Zapraszamy na drugą część wywiadu z Ove Fundinem, jaki ukazał się na stronie fimspeedway.

Zwycięstwo w jednym światowym finale było już wystarczająco trudne. Zdobycie pięciu tytułów mistrzowskich i stawanie dziesięć razy z rzędu na podium to nie lada wyczyn.
Często dyskutuje się, czy trudniej jest wygrać mistrzostwa świata GP na żużlu w ciągu 10 rund niż wygrać jednodniowe finały światowe rozgrywane do 1994 roku. Jakie jest twoje zdanie?
Ludzie, którzy niewiele wiedzą o jednodniowych finałach światowych, nie zdają sobie sprawy, że nie wystarczyło tylko zwyciężyć w tym finale. Wcześniej trzeba było się do niego zakwalifikować, przechodząc przez różne szczeble eliminacji.
W moim przypadku musiałem zakwalifikować się w Szwecji, potem w Skandynawii, a następnie w Europie. Jeśli nie udało ci się przejść żadnej z tych rund kwalifikacyjnych, odpadałeś. W ten sposób, w jaki dzisiaj prowadzą Speedway GP, możesz np. być najgorszym w jednej rundzie i mimo to możesz zostać mistrzem świata. W moich czasach kiedy byłem mistrzem świata, musiałem się kwalifikować z rundy na rundę, aby dojść do finału światowego.

Czy był rok, w którym przegrałeś kwalifikacje?
W 1970 roku miałem odbyć jedną rundę kwalifikacyjną w Leningradzie lub Sankt Petersburgu, jak to się teraz nazywa. Nigdy nie miałem czasu załatwić wizy do ZSRR. Myślałem, że organizatorzy celowo  tak robili, zawsze wtedy, kiedy jechałem do komunistycznego kraju.
Przyleciałem, żeby wziąć udział w zawodach i odmówiono mi wjazdu do kraju. Wróciłem samolotem do Szwecji, a kiedy przyjechałem do Sztokholmu, powiedzieli: „wszystko jest załatwione – wskocz do następnego samolotu i przyjedź”. Ale byłem tak wściekły, że powiedziałem: „do diabła z tym!”.

Czy kiedykolwiek czułeś presję związaną z utrzymaniem podium w finale światowym? Czy z roku na rok było trudniej?
Niezupełnie – kochałem to, co robiłem. Cieszyłem się tym przez cały czas. Większość z nas ścigała się z miłości do sportu i oczywiście po to, by wygrać.

Jak wtedy wyglądał harmonogram wyścigów? Dzisiejsi zawodnicy coraz częściej decydują się na ściganie się w coraz mniejszej liczbie meczów ligowych w ramach swoich zobowiązań w Speedway GP?
Dzisiaj często czytam o zawodnikach narzekających, że zbyt często się ścigają. Ścigają się w około 60 lub 70 spotkaniach w ciągu roku. Ja ścigałem się w około 120 zawodach rocznie. Jeździłem w każdym meczu, którye mi zaproponowano.
Musiałem wracać do domu do Szwecji i ścigać się w każdą niedzielę, ponieważ niedziela była wielkim dniem dla żużla w Szwecji.
Po niedzieli mogłem wrócić na Wimbledon w poniedziałek. Jeździłem w każdy dzień tygodnia. Co roku tak jeździłem od 1954 aż do zakończenia kariery. Jeździłem też w Nowej Zelandii czy Australii.
Pierwsze wycieczki, jakie tam odbyłem, odbywały się statkiem. Najpierw popłynąłem łodzią do Londynu, a potem popłynąłem z Londynu do Australii. Podróżowaliśmy przez Kanał Sueski, ale podróżowałem też przez Kanał Panamski, żeby dostać się do Nowej Zelandii.

To nie lada gratka, a po drodze wygrałeś nie tylko Mistrzostwa Świata FIM na żużlu. Byłeś częścią szwedzkiej drużyny, która wygrała pierwszy Drużynowy Puchar Świata FIM na żużlu w 1960 roku, a także pierwsze Światowe Pary FIM Speedway w 1968 roku.
W Szwecji mieliśmy bardzo mocną drużynę. W kilku pierwszych razach, kiedy odbywały się mistrzostwa świata, brytyjska drużyna składała się z Australijczyków i Nowozelandczyków. Mieli jeźdźców zewsząd – z krajów Wspólnoty Narodów.
Był wśród nich Barry Briggs. Wystąpił także Ronnie Moore. Mimo to drużynie ze Szwecji udało się wygrać kilka Pucharów Świata.

Ze wszystkich jeźdźców, z którymi ścigałeś się i których obserwowałeś przez lata, kto był twoim ulubionym i dlaczego?
Ronnie Moore – bez wątpienia. Uwielbiałem sposób, w jaki jeździł na motorze. Podobał mi się też sposób, jakim był człowiekiem. Zawsze był bardzo przyjacielski.

 A Ronnie był dwukrotnym mistrzem świata – pierwszym z Nowej Zelandii. A co z dzisiejszymi zawodnikami Speedway GP? Kto wpada Ci w oko?
Spotkałem Dana Bewleya w Malilli podczas rundy szwedzkiej w zeszłym roku. Widziałem go też kilka razy w telewizji.
Kiedy spotykam się teraz z młodymi, muszę się przedstawić, bo oni nie wiedzą o nas, starszych.
Ale powiedziałem mu: pamiętaj, że Jason Crump i ja byliśmy rudzielcami – rudzielcami, takimi jak ty.  Masz coś do udowodnienia.

W zeszłym sezonie Dan wygrał dwa turnieje Speedway GP w Cardiff i we Wrocławiu. Czy może zostać kolejnym zawodnikiem, który 10 sezonów z rzędu stanie na podium?
Wcale bym się nie zdziwił. Jego stosunek do żużla bardzo przypomina mi mój. Nie tylko rude włosy mamy wspólne. Mam nadzieję, że nie pójdzie w ślady innych żużlowców i nie będzie jeździł mniej. Wręcz przeciwnie, myślę, że powinieneś jeździć tak często, jak to możliwe. W ten sposób nigdy nie będziesz musiał dodatkowo ćwiczyć.

Dzięki za twój czas, Ove, i dzięki za twój niesamowity wkład w ten sport.

Źródło: fimspeedway.com