Za nami jedenasta kolejka rozgrywek o drużynowe mistrzostwo Polski na żużlu. W końcu wszyscy mają tak samo! O co tu chodzi? Zacznę od końca. Niedawno publikowane statystyki dotyczące ilości wyprzedzeń podczas meczy w ekstralidze żużlowej w Polsce wyraźnie pokazały, że na torze we Wrocławiu jest najciekawiej.

Wg statystyk prowadzonych przez stronę gurustats.pl, we Wrocławiu w tym sezonie dochodzi średnio w meczu do 22 wyprzedzeń. W zasadzie trzeba napisać – dochodziło. Jako ciekawostkę można przytoczyć tutaj fakt z meczu Sparta – Motor z XV biegu. Podczas czterech okrążeń tego biegu doszło do 18 mijanek, podczas gdy średnia mijanek z pozostałych 7 stadionów ekstraligowych wynosi w tym sezonie 11,30 na mecz (w drugim Lesznie tych mijanek jest 14,2 na mecz)!

I co robią władze polskiej ekstraligi żużlowej? Jeden ośrodek nie będzie się wyróżniał! Po co serwować kibicom na stadionie (i ogromnej ilości przed telewizorami) ciekawe widowisko, z dużą ilością wyprzedzeń. Trzeba wszystkich zrównać! Najlepiej w dół – bo tak jest najłatwiej! Należy przypomnieć tutaj sezon 2017 i wylewającą się falę krytyki na nowy tor we Wrocławiu. Wówczas wszyscy oczekiwali walki na torze, wielu mijanek. A co mieliśmy? Start, szybki dojazd do krawężnika i … jazda gęsiego, nierzadko w dużych odległościach między zawodnikami. Niemiłosiernie złorzeczono na Wrocław i na tor, nie nadający się niby do walki! 8,22 wyprzedzenia na mecz i „zaszczytne” siódme miejsce w lidze pod względem atrakcyjności widowiska tylko to wtedy potwierdzały.

Przyszedł sezon 2018 i we Wrocławiu na Nowym Olimpijskim mieliśmy najciekawsze mecze w całej ekstralidze! 21,67 wyprzedzeń na mecz było znakomitym wynikiem. Mecze były bardzo ciekawe, co istotne bezpieczne i rozgrywane przy prawie komplecie publiczności na trybunach.

W tym sezonie przed kilkoma meczami w ekstralidze, tor we Wrocławiu nie był gotowy – lub jak wolą władze ekstraligi – nie był regulaminowy – na cztery godziny przed rozpoczęciem meczu.

Na marginesie zastanawiający jest fakt, iż w większości z tych przypadków tor na sześć godzin przed meczem był regulaminowy, bo komisarze zawodów nie zgłaszali uwag. Np. przed meczem ze Stalą Gorzów przy niemal 40 stopniach w cieniu, to drużyna gości na około cztery i pół godziny przed meczem zgłosiła fakt , iż tor nie jest regulaminowy, mimo że wcześniej komisarz nie miał uwag do stanu nawierzchni… Znawcy speedwaya, w tym trener reprezentacji Polski Marek Cieślak wyrazili swoją opinię na ten temat. Toru w tak ekstremalnych warunkach nie da się przygotować na cztery godziny przed meczem w taki sposób, by był dobry do walki i wyprzedzeń na dystansie. A ten tor podczas meczu ze Stalą Gorzów przecież taki był.

PGE Ekstraliga posłuchała skarg (a że była to już trzecia) i w nagrodę za przede wszystkim bezpieczny tor i nadający się do walki na całej jego szerokości surowo ukarała Spartę. Do tej pory na tak „nieprawidłowo” przygotowanej nawierzchni w pięciu rozegranych meczach we Wrocławiu doszło tylko do jednego upadku w meczu Sparta – Falubaz. Na drugim wirażu junior gości N. Krakowiak popełnił szkolny błąd, „zrobił bączka” i niegroźnie upadł. Jak na 22 wyprzedzenia podczas meczu, przecież sytuacji walki bark w bark z przeciwnikiem, bliskości motocykli należy uznać że jest to wynik rewelacyjny! Mniejsze ryzyko upadków w „ferworze walki” jest wtedy, gdy zawodnicy „jadą gęsiego”… Ale wydarzenia na torze we Wrocławiu przeczą tej teorii.

Po ukaraniu drużyny Sparty grzywną, zawieszono również trenera WTS-u, toromistrza i kierownika zawodów z meczu ze Stalą Gorzów.

I przyszedł mecz z GKM Grudziądz 28.07. br. Tor został przygotowany „książkowo” według wytycznych kumatych i decyzyjnych z żużlowych władz. Gdyby nie emocje związane z tym, czy drużyna Sparty uzyska punkt bonusowy można by napisać, że mecz się odbył bo musiał, gdyż był w terminarzu rozgrywek. Biegi przebiegały wg schematu – start, jak najszybciej do krawężnika i jazda do mety. Ci, którzy wyjeżdżali na zewnętrzną wyglądali tak, jakby zaciągali ostro hamulec w swoich motocyklach, choć ogólnie wiadomo, że motocykle żużlowe żadnych hamulców nie mają. Może troszkę inaczej było w biegach nominowanych, bo zawodnicy Sparty jechali parą, oczywiście po wygranym starcie. Ale nie był to zbyt szeroki pas nadający się do szybkiej jazdy. Nierzadko między zawodnikami były ogromne odległości na mecie. Emocjonujące wprost widowisko prawda? Jeśli do tego dodamy, dwa groźne upadki, najpierw w trzecim biegu na wyjściu z drugiego łuku Przemysław Pawlicki hakiem zdewastował przednie koło motocykla Vaclava Milika, przez co ten zaliczył groźny upadek, na szczęście bez konsekwencji. Później w powtórce tego biegu również na wyjściu z drugiego łuku upadł Krzysztof Buczkowski. Jadący na trzecim miejscu Max Fricke jakimś cudem ominął upadającego zawodnika gości, ale lecącego po torze motocykla już nie zdołał ominąć i również upadł. W tym sezonie we Wrocławiu takie widoki – upadki zawodników i latające motocykle – były czymś nowym.

Ale władze ekstraligi mogą być z siebie zadowolone. Za tor do walki Sparta została przykładnie ukarana, nieposłuszni ukarani odsunięciem od meczy. I nareszcie tor we Wrocławiu nie odbiega od przygotowania innych ekstraligowych torów w Polsce. To, że już w pierwszym meczu tak przygotowanego toru zaliczono groźne upadki, a same zawody były nudne – to jest już margines.

Można odtrąbić sukces! Jedyne miejsce gdzie nie wiało nudą z toru podczas zawodów zostało zdobyte! Nareszcie w całej Polsce jest tak samo. Tak samo nudno! A czy bezpiecznie? Pozostawiam to bez komentarza. Wszystko dla rozwoju żużla przecież.

Pewne ruchy obecnych władz polskiego żużla wyglądają na bardzo chaotyczne i co najmniej niezrozumiałe. Przykładem niech będzie słynne ukaranie brakiem nominacji do zawodów międzynarodowych zawodników którzy nie uczestniczyli w zimowym zgrupowaniu przed sezonem, czy „buntowników” z Piły odmawiających udziału w jeździe na niebezpiecznym torze podczas Złotego Kasku, czy też w końcu desygnowanie młodego Kubery do rozgrywek seniorskich, wiedząc, że eliminacje tych rozgrywek pokrywają się (w kolejnym etapie) z rozgrywkami juniorskimi na które Kubera przecież stawia. Przez to Polska straciła bez walki jedno miejsce w seniorskich eliminacjach do indywidualnych mistrzostw świata. Taka polityka żużlowej centrali już daje niesamowite efekty i pierwsze osiągnięcia.

W tym sezonie żaden Polak nie zakwalifikował się do GP Challege, co nie zdarzyło się już od bardzo dawna…

Dlatego działania żużlowych władz sprowadzą nas bardzo szybko do europejskiego (czyli de facto światowego) przeciętniaka, a nie lidera. Sytuacja w światowym żużlu jest obecnie taka, że można, przy zapewnieniu odpowiednich warunków naszym żużlowcom (np. brak kolizji meczy piątkowych z treningiem i eliminacjami do GP), zdobyć jak największą liczbę tytułów seniorskich.

Ale cóż – cieszmy się wszyscy Sparta przecież została ukarana, zawody we Wrocławiu nudne – jak w siedmiu pozostałych ośrodkach ekstraligowych… Teraz nie pozostaje nic innego jak spokojnie usiąść w zaciszu gabinetu i być zadowolonym ze spełnionej misji… Misji zarzynania widowisk żużlowych. Gratulujemy. Teraz wszyscy możemy głośno krzyknąć – nareszcie!