Od początku sezonu żużlowego w Europie minęło zaledwie kilka miesięcy, a kibice i organizatorzy już zdążyli zmierzyć się z poważnym problemem: masowymi przełożeniami i odwołaniami zawodów, głównie z powodu niesprzyjającej pogody. Jak podaje portal kibic-zuzla.pl, od początku sezonu do końca maja przełożono aż 53 imprezy żużlowe, z czego ponad połowa miała miejsce w Polsce.
Deszcze niespokojne
W zestawieniu przygotowanym przez redakcję kibic-zuzla.pl znajdziemy dokładną analizę dotychczasowych zmian w kalendarzu europejskiego speedwaya. Jak zaznacza autor, liczby mogą nie być w 100% kompletne, ale z pewnością dobrze oddają skalę zjawiska. Z 53 przełożonych imprez aż 28 dotyczyło Polski, co stanowi aż 53% wszystkich przypadków. Powód? Przede wszystkim pogoda, choć nie brakowało również kwestii organizacyjnych.
Polska jest liderem niechlubnego zestawienia, co jednak nie powinno dziwić, ponieważ to właśnie u nas odbywa się największa liczba zawodów – od rozgrywek młodzieżowych, przez ligowe, aż po prestiżowe turnieje międzynarodowe.
DMPJ, Ekstraliga, U24 i 2. Ekstraliga – najczęstsze ofiary kaprysów pogody
Spośród przełożonych w Polsce imprez:
- 11 razy przekładano zawody DMPJ (Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów),
- 6 razy mecze PGE Ekstraligi,
- 5 razy spotkania Ekstraligi U24,
- 4 razy mecze 2. Ekstraligi.
Choć liczby te mogą nie wydawać się dramatycznie wysokie, należy pamiętać, że mówimy o zaledwie 70 dniach oficjalnego sezonu, który rozpoczął się na dobre w marcu. To oznacza średnio jedno przełożenie co mniej niż trzy dni!
W rzeczywistości sytuacja może być jeszcze poważniejsza, gdyż w zestawieniu nie uwzględniono odwołanych sparingów – a tych w samej Polsce było przynajmniej dziesięć.
Ściganie na siłę?
W wielu przypadkach udało się już znaleźć nowe terminy i zawody zostały rozegrane – często jednak w trudnych warunkach lub przy mocno napiętym harmonogramie. Przykładem może być ostatni mecz w Pile, który – jak zauważa kibic-zuzla.pl – rozegrano „na siłę”, byle tylko został zaliczony. Nie było presji transmisji telewizyjnej, bo Krajowa Liga Żużlowa (KLŻ) nie ma podpisanego kontraktu z żadnym nadawcą, ale organizatorzy najwyraźniej woleli nie ryzykować kolejnego przełożenia.
W tym kontekście warto zadać pytanie: czy warto ścigać się wbrew zdrowemu rozsądkowi, ryzykując zdrowie zawodników i jakość widowiska, tylko po to, by „odhaczyć” wydarzenie w terminarzu?
Nadchodzą wakacje – będzie jeszcze gorzej?
Choć maj powoli dobiega końca, a kibice liczą na poprawę pogody, kalendarz żużlowy nie zwalnia tempa. Wakacyjne miesiące to okres wzmożonego ruchu w rozgrywkach – niemal codziennie coś się dzieje: turnieje młodzieżowe, mecze ligowe, eliminacje międzynarodowe i zawody towarzyskie.
Już teraz organizatorzy stają przed ogromnym wyzwaniem: jak upchnąć przełożone zawody w harmonogramie, który i tak pęka w szwach? Czasem nie ma innego wyjścia, jak ścigać się w środku tygodnia, bez publiczności i bez transmisji, co wpływa na opłacalność i atrakcyjność imprez.
Co dalej?
Zjawisko masowych przełożeń i odwołań zawodów żużlowych to złożony problem, którego nie da się rozwiązać prostym przesunięciem terminów. W grę wchodzi nie tylko pogoda, ale też ograniczenia kalendarzowe, brak dostępnych dni rezerwowych i infrastrukturalne ograniczenia wielu stadionów.
Na dłuższą metę można spodziewać się dyskusji o konieczności wprowadzenia elastyczniejszych kalendarzy lub większej liczby terminów rezerwowych. Pojawiają się też głosy o potrzebie inwestycji w nowoczesne systemy odwodnienia torów i lepsze zabezpieczenie imprez przed skutkami opadów.
Na razie jednak kibice i zawodnicy muszą uzbroić się w cierpliwość – oraz… kalosze.
Źródło i zdjęcie: fbkibic-żużla.pl






