Kibice speedwaya doskonale pamiętają te zapalczywe i napastliwe wręcz słowa kierowane w stronę Rosjan (także tych mających polskie paszporty) po bestialskim ataku putinowskich sołdatów na Ukrainę. Znany dziennikarz żużlowy Tomasz Dryła pozwolił sobie wówczas nawet na stwierdzenie: „Rosyjski sportowcu zawodowy. иди на хуй!”
Wygląda to bardzo śmiesznie, gdy mimo wezwań, różnych międzynarodowych organizacji, do putinowskich oprawców, by zgodnie z zasadą starożytnych – na czas igrzysk przerwać działania wojenne – Rosjanie nie uczynili tego a ich sportowcy wzięli udział w Olimpiadzie w Paryżu (pod pewnymi warunkami – np pod neutralną flagą, ale wystąpili w stolicy Francji).
Cóż zatem znaczy żużel w tak ogromnej, sportowej, międzynarodowej machinie?
Władze światowego speedwaya, a przede wszystkim organizatorzy Speedway Grand Prix na każdym kroku powtarzają jak mantrę o popularyzacji speedwaya na świecie. W Polsce przekłada się to min na to, iż najlepszą ligę świata z bardziej powszechnego kanału Canal+ Sport 5, przenosi się do innych kanałów sportowych na które trzeba zazwyczaj wykupić abonament. W przypadku turniejów SGP, by oglądać zawody z innych krajów należy wykupić kolejny pakiet.
Fachowcy twierdzili wręcz, że tegoroczna stawka rywalizujących w turniejach SGP o tytuł mistrza świata była najsłabsza w całej historii rozpoczętego w 1995 roku cyklu. Niektórzy mówią wprost, iż zmagania o tytuł indywidualnego mistrza Europy w cyklu SEC stawką nie odbiegały od tych o koronę mistrza globu. Tak na marginesie w przyszłym sezonie ponownie zapowiada się walka o koronę mistrza świata, wg kryterium geograficznego, a nie najlepszych obecnie żużlowców na świecie.
Jak co roku, co jakiś czas, powraca więc „problem” startu Rosjan z polskim paszportem w rywalizacji o tytuł indywidualnego mistrza świata. PZM, który przyznał takim żużlowcom licencje krajową umywa więc ręce od „problemu” międzynarodowego, a FIM mówi, że nie ma prawnej możliwości przyznania zawodnikom kolejnych licencji, skoro ich dokumenty są w zawieszeniu.
Prezes PZM, Michał Sikora, od samego początku wojny w Ukrainie ma niezmienne zdanie w stosunku do startu w zawodach żużlowych, Rosjan z polską licencją:
Dla mnie nic w tej sprawie się nie zmieniło. Wojna w Ukrainie wciąż trwa, a sytuacja jest jeszcze dramatyczniejsza niż na początku wojny. Wciąż słyszymy o kolejnych bombach, które spadają na Kijów czy Lwów, śmierci niewinnych ludzi, a w takich okolicznościach nie ma mowy o zgodzie na start Rosjan w mistrzostwach świata. Ich powrót jest w tym momencie niemożliwy. FIM nie zmienił zdania w tej sprawie, a ja popieram ich stanowisko.
Środowisko żużlowe już nie jest takie jednoznaczne w tej kwestii. Sikora lobbujący za zakazem startu w zawodach międzynarodowych Rosjan ma już coraz mniej osób go popierających. Innego zdania jest już np. nasz były Narodowy, niegdyś bardzo dobry zawodnik – Marek Cieślak, który jakiś czas temu powiedział:
Rosja to dla mnie wciąż barbarzyński kraj, ale w tym przypadku mówimy o dopuszczeniu do jazdy dwóch zawodników, którzy mają polskie obywatelstwo i od lat mieszkają w Polsce. Skoro w innych dyscyplinach sportowcy mogą walczyć o medale, to ja nie widzę przeciwwskazań, by ta dwójka walczyła na arenie międzynarodowej pod polską flagą.
Ktoś może zarzucić mi, że przyzwyczaiłem się do wojny i dlatego zmieniam zdanie. Widzę jednak, że sankcje nie są konsekwentne i jeśli jest zgoda na powrót Rosjan na igrzyska, to nie rozumiem, dlaczego wciąż mamy blokować zawodników posiadających polskie paszporty, którzy mieszkają w Polsce, a ich dzieci chodzą tutaj do szkoły. Jak wytłumaczyć to, że Rosjanie mogą oklaskiwać swoich tenisistów, a w tak niszowym sporcie jak żużel my wciąż ich blokujemy. Trzy lata już byli zawieszeni, więc czas znowu dać im szansę.
Czyli można powiedzieć, iż nasz były „narodowy” nawiązuje do tego o czym już kilka razy pisaliśmy na naszych łamach.
Cieślak zauważa również słaby poziom rywalizacji o tytuł indywidualnego mistrza świata w tym sezonie i dominację Bartosza Zmarzlika:
Mamy co prawda Jacka Holdera czy Fredrika Lindgrena, ale obaj są w stanie zagrozić mu tylko w pojedynczych rundach. Na przestrzeni całego sezonu dominacja Zmarzlika wydaje się niezagrożona. Powrót Rosjan sprawiłby, że mistrzostwa świata znów oglądałoby się z przyjemnością i wielkimi emocjami. Zdaję sobie sprawę, że prezes PZM ma swoje argumenty, ale ja w politykę nie chcę wchodzić.
Patryk Malitowski, były żużlowiec, a obecnie ekspert w Canal+ jest także za dopuszczeniem Rosjan z polskim paszportem do zawodów międzynarodowych. Jako przykład podaje Gleba Czugunova, który jako jedyny Rosjanin z polskim paszportem startował nawet w naszej reprezentacji, tylko dlatego, że mimo, iż w Polsce mieszkał krócej niż np. Emil Sajfutdinow czy Artem Łaguta, to polskie „papiery” uzyskał przed bestialską inwazją putinowskiej Rosji na Ukrainę.
Jak widać środowisko żużlowe nie jest już tak jednoznaczne i radykalne w sprawie startu w zawodach międzynarodowych Rosjan z polskim obywatelstwem.
Ostatnio nastąpił dość niespodziewany zwrot w sprawie startu Łaguty i Sajfutdinowa w SGP. Być może w przyszłorocznych eliminacjach do cyklu SGP wystartują Rosjanie mający polskie paszporty. Pomocną dłoń podała im Chorwacja. Jak widać tylko osobista niechęć prezesa Sikory blokuje udział tych żużlowców w SGP. Jednak obecnie zawodnicy ci są bardzo ostrożni w podejmowaniu wiążących decyzji, gdyż muszą uważać na wszystkie „kruczki prawne”, bo z tyłu głowy mają fakt, iż prezes Sikora jest bardzo zawzięty i nie podaruje tym zawodnikom tego, że wbrew jego (sic!) woli i tak wystartują w eliminacjach SGP. Chodzi o to, by zawodnicy ci nie zostali przez to wyrzuceni z możliwości startów w PGE Ekstralidze.
W przeszłości już mieliśmy wiele takich przykładów. Np Rosjanie startowali w mistrzostwach świata z polską licencją. Mówimy tu o ice speedwayu. W latach 1995 i 1996 po dwie rundy indywidualnych mistrzostw świata w lodowej odmianie żużla odbywały się na torze Stegny w Warszawie. Jako, że Polacy wówczas nie mieli żadnego zawodnika startującego w ice speedwayu, więc załatwiono by z polską licencja startowało dwóch Rosjan. Później w zawodach międzynarodowych z licencją Brytyjską startował Krzysztof Cegielski, który był w sporze z PZM.
W finale indywidualnych mistrzostw świata juniorów w 2001 i 2002 roku urodzony we Wrocławiu w 1981 roku Krzysztof Słaboń występował jako Kanadyjczyk. Brytyjczyk Andy Smith uzyskał w 1999 roku polskie obywatelstwo i w naszej lidze występował jako Polak, reprezentując najpierw barwy Polonii Piła.
Podsumowując – nie ma „problemu” Sajfutdinowa i Łaguty. Jest problem Sikory.
Źródło: sportowefakty.wp.pl