Była środa 17 sierpnia 2011 roku. Na torze w Gnieźnie trwa trening młodych zawodników Startu.
Do tragicznego zdarzenia na stadionie w pierwszej stolicy Polski doszło tuż po godz. 19.00. Według relacji jednego z kibiców, który oglądał trening pierwszoligowych żużlowców Startu Gniezno, 17-letni adept żużla Arkadiusz Malinger nie jechał zbyt szybko, prowadził. Na wyjściu z pierwszego łuku drugiego okrążenia, mimo, że tor był równy, a tuż przed treningiem nawierzchnia została ubita, Malinger jadąc blisko krawężnika, miał uślizg. Zawodnik spadł z motocykla i został uderzony w głowę przez motor jadącego za nim kolegi.
– Mimo natychmiastowej akcji ratowniczej i przewiezienia zawodnika do szpitala, w wyniku odniesionych obrażeń zmarł. Był on adeptem sportu żużlowego, nie miał jeszcze licencji – przekazał na oficjalnej stronie Startu Gniezno rzecznik prasowy klubu Grzegorz Buczkowski. W sprawie śmiertelnego wypadku zostało już wszczęte śledztwo. Według wstępnych ustaleń chłopak miał złamany kręgosłup na odcinku szyjnym i poważne obrażenia głowy.
Malinger nie mógł jeszcze występować w meczach pierwszoligowego Startu Gniezno, bo nie posiadał licencji żużlowej (niedługo miał przejść egzamin).
– Nie mogę dojść do siebie po tej tragedii. Był bardzo lubiany. Do wypadku doszło o 19, a ja o 15 jeszcze z nim rozmawiałem. Był pogodny i szykował się na trening. Spokojny, grzeczny chłopak, chodził do liceum i za rok miał zdawać maturę. Pochodził z bardzo dobrej, szanowanej rodziny. To dla nas wielka strata – podkreśla Buczkowski.
Wszyscy pracownicy klubu młodego żużlowca są w szoku.
– Pan Malinger był mechanikiem naszego zawodnika. Oczywiście pojawił się również na treningu, by przygotowywać synowi sprzęt. Fakt, że wszystko stało się na jego oczach, jeszcze potęguje rozmiary tego nieszczęścia – mówi Buczkowski.
Źródło: sport.se.pl oraz gazetalubuska.pl