Zapraszamy na kolejny felieton Przemysława Sierakowskiego z cyklu – Piórem Sieraka (https://www.facebook.com/profile.php?id=61557917217134)
Klub piłki ręcznej Orlen Wisła Płock przetarł precedensową ścieżkę. Wygrał przed Trybunałem Sportu sprawę przeciwko krajowej federacji o zakaz krytyki arbitrów i nałożone za ową kary finansowe. Trybunał uznał, iż zakaz jest… niezgodny z Konstytucją RP. Brawo Płock. Pora na żużel. Patrząc na ostatnie wydarzenia związane np.z obustronnym walkowerem w Gorzowie wydaje się to wielce wskazane. KOL uznała, że potrzebuje dodatkowych 60 dni na rozpatrzenie odwołań klubów i zawodników od nałożonych kar. W ten sposób kombinują żeby do końca niemal sezonu trzymać wichrzycieli pod butem i uniknąć przy okazji prób naśladownictwa. Chytre. Kto pierwszy ruszy do Trybunału? PZM zamyka usta klubom, zawodnikom, sędziom – wszystkim. Nakazy, zakazy, kary. Jak za komuny. Pora z tym skończyć, tylko… potrzeba pierwszego odważnego. Czego by nie mówić o WTS i Andrzeju Rusko – szkoda, że tym razem na nich nie trafiło. Pociągnęliby wątek na bank. To co? Kto się odważy?
Wpuszczanie w linki brytyjską domeną? Dotąd najskuteczniej czynił to Robert Lambert. Uczynił z cwaniactwa pod linkami specjalność zakładu. Teraz dołączył doń Dan Bewley. Rozumiem frustrację Wadima Tarasienko, ale speedway nie jest sprawiedliwy. Szczwany lis łapie warninga, a naiwniak zapisuje „W”. Tak już to działa. I tu bym nie bagrował przy regulaminie. A propos występu WTS. Spójrzcie ile znaczy obecnie idealnie doklejony, szybki motocykl. Artiom nie istniał na (praktycznie) domowym torze przy Hallera. Zmarzlik mordował się w Toruniu przywożąc dwie śliwki pod rząd. Ot – współczesna szlaka. Taka trochę… nie moja. Bez klimatu. Masz furę – masz wynik. Duże uproszczenie, może nie do końca uprawnione i uzasadnione, ale chyba oddające sens dzisiejszego ścigania.
W IMP okazało się, że nie ma sensu rozstrzygać rywalizacji na torze. Zamiast dodatkowej batalii między czterema zainteresowanymi o dwa premiowane miejsca – posłużono się dziwacznym „rankingiem”. Skoro tak, to po co rozgrywać zawody? Tytuły i medale przydzielamy według średnich, do ustalenia – ubiegłorocznych, sprzed dwóch czy trzech lat – i temat zamknięty. Bez kosztów. Przecież to chore. Solą rywalizacji (no właśnie) są sensacje. Gdyby IMŚ rozgrywano w formie cyklu turniejów jak współcześnie, Szczakiel nigdy nie sięgnąłby po tytuł. Ale byłoby „sprawiedliwiej”. I znowu – po co komu sprawiedliwość w sporcie? A gdzie legendy, sensacje, „dzień konia” i takie tam? To wszystko zmierza w bardzo złą stronę.
Podobnie z przepisami. Od lat postuluję powrót do zrozumiałej broszurki w miejsce epopei we dwunastu księgach wierszem. Wszystkiego nie sposób było, jest i będzie przewidzieć. Regulacje rozrastają się do niebotycznych rozmiarów, których nikt już nie ogarnia, a tu… co i rusz paradoks. Jak w Czewie. Młody się ruszył, ale na tym nie zyskał. Przy tym (prawdopodobnie) dotknął linek, co umknęło sprawiedliwemu. Na wejściu w drugi łuk był już za parą gospodarzy, a jedynie przed swoim liderem. Ale rozjemcę paluszek poświerzbił ułamek sekundy wcześniej i… przerwał bieg. Do powtórki dwaj gospodarze nie stanęli, bo teraz to tylko minuta, a oni (rzekomo) postanowili zmienić stronę opony. Nie zdążyli. Goście objechali rundę honorową na 5-0 przy „aplauzie” rozentuzjazmowanego tłumu i przełamali ostatecznie mecz na swoją stronę. Fajne? Sędzia się wykpi. Regulaminowo było ok. Wszystko zgodnie z literą prawa. Prawda?
Lublin poległ w Toruniu, takim… po rewitalizacji. Tym razem nawet młodzi coś tam dorzucili, a mistrzowie wyglądali przy gospodarzach jak nowicjusze. Nawet Bartek pogubiony. Czyżby delikatna zadyszka? IMP, liga, SGP – pora na oddech? Możliwe. Trudno utrzymać przez cały sezon optymalną dyspozycję, ale wybitni potrafią. Zmarzlikowi zdarzały się już kiepskie wejścia w sezon. Tym razem wiosna zwiastowała hegemonię. No i… chwilowy klopsik. Spokojnie. Bartosz pozbiera się w trymiga. Nawet jeśli fury nie będą szczególnie pomagały, a niebezpieczni rywale (Lewiszyn w SoN) zaczną doganiać po starcie.
Zielona ograła bez złudzeń sfrustrowane Byki. Przestrzegam jednak tych, którzy już skazują Leszno na degradację. Po długim czasie mają klęskę urodzaju. Wystarczy ludzi i jakości, żeby GKM na Smoku zebrał mniej niż 35 oczek? Kto wie. Możliwe. Grudziądz musi szukać dalej. Wygrali 4 spotkania, ale żadnego za trzy. Zostały batalie u siebie przeciw Stali Gorzów i Włókniarzowi. Na wyjazdowe fajerwerki w Lesznie czy Toruniu specjalnie bym się nie nastawiał. Będzie interesująco. W zasadzie spokojnie mogą spać w Lublinie, Gorzowie i… Wrocławiu. Pozostali niczego nie mogą być jeszcze pewni. Z Toruniem opromienionym triumfem nad mistrzami z Lublina włącznie i… bardzo dobrze. A Leszno? Ma jeszcze trzy spotkania z czterech u siebie i nadkomplet w składzie. Będzie, będzie zabawa. Będzie się działo… .
Na koniec smutno. Odszedł Bogusław Nowak. Twardy gość o gołębim sercu. Człowiek-instytucja. Walczył… . Do ostatniej prostej… .Był medalistą mistrzostw świata i Polski. Mimo ciężkiej kontuzji i wózka inwalidzkiego – wychował kilka pokoleń żużlowców, na czele z Bartoszem Zmarzlikiem. Zintegrował środowisko byłych zawodników, rokrocznie organizując w Gorzowie spotkania przyjaciół sportu żużlowego. Podczas ostatniego był już w szpitalu. Odwiedziliśmy Przyjaciela. Prosił tylko o… dwuzłotówki, żeby obejrzeć transmisję telewizyjną z SGP. Bardzo się ucieszył i wzruszył na widok naszej kompanii. A teraz… . Teraz już Go z nami nie ma… . Zasilił niebiańską drużynę. Cześć Jego Pamięci!
Przemysław Sierakowski
Fot. Jerzy Michalak