Zapraszamy na kolejny felieton Przemysława Sierakowskiego z cyklu – Piórem Sieraka (https://www.facebook.com/profile.php?id=100084823056532)
Kiedy nie ma o czym pisać, lecą zasięgi, spadają lajki – każda informacja pozostaje na wagę złota. Tylko, na Boga, bez przesady. Ostatnio urzekł mnie „artykuł”, ma się rozumieć – sensacyjny, o tym mianowicie, że są nowe informacje w sprawie skradzionego(?) silnika. Rzecz o jednostce, która sprawiła chwilową metamorfozę Patryka Dudka, po czym okazała się… „przewłaszczona” bez wiedzy pierwotnego właściciela. Otóż po lekturze „klasycznej” notki tj. 90% tekstu (króciutkiego), z cyklu „przeczytasz w mniej niż minutę”, rys historyczny sprawy, po czym w ostatnim akapicie wzmianka, iż… prędko nic nowego się nie wydarzy, zwyczajnie usiadłem z wrażenia. No prawdziwy majstersztyk! Chwytliwy tytuł żeby kliknąć. Potem kilka zdań przypomnienia w czym rzecz, żeby pozostać i wreszcie „sensacyjna” wiadomość, że długo jeszcze nie będzie nowych informacji. Ręce opadają. Zadzwoń człowiecze do interesującego rozmówcy z branży, wyszukaj celebryty związanego ze szlaką, bądź nieznanego dotąd z fascynacji czarnym sportem, pogrzeb w archiwach, odkryj ciekawostkę i dotrzyj do ludzi, których ta dotyczy. Byłoby dłużej, ciekawiej, treściwiej i wartość materiału znacząco by wzrosła. A tak? No właśnie. Gniot. Bezwartościowa bzdura. Tylko komu by się chciało bawić w archeologa czy detektywa i zapracować na sensowną, interesującą historię, wartą publikacji. Otóż to. Widać bardzo nielicznym.
Ot gruchnęło w tych dniach z podobnego kapiszona. Knopa przymknęli. I nie żeby rozjuszeni kibice Kolejarza, ani też skonfundowani przez przywłaszczone logo fani Mettalicy. Wymiar, nomen omen, sprawiedliwości upomniał się o rzeczonego Sławomira. Czy mnie to zaskakuje? Zważywszy różne Niemyjsko-Morawsko-Majewsko-Nawrockie wypadki, czy raczej wpadki na przestrzeni lat – niespecjalnie. W wypowiedziach publicznych, nieprzemyślanych zachowaniach, a szczególnie kiedy pokazywał się na żywo w okienku, nie robił solidnego wrażenia. Bardziej taki chłopek-roztropek niźli szanowany prezes zasłużonego ośrodka. Odciął buńczucznie leszczyńską gałąź na której klub siedział kilka sezonów. Marzyła się potęgą. Tylko jak to zazwyczaj – vide: np. Piotr Rolnicki – ze skoku na głęboką wodę, pod hasłem „ja siama” wyszło co musiało u nie potrafiącego pływać. Żal Rawicza. Mogą się nie pozbierać. Niewielki ośrodek. „Symboliczny” przemysł. Zatem ani z biletów, ani z lokalnego sponsoringu nie wyżyją. Zastanawiam się tylko, co teraz z Frankiem Majewskim. Zdaniem aresztowanego, to on jest (był?) właścicielem karty zawodniczej chłopaka. Okno transferowe poleciało. Nie wiadomo czy rawiczanie przystąpią do procesu licencyjnego. Co jeśli nie, a prezes nadal będzie miał ”ograniczony kontakt” ze światem? Chłopak trenuje w Toruniu z którego pochodzi – czy to oznacza coś więcej? Paradoksalnie dla młodego byłoby najlepiej, gdyby Kolejarz nie przystąpił do procesu licencyjnego. Wówczas mógłby się uwolnić za „ustawowy” ryczałt szkoleniowy. Tylko dla dyscypliny nie byłoby z tego pożytku.
No i co by ta druga… . Oh! Przepraszam. Krajowa Liga Żużlowa poczęła bez Rawicza. Tarnów, Opole, Piła, Gniezno i co dalej? Świętochłowice jeszcze nie. Kraków? Patykiem na wodzie. Zostaje 4+2. Licząc z „krajowymi” Niemcami i Łotyszami. Komu to potrzebne i do czego? Zróbmy jak podpowiada rozsądek. Minimum 10 ekip w elicie, pozostałe w jedynej niższej lidze. Tyle. Nie owijajmy na siłę gó…na w pazłotko, z uporem maniaka przekonując, że oto największymi i najsilniejszymi, przy tym najbardziej profesjonalnymi na świecie my są. A tymczasem? Tymczasem świstak siedzi i zawija w te sreberka. Jak to przed świętami.
Z sensacji podobnego kalibru i geniuszu warto odnotować wspomniene wyżej zmiany nazw rozgrywek ligowych. Widać nowa Groteskowa Kompania Samouwielbienia Żałosnego pozazdrościła poprzednikom postanawiając zrazu dotrzymać im kroku. Bez zbędnego narażania się przy tym na posądzenia, iż rozumnymi są, gdyż jak mawiał Heraklit „Nie wystarczy dużo wiedzieć, ażeby być mądrym.” Szczególnie ta „krajowa” w odniesieniu do Landshut czy Daugavpils brzmi tyleż groteskowo co komicznie. Cóż. Wykazali się w nazewnictwie, to aż się boję, co będzie jeśli z podobnym skutkiem zechcą udowadniać swój profesjonalizm na polu regulaminowym na przykład. Strzeżcie się, bo nie wiedzą co czynią. Podsumowując ośmielę się posłużyć ponownie cudzymi słowy, by nikt nie uznał Sieraka za „mędrkującego” filozofa, rodem z ławeczki w Wilkowyjach, Leonardo da Vinci. Człowiek renesansu. Doskonały w wielu rozbieżnych dziedzinach. Jego bardzo trudno nazwać ignorantem, zatem musiał naleć do kategorii tych, którzy wiedzą co mówią, nie zaś paplają co wydaje im się, że wiedzą. „Zaślepia nas ignorancja i wiedzie na manowce. O! przeklęci śmiertelnicy, otwórzcie wreszcie oczy!” To apel. Tylko czy ma kto właściwie go odczytać i zinterpretować? Popatrzymy. Na razie falstart za GKSŻ i Ekstralipą. Czekamy (z utęsknieniem?) na dalszy ciąg radosnej twórczości, miejmy nadzieję, jedynie w dziedzinie lingwistyki. Mniej popsują. Arywiści nam się objawiają? Być może. To ja z powodu takich ledwie sugestii, czy podejrzeń ogłaszam moją prywatną apotazję. Ma się rozumieć wyłącznie w zakresie wiary w żużlowe władze. Pewnie się nie przejmą, ale cóż mnie to.
Na podobnym poziomie rozgrywki, acz personalne, nie ligowe, w Zielonce. Niby euforia. Niby awans. Niby wszystkie ręce na pokład. A tu – zonk. Przepychanki, połajanki, niezbyt wyszukane i rzekomo niespecjalnie szczere. A w tle Falubaz. Czyżby zbyt wielu miało ochotę ogrzać się przy ciepełku sukcesu sportowego? A może jak w przysłowiu. Sukces ma wielu (zbyt wielu, kilku nieznanych dotąd) ojców. A co z porażką, jeśli takową zielonogórzanie zakończą pierwszy po powrocie sezon w elicie? Pozostanie sierotą? Prezydent miasta najpierw obwieścił Armagedon, po czym rychło wycofał pierwotnie Hiobowe wieści. Radni obu stron postukali się wymownie w czółko post factum twierdząc, że owe wieszczenia to jedynie objaw chorobowy nie licującej ze sprawowanym urzędem, fantazji Kubickiego. Jaka była prawda? Nie sądzę, by miłościwie panujący włodarz miał się aż tak mylić. Ale co ja tam wiem o polityce? Tyle, że to najmniej uczciwa i honorowa dziedzina życia, więc nawet nie próbuję się nią parać.
I na koniec. Tauron zastanawia się nad przedłużeniem wsparcia dla szeroko rozumianego żużla. To pierwsza ze spółek skarbu państwa rozważająca możliwość wycofania się ze speedway`a. Oby jednak się namyślili i pozostali. Inaczej? Inaczej powiem tylko – brawo. Brawo senator Komarnicki za wywołanie nieszczęścia. Brawo mecenas Synowiec, niespełniony biznesmen Sokołowski i niegdysiejszy funkcjonariusz bydgoskiej Polonii Tillinger, za pociągnięcie i podgrzanie medialne tematu. To wasze wspólne „osiągnięcie”. No i mam wrażenie, że Tauron jest ledwie kamykiem wszczynającym lawinę. Ciąg dalszy nastąpi? Wierzę w opamiętanie i rozsądek Darczyńców, w odróżnieniu od niektórych zawiedzionych zbyt małym kawałkiem tortu, jaki przypadł im w udziale.