W dniach 1 – 4 grudnia we wrocławskiej Hali Stulecia odbywały się 30 Wrocławskie Targi Dobrych Książek.
W ostatni dzień imprezy czytelnicy i kibice mogli spotkać się w Sali Niebieskiej obiektu z Markiem Cieślakiem oraz Wojciechem Koerberem.
Jak to zwykle bywa obaj Panowie miele wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia.
Mamy wypowiedzi naszego Byłego Narodowego oraz dziennikarza, jakich obaj panowie udzielili dla speedwayekstraligi.
Wojciech Koerber: Jeśli chodzi o żużel, jest to na pewno nisza, ale nisza głęboka i szeroka. Natomiast tych książek wiele nie powstaje. Myślę, że jest wielu kandydatów, którzy mogliby swoje opowieści spisać. Myślę, że taką postacią jest Tomek Bajerski. Natomiast środowisko jest bardzo hermetyczne, bardzo wąskie. A jeśli środowisko jest wąskie to trudniej też się uzewnętrzniać, bo można komuś nabić guza, zrobić kuku no i spotkać się za jakiś czas w sądzie. A dobra książka to jest taka, która dostarcza fajnej ekskluzywnej świeżej treści z jednej strony, a z drugiej nie wywołuje procesów sądowych, bo każdy proces nawet wygrany jest de facto przegraną bo żeby proces wygrać to trzeba mocno się wykosztować.
Marek Cieślak stwierdził na początek: Tutaj jest inna atmosfera. Na stadionie to przed meczem to już „wszyscy chodzą” – zależy gdzie jestem, czy jestem na stadionie „swoim”, albo na wyjeździe. Wtedy jest bardzo rożnie. Ale tutaj są bardzo miłe spotkania, bo wszyscy którzy przychodzą wiadomo że są przychylnie do mnie nastawieni. Bo jakby nie byli, to by nie przychodzili. Prawda? Także inaczej się dyskutuje, chociaż muszę powiedzieć jedno, że na którym stadionie nie jestem teraz, to kibice przyjmują mnie pozytywnie. Nie ma tak, żeby krzyczeli w moim kierunku. Jak byłem trenerem i się walczyło w ekstraklasie to uuu tam mnie poniewierali i to ostro. Ale teraz to wszędzie jest miło.
A tak Wojciech Koerber scharakteryzował współtwórcę książek, które razem napisali: Marek jest postacią o kapitalnej pamięci. Może nie pamiętać co jadł wczoraj na obiad ale pamięta to co się działo w 1952 i 1963. Ja z tej jego pamięci korzystałem także praca nad obiema książkami była przyjemnością. To na pewno. A co było najciekawsze? Ludzie, bo staraliśmy się stworzyć taką książkę, w której ważniejsze od liczb są twarze i są ludzie, bo to jest to co czytelnika kreci najbardziej. I obie książki są i dowcipne i mocne. Ta pierwsza wg Marka jest taka bardziej rozrywkowa – druga trudniejsza. Być może tak jest. Natomiast sprzedaż obu świadczy o tym, że jest zapotrzebowanie na książki żużlowe, w tym kraju w którym ten żużel jeszcze funkcjonuje, bo można powiedzieć, że na starym kontynencie już tylko dycha. I ta dyscyplina przypomina mi skoki narciarskie, które poza Europą już kompletnie nie funkcjonują.
(Ludzie) Czytają krótsze formy na smartfonach i czasem na to narzekamy, ale to też nie jest tak, że to jest ze. Bo narzekamy, że widzimy ludzi w autobusie wpatrzonych w ekrany smartfona. Pewnie, że kontakty towarzyskie, ludzkie na tym cierpią. Natomiast to też nie jest tak, że to jest coś złego. No bo ci ludzie czytają. Też czytają książki w tej postaci.
Przypomina mi się sms od Damiana Gapińskiego, a więc od nieżyjącego już redaktora naczelnego sportowych faktów. Pamiętam, że wysłał mi sms-a po pierwszej książce „Pół wieku na czarno”. Napisał, że to jest chyba jedna z dwóch czy trzech najlepszych biografii sportowych jakie czytał w życiu.
Marek Cieślak o pracy szkoleniowca: Na pewno ja już inaczej podchodzę do tej presji meczowej, bo już troszeczkę jestem w tym długo. Ale na pewno nie będzie to tak obojętnie, bo człowiek zawsze chce żeby drużyna i chłopaki jechali jak najlepiej.
A na koniec trener krotko scharakteryzował swoją papugę: Papuga jest coraz mądrzejsza i tak z żoną nawet rozmawialiśmy wczoraj, że to jest nie do wiary co ona potrafi mówić i jak się zachowuje. Dużo rzeczy wie kiedy powiedzieć, ma duży zasób słów, choć nie zawsze eleganckich.
Materiał wideo:
Źródło: speedwayekstraliga.pl