Nie milkną echa od decyzji POLADA wydanej w tzw. „sprawie Drabika”. Sprawa dotyczy infuzji, którą Maksym Drabik sam zgłosił podczas kontroli antydopingowej w dniu 22 września 2019 roku, przed meczem finałowym Sparty z Unią Leszno, a konieczność zastosowania tej metody argumentował swoim stanem zdrowia. Z tego powodu, Maksym Drabik występował o przyznanie wstecznego TUE, czyli wyłączenia w celach terapeutycznych – zgodnie z treścią Międzynarodowego Standardu Wyłączeń opracowanego przez WADA.
POLADA zawiesiła Maksyma Drabika na 12 miesięcy, a kara biegnie od 30 października 2020 r.
Na temat zawieszenia przez POLADA Maksa Drabika wypowiedział się Adrian Skubis, doradca Zarządu ds. komunikacji w Sparcie Wrocław. Powiedział min., iż martwią go kwestie powiedziane przez szefa POLADA Michała Rynkowskiego dotyczące, wstecznego TUE. Wg Rynkowskiego „głównym powodem, że wyłączenie dla celów terapeutycznych nie zostało przyznane, był fakt spóźnionego zgłoszenia TUE„
Skubis zaznaczył, iż przepisy nie stawiają granicznej daty do kiedy trzeba TUE zgłosić. Istotne i wiarygodne (czego nikt nie podważał w toku postępowania przeciwko Drabikowi) jest to, że „z treści przepisów Międzynarodowego Standardu Wyłączeń dla Celów Terapeutycznych TUE opracowanego przez Światową Agencję Antydopingową nie wynika, by termin złożenia wniosku TUE był przesłanką decydującą o przyznaniu wyłączenia. Najistotniejsza jest bowiem weryfikacja, czy zawodnik korzystał z prawa do leczenia z uwagi na swój stan zdrowia, a nie kiedy złożył taki wniosek. Jak ja to mogę rozumieć – z dokumentacji medycznej przekazanej przez zawodnika i jego pełnomocnika, wynika, że to wyłączenie Maksymowi się po prostu należało, a jednak go nie dostał… – komentuje dalej Adrian Skubis.
Doradca Zarządu ds. komunikacji w Sparcie zauważył również niekonsekwencję w działaniu POLADA dotyczącą wysłania powiadomienia o infuzji zastosowanej przez zawodnika. Paragraf 8 „Regulaminu Przeprowadzania Kontroli Antydopingowej i Zarządzania Wynikami POLADA” określa postępowanie przy powiadamianiu o naruszeniach przepisów antydopingowych. Można tam znaleźć zapis, że Kierownik Departamentu Kontroli Antydopingowej i Zarządzania Wynikami sporządza powiadomienie o podejrzeniu naruszenia przepisów antydopingowych i przekazuje je właściwemu polskiemu związkowi sportowemu, właściwemu klubowi sportowemu, zawodnikowi lub osobie, która jest podejrzewana o popełnienie naruszenia. A POLADA wysłała, powiadomienie tylko do zawodnika, na adres pod którym nie mieszkał. Czteromiesięczny brak odpowiedzi ze strony zawodnika na pisma POLADY jak napisaliśmy wyżej wpłynął na jej decyzję nie uwzględnienia zgłoszenia TUE… Czy dyrektor POLADA ma czyste sumienie w taki sposób argumentując zawieszenie Maksyma Drabika na 12 miesięcy? Tę kwestię pozostawiamy Czytelnikom do rozstrzygnięcia.
Bezsprzecznie czyste sumienie ma Maks Drabik, który sam zgłosił stosowanie infuzji, działając uczciwie i nie widząc w swoim postępowaniu nic złego. Gdyby nie wspomniał o wlewce witaminowej – do dziś nie byłoby żadnej sprawy i setek pomyj wylewanych na głowę Torresa, a także na Spartę.
Podobnie jak w ubiegłym roku na Drabika, tak obecnie w mediach rozpoczęto polowanie na lekarza klubowego Sparty. Widać niektórzy piszący o sporcie żądni są krwi za wszelką cenę. Dobitnie przekonał się o tym młody żużlowiec Sparty, który przez tych „fachowców” skazywany był na 4 lata dyskwalifikacji.
Co oznacza roczna dyskwalifikacja dla Maksyma? Musi bezwzględnie odpocząć od żużla. Nie może pokazywać się w żadnej formie, czy to zawodnika, czy mechanika na stadionie żużlowym. Dotyczy to zarówno treningów ale też i imprez sportowych. Nie może brać udziału w treningach organizowanych przez jakikolwiek klub sportowy. Drabik musi trenować we własnym zakresie. Może wykonywać każdą aktywność sportową. Do treningów na torze może wrócić 30 sierpnia br. – czyli na dwa miesiące przed upływem nałożonej na niego kary.
W środowisku żużlowym Drabik nie spotkał się z ostracyzmem. Słychać głosy wsparcia z różnych stron. Najważniejsze jest to, iż ludzie związani z polskim żużlem wspierają Maksa.
Tomasz Gollob: „Myślę, że rok zawieszenia to sprawiedliwy werdykt. Maksym nie zrobił przecież nic wielkiego, nie stosował twardego dopingu, a bardziej to było niedopatrzenie lekarza niż wina zawodnika. Niektórzy spekulowali, że może zostać zdyskwalifikowany aż na 4 lata, więc rok to nie jest dużo, choć na pewno Drabik i tego chciałby uniknąć. Ten młody człowiek i tak sporo już przeżył bowiem sprawa ciągnęła się zdecydowanie za długo i zbyt dużo problemów na niego spadło.”
Krzysztof Cegielski stwierdził: „Dla mnie sprawiedliwym rozwiązaniem byłoby, gdyby Maksa to wszystko ominęło. Wiadomo, strategia obrony była przyjęta w ten sposób, jaki widzieliśmy przez cały czas. Analizując ten wyrok na gorąco można powiedzieć, że kara jest stosunkowo łagodna. Cieszę się, że jest taka, że nie ma dwóch czy więcej lat dyskwalifikacji, bo przecież taka perspektywa groziła Maksymowi Drabikowi. Najważniejsze, żeby ta kara szybko minęła i by Maks wrócił i kontynuował swoją karierę żużlową. Wszystko jeszcze przed nim. Mam nadzieję, że sobie z tym poradzi i wspólnie pomożemy mu, by przeszedł przez to jak najbardziej spokojnie. Niech to szybko wszystko minie, niech wraca na tor, bo to jest jego zajęcie”
„Mentalnie go wspieram i jestem z nim. Wiem, że to nie jego pomysł był z tą całą kroplówką. Winne są osoby, które mu to zaproponowały i dały gwarancję, że jest to zgodne z przepisami. Oczywiście zawodnik ponosi konsekwencje złamania przepisów antydopingowych, ale to nie on próbował tutaj kogokolwiek oszukać. Niech to przejdzie jak najmniej boleśnie, bo i tak kosztowało go już to sporo” – podsumował Cegielski.
Maksyma, co bardzo ważne wspiera również nowy trener kadry. Rafał Dobrucki tak wypowiedział się o zawodniku Sparty: „Maksym jest wartościowym zawodnikiem i wiele klubów będzie na niego czekać. Ja też oczywiście czekam na jego powrót na tor. Jestem bardzo ciekawy, jak to się wszystko potoczy w jego przypadku czy wydarzy się sytuacja podobna choćby z Patrykiem Dudkiem, który po przerwie miał kapitalny sezon.”
Dodatkowo, jak podają „dobrze poinformowane media sportowe” o Drabika będą się biły prawie wszystkie kluby ekstraligi żużlowej. Gdyby Maks był dopingowiczem to czy prezesi ekstraligowych drużyn chcieliby psuć wizerunek swojego klubu zatrudniając żużlowca uciekającego się do dopingu? Czy może w swoich działaniach stosują podwójną moralność? Startując w Sparcie zawodnik był „be” – bo „dopingowicz”, ale jak będziemy mieli go w swoim składzie to wszystko będzie OK.!
Łudząco to podobne do tłumaczeń i dziwnej interpretacji przepisów, na niekorzyść zawodnika, przez POLADA.
W mediach społecznościowych pełno jest komentarzy dotyczących „sprawy Drabika”.
Oto jeden z nich – niech zakończy niepotrzebny hejt na zawodniku: „Panie Cegielski, czy rzeczywiście uważa Pan, że rok zawieszenia zawodnika za to, że nie znał regulaminu antydopingowego lepiej niż lekarz sportowy to jest niska kara? Maksym nie wziął żadnych niedozwolonych substancji. Nie wiedział nawet, że zostały naruszone procedury. Gdyby to wiedział, to całej sprawy w ogóle by nie było, bo nikt by się o tym nie dowiedział. To on powiedział o tej kroplówce przy okazji zawodów następnego dnia. Zatem nawet zarzut, że zwlekał z informacją jest nietrafiony. To wykroczenie ewidentnie na wyrok w zawieszeniu. Ten wyrok jest skutkiem nagonki medialnej na Maksyma za to, że nie był pokorny wobec dziennikarzy, Cieślaka i niewystarczająco często dziękował swemu ojcu za ojcowy wkład w osiągane sukcesy. Za to też, że wykluczył ojca ze swojego teamu. Nawiasem mówiąc słusznie. Został ukarany za to, że nie jest tak spolegliwy jak Zmarzlik, czy Woźniak. Za to, że miał odwagę powiedzieć to co myśli, albo spuścić dziennikarzy po brzytwie kiedy nie miał ochoty z nimi rozmawiać. Nie wiem czy Maksym wróci do ścigania. Jeżeli to zrobi, to jednak nie liczcie na to, że przybije z wami piątkę, pojeździ na rowerze z Cieślakiem, czy przed kamerami wylewnie przywita się z ojcem. To nie ten charakter. I za to go lubię! A Pana ględzenia, Panie Krzysztofie, od dłuższego czasu już nie daje się słuchać.”