Zapraszamy na kolejny felieton Przemysława Sierakowskiego z cyklu – Piórem Sieraka (https://www.facebook.com/profile.php?id=100084823056532)

Facebook wciąż mnie nieodmiennie zaskakuje. Nie wiedzieć czemu na stałe, bądź jakiś, nieznany mi czas, zablokował dostęp do mego podstawowego profilu. Założyłem nowy. Fb zachęcał, by post udostępniać w grupach, bo to zwiększy ilość obserwujących. Tak też uczyniłem, klikając w załączony „fabrycznie” link. Co się wydarzyło? Ano po chwili pojawił się komunikat o usunięciu mojego udostępnionego posta, ponieważ został zakwalifikowany jako SPAM, pod zarzutem… nielegalnej próby pozyskania obserwujących (sic!) Dobre prawda? Niemal jak decyzje marynarek w speedway`u. Efekt takoż podobny. Zasięgi postów spadły z kilkudziesięciu tysięcy do kilkuset wyświetleń. Dlaczego? Raz – nowy profil budowany od zera. Dwa – ograniczenia nowego profilu za… rzekomy SPAM. Nie ukrywam – odechciewa się. Ale póki co jeszcze Was (nielicznych) pomęczę. Jeśli przy tym trafi się ktoś życzliwy – polecam udostępnianie posta u siebie, czy w grupach. Mnie zbanują – was (jeszcze?) nie.

Na początek trzęsienie ziemi. Zmarzlik wjechał bezceremonialnie pod Doyle`a, który to rzeczony kangur postanowił profilaktycznie niezwłocznie się katapultować, za co zarobił EX jako „sprawca”. Gollob orzekł był, że to nad wyraz słuszna interpretacja i decyzja. To ucięło wszelkie dyskusje. Nie zamierzam się mądrować. Zadam przewrotne pytanie. Taki test na wyobraźnię. Doyle wchodzi pod Bartka, który się natychmiast ewakuuje, zaliczając solidnego dzwona w baloty. Jaka jest Wasza interpretacja? Odpowiedź A (za Gollobem) – prawidłowe wykluczenie Zmarzlika, bo się przestraszył. Odpowiedź B – bandyta dolar wpakował Bartusia w dechy. Bez rozwiązania. Niczego nikomu nie narzucam. Niech każdy uczciwie rozważy we własnym sumieniu.

Skoro zaś o balotach i niezamierzonych lądowaniach bez telemarku. Trochę ich było. Brylowali Pawliccy brothers. Generalnie wyrocznia „Leszek” nie widziała błędów arbitrów w ocenie i decyzjach. Otwartą pozostaje kwestia, czy zawodnik musi leżeć, żeby faktyczny sprawca zamieszania odpokutował wykluczeniem. Zatem bez kontrowersji? Podobno. Może z wyjątkiem wyrzucenia Pitera za uruchomienie fury i dojazd do mety. Tu można dyskutować o słuszności obowiązujących przepisów, ale… . Dura lex – sed lex. Albo to wyłącznik zapłonu wisiał jeszcze pod linkami nie załączony, a wisiał nie załączony, to i bike nie powinien pracować, co uniemożliwiałoby wyjazd mocą silnika spod startu. Albo to rower nie zgasł (chwilowo) mimo braku wyłącznika – zatem był niesprawny. Usadowienie wtyczki w gniazdku post factum niczego nie zmienia. W obu przypadkach – wylatujesz. Słusznie. Czy zaś nieżyciowy przepis jest sprawiedliwy, odbierając zawodnikowi możliwość uruchomienia motocykla i dowiezienia punktów – to już do publicznej debaty.

Błysnął Hampel trzymający formę z ubiegłorocznych play offów. Błysnął nie wykorzystany do maksimum przez Ślączkę Mads Hansen. Janek Kołodziej spiął się ryzykując w meczu u siebie, ale wyjazd postanowił odpuścić. Uważam, że słusznie odpoczywa, ale niesłusznie narażał siebie i innych na Smoku. To jednak oddzielny temat. Bloczki z zaświadczeniami o zdolności do startów nadal w cenie, takoż w użyciu. Pan Senator już widzi zaś Gorzów w złocie. Ja nie wróg. Tylko po pierwszym spotkaniu, do tego z rywalem nieznanego kalibru – trochę trąci kibolstwem. Emil i Lambo postawili się gorzowianom. Ze dwa razy zerwał się Duzzers. To wszystko zaś głównie w drugiej części zawodów. Kiedy się dokleili. Zatem poczekajmy choćby do następnej, najbliższej kolejki i pierwszej delegacji Gorzowa, z tymi, moim zdaniem przedwczesnymi, zachwytami. Wrocek ma kłopoty. Głównie z własnym torem. Grudziądz podobnie, choć porażkę z lubelskim dream teamem można było wkalkulować. Na plus Byki. Dały radę i te oczka mogą mieć kluczowe znaczenie na koniec rundy. Przestrzegam jednakowoż przed ukrzyżowaniem słabych na inaugurację – Drabika, czy Przedpełskiego. Ukamienować najczęściej próbują ci porywczy, którzy później, po udanej rehabilitacji (a taka zapewne w obu przypadkach, prędzej czy później nastąpi) – trąbią wszem, wobec, a każdemu z osobna, że oni dawno mówili, iż ten to grajek nad grajkami jest i w końcu odpali, co właśnie nastąpiło. Naturalnie bez przeprosin za obecne pomyje.

Piętro niżej wydarzenia meczowe przyćmił wywiad, jakiego udzielił był honorowy co to z miasta Łodzi się wywodzi. Było tradycyjnie barwnie i kontrowersyjnie, choć kompletnie nieszczerze. Absolutnie pod publiczkę. O tym, iż rzeczony bonzo nie wiedział ile okrążeń śmigają rajderzy, to tak z wiejska dołożę – koniowi zamelduj. Bzdura. Wierutna bzdura. Pozostałe zaś wywody i płacze, tudzież jęki z zawodzeniami w pakiecie skwituję krótko – a kto tych ludzi zatrudnił mości Prezesie? To albo waść ignorant i rzeczywiście nie powinien się wtrącać ani komentować (krytykować) roboty fachowców, których sam zaaprobował. Albo skoro się wtrącasz i jesteś pierwszym krytykantem (bo nie krytykiem) – sobie wystawiasz cenzurkę. W obu przypadkach – słabo.

Pierwsze koty za płoty. Na daleko idące wnioski zdecydowanie zbyt wcześnie. To polecam gorącym głowom i krewkim radykałom. Na ten moment ledwie obserwacje, wstępne, wymagające potwierdzenia – tyle można. A że meczów niewiele i odrabianie strat graniczy z cudem, to już inna historia. Mnie by 10 ekip. Przynajmniej 10 w Elipie – nie wadziło. Tylko GKM na inaugurację przegrał u siebie. Marta Półtorak w swym felietonie prorokuje, iż w Grudziądzu prędko zatęsknią za Dzikiem. Wygląda na to, że ma rację, choć bardzo chciałbym się mylić.

foto – publiczny fb