Zapraszamy na kolejny felieton z cyklu Piórem Sieraka – żużel niezależnym okiem. (https://www.facebook.com/photo?fbid=124847723685996&set=a.124530137051088)
Dzieje gdańskiego, a ściśle nadmorskiego speedway`a są nader burzliwe, takoż skrajnie zróżnicowane, że tak przewrotnie to ujmę. Od klęski urodzaju tuż po wojnie (GKS, LPŻ, GKM, Związkowiec, Stal, Legia, Neptun, przez SSM i Gwardię Gdynia, LZS Puck, czy MKS Sopot), po… lata współczesne. Obecne Zdunek Wybrzeże jest spadkobiercą tradycji GKS Wybrzeże powołanego 31 marca 1962 roku, po wcieleniu sekcji Legii do pionu gwardyjskiego. Kaiserowie, Kraska, Podlecki, Bogdan Berliński, Henryk Żyto- to postaci na trwałe zapisane w żużlowych annałach.
Nie wszyscy byli wychowankami. Dla tych także znalazło się miejsce w historii. Młodsi pamiętają na pewno Mirka Berlińskiego, Grzegorza Dzikowskiego, Darka Stenkę, albo też Jarka Olszewskiego. Niewielu jednak pewnie kojarzy ze startów nad morzem choćby braci Waloszków, a i takie dziwy miały miejsce.
Najwięksi? Chronologicznie- Marian Kaiser i Zbigniew Podlecki. Niekwestionowaną gwiazdą lat 80-tych był Zenek Plech, który jednak przedkładał występy w Anglii nad ściganie w Polsce. Jego „transfer” z Gorzowa- pojęcie wówczas nieznane, był tyleż nieoczekiwany, co donośnie komentowany przez tzw. „środowisko”. Jak zresztą każda ówczesna „zdrada”, choć ta była zdaje się najbardziej spektakularną.
Klub ma w dorobku 6 krążków DMP, lecz bez tego najcenniejszego. Zrekompensowały ten brak kibicom trzy złota Zenona Plecha w IMP, okraszone dodatkowo srebrnymi i brązowymi medalami m.in. Kaisera, Olszewskiego i… Tomasza Golloba. Pod koniec lat osiemdziesiątych, za sprawą sponsoringu Romana Wieczorka, byłego zawodnika, wyglądali gdańszczanie jak z innej bajki. W szarej rzeczywistości upadającego PRL ich lśniące motocykle, skóry, zachodnie buty, takoż osprzęt musiały robić wrażenie i… robiły.
Ostatnie lata to już więcej klęsk niż sukcesów. Z bankructwem i nie przyznaniem licencji za długi na czele. Bywało też z fantazją, jak za prezesury, oops… prezydentury Henryka Majewskiego, byłego ministra, zwanego „Majonezem”. Choć kończyło się szaro i w atmosferze skandalu, to kolorowo takoż wystawnie można było zaszaleć. Okazało się jednak, że ów hulaszczy tryb życia odbywał się był… na krechę. Przyszedł kelner i nie miał kto płacić rachunku.
Miał klub moment stabilizacji, pod dowództwem Macieja Polnego, obecnego właściciela portalu Po Bandzie i firmy pośredniczącej w organizacji wielu imprez- Speedwayevents.pl. Dopóki LOTOS (Rafineria) finansowały zabawę- szło nie najgorzej. Kiedy trójmiejski „układ” się zmienił- prezes zrezygnował (oficjalnie- przepadł w konkursie, po czym Rafineria wycofała się ze wspomagania klubu). Po tym miał miejsce epizod z braćmi Terleckimi, acz ten nie zapisał się chwalebnie w dziejach zespołu. No i przyszedł czas Tadeusza Zdunka.
Przewinęło się wcześniej przez Gdańsk wielu rajderów z dorobkiem i „nazwiskami”. Ostatni zryw? Rickardsson, Ułamek, Cegielski- na zajawkę. Naturalnie w jednej drużynie. Sezon 2000. Wybrzeże miało roznieść ligę i tak początkowo się zapowiadało. Niestety. Potwierdziło się, że nazwiska nie jadą, a bez pieniędzy… cóż, z próżnego, to i Salomon nie ujedzie. Ekipa ze Szwedem na czele… opuściła ligę (sic!).
Teraz gdańszczanie ugrzęźli na drugim froncie, a ostatnie wydarzenia wokół klubu, każą się poważnie zastanowić nad przyszłością. Kibice systematycznie opuszczają drużynę. Trudno się dziwić, skoro od lat zespół pogrąża się w marazmie. Nie ma co narzekać na kibiców sukcesu. Tacy oni są i to ich prawo. Do tego nieco „średniowieczny” jak na współczesne warunki stadion, nie zachęcający bynajmniej do odwiedzin. Przypomina to coraz bardziej degrengoladę Unii Tarnów. Tak nieodległą przecież.
Tadeusz Zdunek wykłada własne pieniądze na żużel i trudno Go za to ganić. Przeznaczył pewną pulę i trzyma się ustaleń. Niedomaga zdaje się klubowy marketing. W pojedynkę Zdunek nic nie wskóra. Mam nadzieję, że sam to rozumie. W Gdańsku grupa trzymająca władzę, to antagoniści „grupy trzymającej kasę”. Wszak wrogom się nie pomaga, zatem na wsparcie spółek skarbu państwa za bardzo bym nie liczył. Ot, miesza się polityka ze sportem, czy się to komu podoba, czy nie. Zatem co z Wybrzeżem? Właściciel mówi o budżecie na poziomie od 4 do 4,2 miliona. Niedawno Krzysztof Mrozek objawił światu, że aby walczyć jak równy z równym na zapleczu, potrzebuje siedmiu dużych baniek. Czyli Gdańsk zmierza do najniższej dywizji? Na to wygląda.
Potrzebne jest Trójmiejskie porozumienie bez barier. Póki jeszcze jest co ratować. Warto schować uprzedzenia i dumę, czasem wręcz pychę, do kieszeni, ukłonić się nisko i poprosić o żużlowy okrągły stół. Inaczej cudu nie będzie. Co mam na myśli? Otóż kolejny w dziejach armagedon gdańskiego speedway`a. Byli rajderzy nabrali wody w usta. Tajemnicą poliszynela, że Dzikowskiemu, Berlińskiemu, czy Olszewskiemu nie do końca po drodze ze Zdunkiem. Publicznie jednak milczą, zdając sobie sprawę, że brutalna prawda powiada, iż sami niewiele, oprócz serca, pracy i dobrych chęci, mogą klubowi zaoferować
Zatem panie Tadeuszu- oddajemy część sterów innym, w zamian za lepszy los ukochanego klubu (bo wierzę, że takim jest)? Szerzej dopuszczamy darczyńców, odbudowujemy nadwątlone zaufanie kibiców, kompletujemy skład na utrzymanie, żeby później pomyśleć być może o czymś więcej, czy nadal w myśl motta: „Ja sam”… na dno?