Zapraszamy na kolejny felieton Przemysława Sierakowskiego z cyklu – Piórem Sieraka (https://www.facebook.com/profile.php?id=61557917217134)
Mocno narcystyczny domniemany damski bokser, do tego nie do końca ogarnięty, bo nawet własnych dzieci nie umiał znaleźć w mediach społecznościowych, postanowił więc zaangażować do „poszukiwań” służby, okazał się (jak większość) łasy na forsę. Taka ogólnoświatowa przypadłość. Trafił do rywala, jednocześnie mocno nadwątlając siłę dotychczasowego pracodawcy. Jego sprawa. Jego decyzja. Wróg namawiał, kusił grosikami i uśmiechał pod wąsem. To się „młody, naiwny” połasił. A prezesi dalej podkładają sobie wzajem świnie nie zważając na przyzwoitość. Przy aplauzie miejscowych tłumów, gdzie by to nie było. Dziś Zielona, jutro Czewa. Każdy tak ma. Kaska jest? To się okaże. Grunt – wynik zespołu, a potem „jakoś to będzie”. Co mnie irytuje? Brak choćby dwóch zdań szczerego pożegnania z klubem i kibicami ze strony Madsena. Nie zasłużyli? Być może Jego zdaniem – NIE. Cóż – będzie nosił ów balast. Co prawda „obudził się” sprowokowany i zasłużenie zmieszany z błotem po kilku dniach, zamieszczając „łaskawie” stosowny, banalny wpis, ale niesmak pozostał. A w kwestii domniemanego pięściarstwa śledztwo trwa. Sam sprokurował. Będą nowe „sensacje”?
W E-lipie Wrocek pokazał moc. Na swoich śmieciach są silni i to mimo dziur w składzie (głównie Gusts). Co jednak jedna, dwie dziurki przy „serowym” składzie rywali z Gorzowa w połówce. Nie było i nie ma w końcówce sezonu Szymka Woźniaka. Ja tam bym pogonił Hancocka. Nic nie wnosi. Fajfer miał prawo zawalić po kontuzji, zatem ochoczo… zawalił. Stojanowski coś tam szarpał, ale nie on od liderowania. Paluch trzy pierwsze starty na plus. Trzy ostatnie – pogubiony i nie rozumiejący toru, takoż ścieżek. Misiek się starał ale gubił po trasie. Swoje jednakowoż przywiózł. I wreszcie. Thomsen. Szalony występ. Skuteczność tak coś na 75%. Dużo wiatru – niewiele pożytku. No i jeszcze jedno. Anders postanowił zabawić się w Boyce z Gollobem i wymierzyć z liścia młodemu, co to ośmielił się jaśnie Pana ograć. Walas za identyczny występ zarobił czerwo. Dunowi się upiekło. Kontrowersja panie Leszku?
Małolaty zakończyły cykl. I znowu zwyciężył Polak. Wiktor Przyjemski, który to rzeczony coraz bardziej ochoczo zapuszcza się, acz nie nachalnie, pod baloty. Szkoda Kuby Krawczyka. Bańbora poniosło, potem postawiło, potem odbiło (Bańbora, a nie Bańborowi dla jasności) i skasował ostrowianina. Na dobre, bo nie tylko z walki w tych zawodach. Na medal IMŚJ szanse Krawczyka były matematyczne, ale złoto DMP w tamtym momencie zupełnie realne. Troszkę ten młody Bartek ostatnio szaleje. Fura nie zawsze domaga, zatem ambicja ponosi z cyklu: „Dokąd jedziemy motorku?” A świat? Mimo ligi U24 goni i dogonić nie może. Parnicki – warto zapamiętać, choć styl jazdy taki trochę… Bańborowy. Pollestad zapomina wystartować, ale na dystansie daje radę, więc odrobinę „psim swędem” jednak wskoczył na pudło. Przeszarżował tym razem Hellstroem-Baengs i wystarczyło zaledwie na piątą lokatę Szweda, jeszcze za Mikkelem Andersenem. Jak widać, za plecami Przyjemskiego trudno szukać Orłów. Chyba, że daleko za. Pora chyba spróbować startów poza własnym podwórkiem. Naumieć się ustawień motocykla na różnych (diametralnie) nawierzchniach, bo zapowiada się marnie. W przyszłym roku trójka medalistów nadal w stawce, zatem… łatwiej Polakom nie będzie.
Po drodze mieliśmy też Zmarzlikową fetę na Motoarenie co to w lidze jakoś rzeczonemu nie służyła. W sobotę pojechał po… Madsenowemu i wygrał. Za co wyleciał Bewley zdaniem Latosińskiego? To już jego tajemnica. Koniec końców – Danowi nie zaszkodziło (nie licząc finału, którego tym razem… nie wygrał), zaś Dudkowi w niczym nie pomogło. Paradoksalnie Zmarzlika uratował kumpel z byłej drużyny. Woźniak przejechał w poprzek przez koleinę na linii start-meta i się… wywrócił. Bartek pędzlował wówczas trzeci z niewielkimi szansami osiągnięcia czegoś więcej. Powtórkę wygrał a później zwieńczył piąty triumf 26 wygraną rundą. Pomijam zalany po Morrisowemu tor. Gość najpierw ubijał przez lata na skałę, żeby się nie rozsypało, to teraz dla odmiany ubija do środka, a pod dechami bronuje, nie zaciąga tylko zalewa calość jedną wielką kałużą. Specyficzne. Przy tym zagadkowe i niebezpieczne dla zawodników. Ale co tam. Zgodnie z wytycznymi e-lipy – czyż nie? Przeca szeroka ma być „ryśnięta” żeby gwarantowała „walkę”. W tym przypadku o życie, ale kto by się tam szczegółów czepiał.
Duńczycy w ostatnim czasie zaznaczyli swą obecność dwojako. Madsen olał Częstochowę i tamtejszych kibiców (nie pierwszyzna), zaś Thomsen haniebnie „zażartował” z kontuzji Krawczyka, co to ośmielił się w lidze wystawić mu koło i wygrać. Jeden podpadł, bo nic nie napisał, po czym banalna wzmianka miała skruszyć serca wkurzonej gawiedzi. Drugi zmoczył, bo to co opublikował było dla odmiany najdelikatniej słabe. Powinien zarobić czerwo w zawodach – upiekło się. Filmik na czerwo – upiekło się. Naturalnie także przeprosił, ale duży niesmak pozostał. Podobnie jak po wypowiedziach Doyle`a, który to ośmielił się skrytykować GKM za to jedynie, że nie chciał być bankomatem dla kangura. Zdziwiony Jason opowiada, iż jego zdaniem grudziądzanie co to się niby nie kontaktowali, jednak się kontaktowali, ale tylko po to żeby wywąchać kiedy kangur wróci do ścigania. A czego się spodziewał, nawet jeśli tak było w istocie, w co ośmielam się wątpić? Pytali o diagnozę, rokowania, proponowali leczenie w Polsce. Tyle. Pojechał 4 mecze, z czego dwa zawalił, a jeden kompletnie położył. Przydzwonił na wygnaniu. To czego oczekiwał? Że podarują mu wspaniałomyślnie kapuchę, którą wziął, a z której nie miał sposobności uczynić pożytku dla GKM? Dziwak jakiś, chyba że się mylę.
Największy niesmak to jednak wydarzenia gorzowskie. Pozbycie się Stanleya w beznadziejnym, żałosnym, haniebnym stylu. Tak się nie robi. Po prostu. Stanleya można kochać albo nienawidzić, ale dorobek broni Go jako trenera. Złoto DMŚ z reprezentacją, worek medali DMP. Nawet gdyby pracodawca (Zarząd SSA Stal z prezesem Sadowskim na czele), ocenił że gość zwariował i działa ewidentnie na szkodę klubu, co nie nastąpiło – należało pożegnać człowieka z godnością. To nie śmieć, czy kawałek niczego. On zostawił większość życia na Jancarzu. Górski, Stamm, Wagner, Piechniczek, Tracewski i wielu innych także nie było wielkimi zawodnikami, ale szkoleniowcami zostali wybornymi. I to tyle. A że teraz Stanley zamknął się w sobie i nie zamierza „na siłę” poprawiać wizerunku Prezesa – nie dziwota. Takie pozbywanie się opornego z dnia na dzień, bez szacunku, to powoli narodowa tradycja. Szkoda. Czego spodziewał się Zarząd Stali? Złota? Gdyby się udało z tym potencjałem – byłaby to sensacja i należałoby się radować. Amen
A finały? Gorzów poległ. Rozbity wewnętrznie. Źle prowadzony w meczu. Z torem zaskakującym swoich. Ktoś powie – należało się. Nieprawda. To nie prezesi ścigają się na torze. Szkoda drużyny. Powtórka dwumeczu z Toruniem może wypaść dla Stali najgorzej ze wszystkich tegorocznych. A Toruń? Dostał prezent od GKM, to czerpie garściami. I nie dziwota. Skład pełny, zmobilizowany, bez kłótni i tarć wewnętrznych. Jadą. I to jak.
Lublin też wrócił na dobre. Choć Bartek początkowo jechał miast się ścigać. Syndrom dnia następnego działa w najlepsze. Wrocław robił co mógł. Nawet obolały Krawczyk wygrał wyścig juniorski, a potem… przegrał z bólem. Warto było? To pytanie retoryczne. W drugiej części meczu odpaliły wrocławskie strzelby. Przygasło się nieco lubelskim liderom. Ocknął się za to Zmarzlik. Tylko strzelby WTS miał trzy. I nieokrzesanego, takoż nieprzewidywalnego Kowolika. Słabo jechał tym razem Kowalski. To był klucz. W XIII Bartosz pokazał dlaczego jest mistrzem świata. W nominowanych trochę postraszyli gospodarze. Koniec końców Motor lepszy na terenie wroga. Łaguta lepszy w lidze od Zmarzlika. Jest jeszcze rewanż. Najlepszym toromistrzem pogoda – to tak dla przypomnienia. Mimochodem.
I na koniec. Coś się zmieniło w kwestii ewentualnych startów Artioma i Emila w SGP? Na Ukrainie dalej wojna, a nie pamiętam żeby któryś równie ochoczo ją potępiał jak walczy o swoje. Czyli?
Przemysław Sierakowski
Fot.ilustracyjne publiczny FB