Zapraszamy na kolejny felieton Przemysława Sierakowskiego z cyklu – Piórem Sieraka (https://www.facebook.com/profile.php?id=100084823056532)

Mimo że padlinożercy są wyspecjalizowani w odżywianiu się, nomen omen, padliną, większość z nich jest jednocześnie oportunistami i jeżeli sytuacja będzie tego wymagać lub też nadarzy się łatwa okazja, będą polować, czyli zachowywać się jak drapieżniki. Mam tego serdecznie dosyć. Dosyć nekrofagów w branży dziennikarstwa sportowego. Ogłaszam to wszem, wobec a każdemu z osobna. Mam serdecznie dość padlinożerców. Dziennikarskich sępów, hien i pasożytów wszelkiej maści. Jeśli krew na rękach nosi koleś z radio Szczecin, to tym bardziej powinno zahamować zapędy i skłonić do refleksji. Widać nie działa. Plugastwo z ohydą razem wzięte panoszą się po świecie mediów. Tych sportowych (niestety) również.

Maksym Drabik jest inny i wyłamuje się z obowiązującego, tolerowanego schematu – to fakt pierwszy. Inny nie jest synonimem określeń zły, głupi, czy odklejony – to fakt drugi. Jest tylko „inny”. Niekonwencjonalny, nietuzinkowy, ale na Boga – nie durny, czy głupkowaty jak chce jeden z opiniotwórczych (to ważne, kluczowe wręcz) portali. Sposób bycia Torresa nie każdemu musi odpowiadać – to fakt trzeci. To jego życie, jego decyzje i jego obciążą, bądź zerwą do wysokich lotów ich skutki. Jego – Maksyma Drabika i nikogo innego, a nam nic do tego. Owszem, można i należy skomentować w wyważony sposób, ale nie próbować wykorzystać do zdyskredytowania i „zaorania wroga”.

Ci zaś, którzy linczują kolejny raz człowieka, li tylko za jego inność, jawnie przyznając się do rewanżu za „doznane krzywdy” w postaci np.odmowy wywiadu, czy sugestii o nierzetelności (w tym przypadku najwyraźniej uzasadnionych), są łajdakami. Nie dziennikarzami, nie dziennikarzynami nawet. Są podłymi łajdakami i za chwilę sami mogą mieć krew na rękach, jak ten ze Szczecina. Nie przesadzam.

Czy „szczujnia pl” ma być obowiązującym kanonem dziennikarstwa? Wierzę, że nie. Obiektywizm jako taki w praktyce nie występuje. Każdy ma ulubieńców (kluby, zawodników, działaczy) i tych najoględniej – mniej hołubionych. Każdy kogoś kochać „musi” (sponsor?) i po nim nie „pojedzie” bez hamulców, a kogoś innego może bezkarnie mieszać z błotem, realizując jedynie małe i miałkie prywatne, parszywe wojenki, czy rewanżyki. Jednakowoż – znaj proporcjum mocium panie!

To co dotyka ponownie Torresa na jednym z portali, po wywiadzie dla magazynu PGE Ekstraligi jest koszmarne. Chore. Zawiść i zemsta w czystej postaci. Zero empatii, rzetelności, próby zrozumienia. W imię czego? Urażonej dumy, nadwątlonego ego? A może tegoż legendarnego „pecunia non omlet”? Bo to się kliknie. To się „sprzeda”. Bez znaczenia. Nie przystoi i tyle. Opamiętaj się „redaktorze”… (tu wpisać właściwe imię i nazwisko). Co „wypada” kibicom, wręcz kibolom, a raczej, co można im wybaczyć, zrozumieć, choć haniebne, nie przystoi doświadczonemu, rozsądnemu, wykształconemu dziennikarzowi.

Skąd u mnie niespotykanie napastliwy ton i nazywanie rzeczy po imieniu? Tu nie ma bowiem mowy o przypadku ze strony napastnika. To recydywa. Zatem za poetą: „gwałt niech się gwałtem odciska, a ze słabością łamać uczmy się za młodu… .” O tempora. O mores!

fot. ilustracyjne, publiczny fb