Lipiec 1997 roku. Przez Wrocław przechodzi „powódź tysiąclecia”. Wówczas bardzo duża część miasta (aż 40%) została zalana. Mieszkańcy stolicy Dolnego Śląska nie spodziewali się, że tak ogromna ilość wody zaleje Wrocław. Powódź dotarła praktycznie do centrum miasta. W wodzie były min. ul. Kościuszki, Piłsudskiego. Na Krzyki woda od strony centrum nie przeszła, gdyż mieszkańcy pod wiaduktem kolejowym układali tamy z worków z piaskiem. Nie udało się natomiast uratować Kozanowa, wielkiego osiedla mieszkaniowego wybudowanego na terenach zalewowych. Przed wojną ówcześni gospodarze miasta mieli na uwadze, iż jest to naturalne miejsce, na którym bardzo duża woda z Odry zostanie wylana. Niestety komunistyczni gospodarze Wrocławia postanowili inaczej.

Heroicznie walczono także na Wielkiej Wyspie ratując osiedla Sępolno i Biskupin. Na tym ternie znajduje się wiele cennych budowli, ocalałych z wojennej zawieruchy – min Hala Stulecia, czy Stadion Olimpijski. Na wyspie ratowano też zoo. Workami z piaskiem układano wiele kilometrów wałów by zabezpieczyć Wielką Wyspę. Niedaleko Stadionu Olimpijskiego płynie kanał przeciwpowodziowy wybudowany jeszcze przez Niemców, celem zabezpieczenia miasta przed ogromnym nawałem wody. Na tym kanale był kiedyś także tor wioślarski. Tam również układano worki z piaskiem, by podnieść wały. Całością prac na tym odcinku kierował wówczas Andrzej Rusko wraz z Krystyną Kloc. Ostatecznie Wielką Wyspę udało uratować się przed zalaniem. Być może pomogło w tym niekontrolowane przerwanie wału, nieco dalej (patrząc w kierunku północnym) na Zaciszu. Wówczas (co pamiętają najstarsi mieszkańcy Wrocławia) woda zrobiła wyrwę w miejscu, w którym ten fragment wału był uszkodzony podczas wojny, a później naprawiony.

W 1997 roku powódź tysiąclecia trwała od 12 lipca do 6 sierpnia, kiedy to ostatecznie ustąpiły wody zalewające Wrocław. Czyli reasumując wody przepływające przez kanał powodziowy (wypełniając go do granic możliwości), przy którym zlokalizowany jest Stadion Olimpijski były tam przez 26 dni.

Jak twierdzi Andrzej Rusko Stadion Olimpijski nie był zalewany wodą z Odry, ale przez wybijającą wodę ze studzienek ściekowych.

Teraz na wyremontowanym Stadionie Olimpijskim jest wykonane bardzo dobre odwodnienie. I taka sytuacja jak wtedy nie ma miejsca.

A wówczas po powodzi tysiąclecia we Wrocławiu rozegrano jeszcze dwa mecze ligowe:

24 sierpnia (18 dni po zalaniu 40% powierzchni miasta) Sparta podejmowała Apatora Toruń,

7 września – Sparta walczyła z Falubazem Zielona Góra

30 sierpnia doszła do skutku piąta (z sześciu) runda Speedway Grand Prix 1997.

Dlaczego więc jeden z dziennikarzy podczas niedawnego „Kolegium żużlowego” emitowanym na Canal+  raczył twierdzić, iż najprawdopodobniej na Stadionie Olimpijskim nie odbędą się już żadne zawody ligowe w tym sezonie? Czy chodzi o puszczanie w przestrzeń publiczną fake newsa?

Na jakiej podstawie został zasiany ferment w środowisku żużlowych przez nieodpowiedzialną osobę? Bardzo fajnie wygłasza się katastroficzne teorie z pozycji fotela np. w zaciszu studia telewizyjnego. Szkoda, iż osoba wygłaszająca tak śmiałe poglądy twierdzi to na podstawie danych zaciągniętych z sufitu – czyli z niczego. Obecnie przez Wrocław przechodzi kulminacyjna fala powodziowa (czwartek19.09 – piątek 20.09). Kanał przeciwpowodziowy – ten, który przebiega nieopodal Stadionu Olimpijskiego – jest wypełniony wodą w granicach okalających go wałów. Taka sytuacja ma trwać kilkadziesiąt godzin i problemem jest tylko to by wały wytrzymały ogromnynapór przepływającej wody.

Więc z jakich powodów mecze żużlowe w tym sezonie miałyby się już nie odbyć na torze w stolicy Dolnego Śląska?

Dodatkowo, w bieżącym tygodniu pogoda sprzyja. Temperatury w ciągu dnia (około 12 godzin w ciągu doby) wynoszą co najmniej 20 stopni Celsjusza.  Jest słonecznie i jak na razie synoptycy nie przewidują w najbliższym czasie opadów deszczu. Na torze Stadionu Olimpijskiego żużlowcy Sparty normalnie trenują i nic nie wskazuje by nawierzchnia miała w najbliższym czasie ulec znacznemu pogorszeniu.

Chyba, że wypowiedź dziennikarza ma drugie dno. Związana jest z zakończeniem sezonu i planowaną galą. No cóż – ani Sparta Wrocław, ani dotknięci powodzią kibice żużlowi nie są winni tak beznadziejnie ułożonemu kalendarzowi żużlowemu. Ale to już temat na inny artykuł.

Należy więc poczekać, aż kulminacyjna fala powodziowa przejdzie przez Wrocław i w bezpiecznych warunkach, gdy mieszkańcy Wrocławia (w tym kibice żużlowi) nie będą myślami przy obronie własnego dobytku.