siedzenie w cieniu” przez cały dzień.

Ale cóż to! Dla władz PGE Ekstraligi zapowiadane upały przecież nie są straszne! Co tam – nic nie trzeba robić – kolejka odjechana, przecież nie pada deszcz, nie sypie śnieg, ani nie ma żadnego gradobicia!.

Jakiś czas temu, na początku XXI w. telewizja publiczna transmitowała w programie pierwszym ostatni (decydujący o mistrzostwie) mecz w lidze koszykówki mężczyzn. Grał Śląsk zapewne z Anwilem. I cóż wtedy się stało? O godzinie 19:30 przerwano mecz (na około 2 minuty przed końcem wyrównanej rozgrywki), by o czasie wyemitować Wiadomości.

Oj dostało się wówczas całej telewizji publicznej, że nie szanuje kibiców, że ma w nosie wszystkich zainteresowanych koszykówką, że wykorzystuje praktyki monopolistyczne… Tych określeń było jeszcze więcej.

Cóż – psy szczekają, karawana jedzie dalej.

Jak ulał pasuje to do zachowania władz PGE Ekstraligi podczas ostatniej kolejki. Ogólnie wiadomo było, że w niedzielę 30.06. br będą tropikalne wręcz upały. I cóż się robi, by zminimalizować uciążliwości związane z upałami?

Ano, najlepszą rzecz w tej sytuacji – nic.

Nie trafiają do mnie argumenty w stylu, że telewizja, że ramówka. NC+ wraz z PGE Ekstraligą są prężnymi organizacjami, działającymi już „w nowych czasach”. Teraz media muszą być elastyczne i nadążać (a nawet wyprzedzać ogólne trendy i pewne sytuacje). Niestety mając wiedzę o upałach, nie zrobiono nic by przesunąć godziny rozpoczęcia niedzielnych meczy. W niedzielę 30.06. br po meczach ligowych na żużlu i po magazynie żużlowym, w ramówce nsport+, nie było żadnych gorących wydarzeń sportowych, czy też transmisji live. Nie było żadnej kolizji z bieżącymi wydarzeniami sportowymi by było to przeszkodą w późniejszej relacji ligowych meczy.

Dlaczego mając wiedzę o tropikalnych upałach nie przesunięto godzin rozpoczęcia niedzielnych meczy np. na godzinę 18 i 20:30, lub jeszcze lepiej na godz. 19 i 21:30?

W piątkowe popołudnia, (nomen omen) gorące (nie ze względu na pogodę, a ze względu na walkę z czasem, by zdążyć po pracy na mecz) żużel jest o godz. 18 i 21. Dlaczego w piątki można jechać w takich godzinach, a w niedzielę już nie?

Zadowoliłoby to wszystkich kibiców. Zarówno, tych co lubią wypad nad wodę, jak i tych nie lubiących upałów i smażenia się w 37 stopniowym upale na trybunach podczas meczu. Taka temperatura była na trybunach Nowego Olimpijskiego 30.06 podczas meczu Sparty ze Stalą.

Poza tym, układający terminarz żużlowy mogli łatwo przewidzieć, że od drugiej połowy czerwca, aż do drugiej części sierpnia mogą wystąpić upały i wtedy najlepiej (bez uszczerbku dla ilości widzów na stadionach) zaplanować mecze później, tym bardziej, że w miesiącach letnich do późnych godzin jest jasno i zdecydowanie chłodniej niż o godz. 16!

Jak dla mnie stanowi to kompletny brak poszanowania kibiców przychodzących na stadiony, by dopingować swoje ulubione drużyny na żywo. Należy pamiętać o tym, że ekstraligowe stadiony żużlowe w zdecydowanej większości (wyjątek; Górzów, Toruń i częściowo Wrocław) nie mają zadaszenia na trybunach.

Ale nie kibice (jak się okazuje) są tu najważniejsi. Medal ma jeszcze drugą stronę.

Dlaczego męczyć zawodników, ubranych w kewlary i rozgrywać mecze w 37 stopniowym upale? Dlaczego narażać na wysokie temperatury „wyżyłowane’ do granic możliwości motocykle?

Ale oczywiście, nikt nie protestuje. Cieszmy się tym, że (jak we Wrocławiu) zdecydowanie mniej osób jest na trybunach podczas upałów. A wystarczyłoby przesunąć godzinę rozpoczęcia meczu i wtedy frekwencja na pewno nie odbiegałaby od dotychczasowej średniej liczby widzów na stadionie we Wrocławiu.