Zapraszamy na kolejny felieton Przemysława Sierakowskiego z cyklu – Piórem Sieraka (https://www.facebook.com/profile.php?id=61557917217134)

Dla kogo nagroda menadżera sezonu? Moim zdaniem – niezależnie od końcowego wyniku drużyny – dla Petera „Polcoppera” z Leszna. Facet ma odwagę i kojones, a do tego wyczucie i fart. Ma też niezłą ekipę zgranych ludzi wokół klubu, na czele z Kryjomem i „Okoniem” juniorem. W tym konglomeracie każdy robi swoje i to jak! Gdyby nie fachowość w połączeniu z fantazją – już byłoby po nich. A tak. Leszczyński SOR pokazał mocarnemu Toruniowi miejsce w szyku, a toruński Baron musi mocno kombinować już nie jak zawalczyć o play off, ale o przetrwanie w najwyższej lidze. Wiele lat w Grudziądzu usiłowano zawojować rozgrywki bez juniorów. Ze skutkiem podobnym do tego, czego dziś doświadcza Apator. A Leszno? Niejednemu jeszcze zrobi psikusa. Jak nie z Antypodów, to ze wschodu, do tego młodzież własnego chowu, nawet bez lidera formacji – mocna. Przy tym uśmiech, ambicja i solidny fundament w postaci szybkiego sprzętu i powtarzalnej nawierzchni. Można? Ano okazuje się, że można.

We Wrocku popadało i… odwołali. Co prawda nie dzień przed terminem, ale czas decyzji poniżej 4 godzin od wyznaczonego startu budzi szacunek. To wcale nie żart, zważywszy współczesne standardy. Tym bardziej, iż obyło się bez obustronnego walkowera. Gwiazdy się zatem nie ścigały, któremu to ściganiu w wywiadach przed kamerami były wyraźnie niechętne, bredząc standardowo – „No jak zapalą zielone, to nie będzie wyjścia” i modląc się by do takiego testu nie doszło. Odwrotnie w Pile. MEP U19 usiłowano rozegrać w dacie. Na siłę. No ale młokos nie zaprotestuje. Nakażą, to będzie zmuszony udawać ściganie. No i udawali. Wystartowało czterech, w pierwszym łuku leżało… trzech. Na szczęście bez ciężkich kontuzji. Dopiero po tym teście turniej przełożono na przedpołudnie kolejnego dnia. Gdyby mieli startować milionerzy – decyzja o przełożeniu (jestem przeświadczony) zapadłaby znacznie wcześniej. Skoro zaś o walkowerze. To jak z tym gorzowskim? Złożyli ukarani odwołania? Tylko od wysokości kar, czy od samej decyzji również? Coś wątek mocno przycichł w głównych mediach, a to zwiastuje kolejne zamiatanie problemu pod dywan. Niektórzy wręcz apelowali o taki rozwój wypadków. Czemu? Oby nie skończyło się jak z zaświadczeniami lekarskimi o zdolności do startu. Do czego piję? Ano ostatnio do Jakuba Stojanowskiego przypadków. Dawno trąbię o konieczności pauzy choćby po wstrząśnieniu mózgu. W żużlu – „tylko” wstrząśnieniu mózgu. A to jak po nokaucie w boksie, gdzie przerwa jest obligatoryjna. I co? Dalej facet niesie do karetki głowę pod pachą, a kierownik drużyny zanosi arbitrowi wcześniej podpisany przez „medyka” świstek zaświadczający o zdolności rajdera do ścigania. Oj przydałoby się ścigać takich… . Tyle, że nie samych ścigantów.

Grudziądz nabroił przejmując od Torunia palmę pierwszeństwa w… głupocie. Cóż. Zostało w regionie. Gorzej, iż przymusowa, przedłużona przerwa po dwóch seriach, pomogła Falubazowi zebrać się i rozkminić właściwe do nawierzchni ustawienia. Miejscowi jechali poniekąd na wyjeździe, ale i tak za sprawą głównie Fricke, MJJ i problemów z rozkminą u gości – pierwotnie trzymali przewagę. Nie dojechał tym razem na zawody Tarasienko. Z pięciu miał tylko jeden dobry wyścig – w trzynastej odsłonie meczu. Pludra i Jaimon potwierdzili, że Leszno wiedziało co robi, zaś młodzież tym razem bez przytupu. Lidsey był tyleż irytujący, że gdyby dowoził co miał po starcie, to zapisałby dwucyfrówkę, ale on postanowił udowodnić, iż w Grudziądzu takoż da się wyprzedzać… tracąc. Po drugiej stronie w kratkę, ale z przebłyskami. Dwie trójki Kvecha, pech Małego i szybkie pozbieranie się po przesiadce z powodu defektu (Wadim dostał prezent – 2 oczka w biegu VI, a wiózł w zawodach 3 x podwójnie w tutę, z czego dwa razy „dowiózł”). Trzymał wynik Falubaziakom Przemo (pewnie w podzięce za „wykwintne” przywitanie), a pod koniec ważne zwycięstwa parowe dowoził Piter. O mały figiel i wystarczyłoby do triumfu drużyny. Wnioski? Jeśli GKM myśli o play off, a nie tylko o utrzymaniu – tor musi sprzyjać, wszystko musi być powtarzalne, a na swoich śmieciach potrzeba jeszcze Ułańskich wzorców w praktyce – vide: Leszno. Inaczej – walka o ekstraligę z… Toruniem(?)

A propos kibolstwa jeszcze. Nie zgadzam się, że czynnikiem najważniejszym i przesądzającym o problemach Gołębi były skandaliczne wybryki tutejszych małolatów mieniących się ultrasami. To było przed trzecią serią. W tej rundzie poszły taktyczne ze strony gości i GKM to wybronił, a lubuszanie dojechali w czwartej, kiedy było po „dodatkowych atrakcjach”. Nie zmienia to faktu, że parafrazując doktora Strosmeiera ze Szpitala na peryferiach – gdyby głupota miała skrzydła, to grudziądzcy zadymiarze lataliby jak gołębice. Ktoś musi tej masie wytłumaczyć o co chodzi w sporcie, ze szczególnym uwzględnieniem dopingu. Spokojnie. Bez napinki i przyswajalnym językiem. Oni chcą dobrze. Są nawet przekonani o swej miłości i wierności. To dla nich miara „prawdziwego kibicowania”, a nie jakiegoś tam kiełbasiarzowania. Tyle tylko, że są kompletnie nieświadomi. Im się wydaje, że kto głośniejszy i bardziej wulgarny – ten „ważniejszy”. Honor to przywalić ochroniarzowi. A szczyt odwagi opluć gliniarza.A jak jakiś dym wywoła, to już kwalifikuje gościa do kibolskiego Nobla. Oj nie tak dzieciaki. Nie tak.

Ochrona też daje ciała. Nie tylko to grudziądzka, żeby nie było. Race i inne fajerwerki, to niestety chleb powszedni na wszystkich niemal stadionach. Trzepią dzieciaki w poszukiwaniu „nielegalnej” oranżady, obmacują co ładniejsze kobitki nie zważając na płeć własną (pod pretekstem), pilnują klubowego biznesu piwno-gastronomicznego zabierając na bramach wszystko i wszystkim, a pirotechniki…. jakby to ładnie ująć… nie chcą znaleźć. W końcu po meczu jakoś muszą wrócić na dzielnię no nie? Margaret Thatcher w grobie się przewraca.

Kończąc zaś wątek sportowy weekendu. Przykro się patrzyło na niemoc Gorzowa w starciu z Lublinem. Jeszcze bardziej dramatycznie było jednak w Gdańsku. Nie dość, że zasłużone Wybrzeże dryfuje ku najniższej lidze, to jeszcze swój-swojemu robi kuku. Tragedia. Tylu doświadczonych, mądrych ludzi, a nie potrafią się dogadać i współpracować. Wszak zgoda buduje, a niezgoda… .Amen