Takiego bałaganu, jak obecnie dawno w polskich ligach żużlowych nie było. Mamy – jak powszechnie jest to ogłaszane – najlepszą ligę żużlową świata. Mamy i co z tego? To w Polsce żużlowcy zarabiają miliony i to dzięki startom w naszych ligach mogą żyć dostatnio. Nigdzie indziej takich pieniędzy jeżdżąc na stadionie w kółko nie zarobią.

Nie oszukujmy się. Niektórzy z zawodników kluby traktują jak bankomat. Idą tam gdzie zarobią więcej. Przykładów można by mnożyć. Jednego dnia wyznają miłość do obecnego klubu, a drugiego kochają już inny, gdzie otrzymali większą kasę. Właśnie kasa. Jak się okazuje niektóre kluby żyją ponad stan. Działacze sami zaciskają sobie pętlę na szyi. Aż dziw bierze, że tego nie widzą (albo nie chcą widzieć). Uznają zasadę „tu i teraz”. I co mamy w zamian? Tak kuriozalnej sytuacji po zakończeniu sezonu żużlowego jak obecnie nie było jeszcze nigdy.

W zasadzie wiadomo, że nic nie wiadomo. Nie znamy składu (z różnych przyczyn, ale głównie finansowych) wszystkich żużlowych lig w Polsce. Jadąca „uczciwie” sezon Unia Leszno spadła do niższej klasy rozgrywek. Ale zarządzający klubem nie mają długów i codziennie rano mogą bez obaw spojrzeć w lustro. Mająca ogromne długi i żyjąca „ponad stan” Stal Gorzów, właśnie dzięki temu utrzymała się w ekstralidze. Kuriozalna sytuacja dzieje się dalej! Obecnie politycy z Gorzowa próbują wywierać wpływ na władze związku i ekstraligi (poniedziałkowe spotkanie w Warszawie). To normalna sytuacja w walce fair play? Tak uczciwość w sportowej rywalizacji ponad wszystko. Jeśli nie spełniasz określonych przepisami wymogów to nie ma zmiłuj. Albo spełniasz WSZYSTKIE kryteria bez wyjątku – albo do widzenia. Nie ma czegoś „po środku”. Jak w tym momencie mają czuć się w Lesznie? Że zostali wydymani? Bo grali uczciwie – spadli, ale nie mają długów? Zawsze można zbudować kolosa na glinianych nogach – ale nawet dziecko wie, że to nie jest nic trwałego…

Nie lepiej jest w niższych ligach. Całą – nazwijmy to po imieniu – tę nienormalną sytuację na łamach portalu przegladsportowy.onet.pl, skomentował niegdyś świetny żużlowiec, później nasz „Narodowy”, a obecnie komentator wydarzeń na żużlu, Marek Cieślak. Przekazał bardzo proste zasady funkcjonowania jakie dla każdego obywatela w naszym krają są oczywiste… Ale jak widać dla niektórych działaczy wręcz przeciwnie…

Wrzód zaczął niestety pękać. I powiedzmy sobie szczerze. To wszystko nie wzięło się znikąd. Kluby wydają więcej niż mają. A przecież każdy kto prowadzi gospodarstwo domowe, to wydaje tyle, ile zarobi. Mało tego, trzeba jeszcze pomyśleć o „kasie” na czarną godzinę – twierdzi Marek Cieślak.

I dodaje:
Na klubach ciąży gigantyczna presja, jedni chcą się za wszelką cenę utrzymać, inni awansować. Wydają więc pieniądze, których nie mają. Potem liczą na łut szczęścia. Że znajdzie się sponsor, że dorzuci coś miasto. Na końcu się okazuje, że zostały tylko piękne stadiony. Mamy bankrutów, a będzie ich więcej. Swoje zrobiły też puszczone w samopas regulaminy. Władze często koncentrują się na mało istotnych sprawach, a prawda jest taka, że kluby wywracają się finansowo. To nie tak, że nie mają pieniędzy w ogóle. Bo mają i to dużo. W końcu sporo łoży telewizja. Tyle, że jeszcze więcej pożerają zawodnicy. Dlatego należy z miejsca wprowadzić KSM i zlikwidować zawodnika do lat 24. U-24 obniżają poziom ligi, a do tego płaci się im absurdalne pieniądze. Tego nikt naprawdę nie widzi?

Cieślak widzi zatrzymanie nakręcającej się spirali wzrostu wynagrodzeń zawodników:
Wiem, że KSM jedno zmieniłby na pewno. Spowodowałby spadek żądań finansowych zawodników, bo nie wszyscy znaleźliby miejsca w drużynach. A jak czegoś jest nadmiar, to tanieje. Oczywiście, jest kilka klubów, które mają pieniądze i nie ma co ich za to krytykować, ale właśnie te kluby narzucają poziom wynagrodzeń. Inni chcą im dorównać, a nie mają takich możliwości. Kółko się więc zamyka. Ekstraliga Żużlowa powinna coś z tym zatem zrobić i to szybko. Bo za chwilę ten piękny produkt – a jest piękny – może się okazać, że „był”.

Nasz były „narodowy” na koniec słusznie zauważył:
Wszystko wskazuje na to, że w lidze nie zobaczymy Orła Łódź. Jego właściciel – Witold Skrzydlewski – zapowiedział sprzedaż klubu za złotówkę. – Dlaczego na przykład taki Orzeł Łódź się wycofuje? Witold Skrzydlewski był przygotowany na wydawanie określonego pułapu pieniędzy, ale dwa, trzy lata temu. Teraz tak wszystko poszło w górę, a przede wszystkim oczekiwania zawodników, że staje się to irracjonalne. Bo w przypadku pana Witolda pamiętajmy, że najpierw te pieniądze trzeba ciężko zarobić. Jak ciężko, to on sam wie najlepiej. Natomiast jak ma wydawać jeszcze więcej, to mija się to już z celem. Są pewne granice.

Źródło: przegladsportowy.onet.pl