Kibice jeszcze dobrze nie zasiedli na trybunach stadionu w Rydze, a już byli świadkami dramatycznych wydarzeń podczas siódmego tegorocznego Grand Prix na żużlu. Po pierwszym biegu miejscowi fani na pewno byli zadowoleni, gdyż premierową odsłonę zmagań w Rydze wygrał Andzejs Lebediew.

Po starcie w drugim wyścigu nic nie zapowiadało fatalnego w skutkach wydarzenia. Na prowadzeniu jechał Maciej Janowski, który potrzebuje punktów w rywalizacji SGP. Za plecami Magica trwała walka o jak najlepsze miejsce. Duńczycy – Anders Thomsen i Leon Madsen gonili jadącego na drugim miejscu Jasona Doyle’a.

Na wejściu w pierwszy wiraż drugiego okrążenia Duńczyk Anders Thomsen zaatakował przy krawężniku doświadczonego kangura. Australijczyk zorientował się i wychodząc z tego ługu ściął do wewnątrz, „przytrzymując krawężnik. Jednocześnie dość ostro wyhamował swój motocykl. Duńczyk nie był w stanie ominąć przeciwnika. Zahaczył o tylne koło motocykla Doyle’a i w niekontrolowany sposób jechał w poprzek toru. Thomsen uderzył z potwornym impetem w bandę. Jego motocykl zawisł na dmuchanych materacach, Duńczyk wyleciał w górę, przeleciał nad dmuchaną bandą  i spadł poza torem, w pasie bezpieczeństwa.

Po upadku natychmiast pojawiły się przy Duńczyku służby medyczne i zabrały go do karetki, a następnie na badania do szpitala.

Menedżer reprezentacji Danii Nicki Pedersen przekazał wiadomości na temat stanu zdrowia zdiagnozowane jeszcze przed wykonanie specjalistycznych badań. Okazało się, że po uderzeniu głową w trawę za bandą Thomsen stracił przytomność, a ponadto lekarze stwierdzili u niego wstrząśnienie mózgu. Duńczyk ma ponadto złamany nadgarstek, co jak na siłę uderzenia i okoliczności nie wydaje się poważną listą obrażeń.

Kontuzja Duńczyka to fatalna wiadomość dla Stali Gorzów, która już dziś rywalizuje u siebie w pierwszej rundzie play off PGE Ekstraligi z Włókniarzem Częstochowa.

Wypadek Andersa Thomsena: