Zapraszamy na kolejny felieton Przemysława Sierakowskiego z cyklu – Piórem Sieraka (https://www.facebook.com/profile.php?id=100084823056532)

Po co odkrywać proch i koło, skoro ludzkość już dawno to wymyśliła? Wzorcem do naśladowania, w miejsce silenia się na oryginalność, winni być najlepsi. Do ostatniej porcji doniesień o marnej kondycji ekstraligowego żużla, doszła kolejna „hiobowa” rzekomo wieść, o 4,5 milionowej stracie GKM za ubiegły sezon. Przyjmując, że rajcy zatem właściciele spółki, z bólem serca ponownie ją dokapitalizują – problemu nie ma. Czy na pewno? Otóż jest nieszczęście, a to znacznie bardziej złożone niźli tylko deficyt grudziądzan. Każdy z klubów, wyjąwszy (chwilowo) Wrocław, ma swoje za uszami.

Aby zaś ostudzić gorące głowy i zapędy marynarek w kolejnej misji „ratowania” polskiej szlaki, ośmielę się zaproponować coś innego. Prostszego i sprawdzonego. Jeśli się uczyć, to od potentatów. Amerykańska liga NBA nie jest pewnie ideałem, ale sporo można stamtąd przenieść jeden do jednego. I nie żebym optował za likwidacją systemu spadków i awansów, jedynym kryterium udziału pozostawiając finanse – choć to mógłby być interesujący eksperyment. Myślę raczej o systemie emerytalnym zawodników. Swego czasu odgrażał się Cegła, że coś z tym fantem zamierza począć, ale póki co na zapowiedziach się zakończyło. W Stanach grajkom obligatoryjnie liga zabiera niewielką część uposażenia, by po zakończeniu kariery nie brakło im na chleb. Dobre rozwiązanie, Może przy okazji jakiś niewielki odsetek z tych kwot zasiliłby fundację niosącą ulgę byłym gladiatorom. Coraz starszym, Coraz mniej licznym, a też coraz trudniej zmagającym się i radzącym zarazem, z wyzwaniami codzienności. Draftu z kolei to bym na grunt żużlowy nie przenosił boć to rozwiązanie zapewniające rodzaj równości szans poszczególnych zespołów, acz nie do przeflancowania na rynek speedway`a made in Poland. Cóż takiego wymyślili więc kowboje, co rozwiązuje kwestię gaż zawodniczych, a te zdaniem wielu, stają się nad Wisłą przyczyną skokowo rosnących kosztów na szlace? Szkolenie? No nie. To nie elita. O napływ chętnych dotknięcia koszykarskiego nieba zadbać mają inni. Pomniejsi. To tak w uproszczeniu. Co więc? Otóż limit wydatków kontraktowych na zespół. Teoretycznie rozwiązanie proste i genialne. Masz 7 miejsc i 7 baniek. Bierzesz lidera za 2 bańki, to musisz uzupełnić skład dwoma średniakami po pół melona każdy i modlić się o ich eksplozję formy. Pomaga brak degradacji na niższy szczebel. Pomylisz się. Nie trafisz. Jutro będzie nowy, lepszy dzień. Pytanie tylko co na to UOKiK?

Czy w rodzimym żużlu taki system mógłby się przyjąć? Byłoby to zapewne trudne. Przede wszystkim z góry ustalona kwota rocznego kontraktu. Nie za punkty lecz bez względu na punkty. Występami w bieżącym sezonie pracujesz na przyszłoroczną umowę. Teoretycznie wszystko się zgadza, gdyby nie to, że Polak potrafi. Już widzę tych dziś zapłakanych, dramatyzujących prezesów, jak w obliczu utraty stołka po ewentualnym spadku „przesuwają” środki od darczyńców poza nawias, pakując te bezpośrednio do kieszeni gwiazd. Potem kolejny Nawrocki. Kolejni „oszukani, biedni” zawodnicy i kolejne pretensje do federacji, że nic z tym nie robi. Gwieździe to by jeszcze boss coś tam wykombinował żeby załagodzić sytuację nim ta wypłynie publicznie, ale średniak? Zjazd wyników, więc kibole się nie upomną, najwyżej ukamieniują. Do tego w pakiecie łatka wichrzyciela, co to plecie androny po mediach i zaś nowy kontrakt w całej lidze wisi na włosku. Jest sposób by te zapędy ukrócić? Chyba tylko jeden. Podaż przewyższy popyt. Na to jednak szczególnie się nie zanosi,

A propos GKM zaś. Zdaniem prezesa klub doszedł do finansowej ściany. Samorząd rad nie rad – dopłaci, zasypując dziurę, boć to rozumny bankomat, finansujący mniej czy bardziej radosną twórczość licencjonowanych „menedżerów” spółki. Zastanawiam się tylko co by było, gdyby Gołębie awansowały do play off? Jeszcze wyższe straty? Podobno obok kwot kontraktowych swój niebagatelny udział w takim wyniku mają… juniorzy. Ci na garnuszku klubu. Ściśle – wzrost nakładów na szkółkę związany z podwyżkami cen akcesoriów. Prezes Murawski stwierdził, że same tylko opony na treningi kosztowały 250.000. Pomijam fakt, że jak świat światem, adepci dojeżdżali gumy po lidze i sporadycznie podczas nauki mieli szansę oswoić się z nówką sztuką nie śmiganą. Zapytam jednak bezczelnie – to w ubiegłym roku były w gratisie od producenta, czy wzrost ceny to poziom o jedno zero niższy? A już zupełnie na deser. Skoro tak marnie dzieje się w żużlowym państwie grudziądzkim, to kiego grzmota kontraktowano dwóch grajków nadto (Szczepaniak/Krakowiak)? Nie za darmo przecież. Domniemywam także, iż kwoty za wypożyczenie nie pokryły wydatków. To pytam ponownie – po co? Komuś zabrakło wyobraźni czy wiedzy?

Sezon coraz bliżej. Kolejna zima zmarnowana. Żadnych sensownych systemowych rozwiązań. Bloczki z orzeczeniami lekarskimi o zdolności do startów po dzwonie wciąż w obiegu. Terminarze do weryfikacji (taki np. Tarnów ma po pierwszych kolejkach 4 – słownie: cztery – tygodnie nieuzasadnionej przerwy). Komisarze nadal do likwidacji i… nic się nie dzieje. Wreszcie najważniejsze. Brak choćby woli decydentów i (o dziwo) nacisków w tej kwestii ze strony mediów, gdy idzie o transparentność poczynań marynarek. A to choćby w dziedzinie sprzedaży praw i zakresu tychże do zawodów. Takie IMME, czy cykl o IMP, ale nie tylko, to nadal tematy tabu. Podobnie ze sponsorami tytularnymi poszczególnych lig. Wciąż umowy „na gębę” i deficyt choćby informacji o konkursie, przetargu, takoż warunkach przystąpienia. To by wiele rozwiązało. Bardzo wiele. A bossom pozwalało cieszyć się opinią niewinnych jak żona Cesarza. A tak? Półsłówka, niedomówienia, a w tle duże pieniądze, rodzące domysły. Oj nie tak panowie. Nie tak… .