Na Wyspach Brytyjskich na 14 marca zaplanowano pierwszą rundę spotkań tamtejszej Premiership.

Jak się okazało aura nie była łaskawa dla żużlowców. W Anglii padał deszcz i z powodu trudnych warunków na torze odwołano zaplanowane na czwartek mecze w Sheffield oraz Leicester. W Oxford także padał deszcz.

Tak w Oxford wyglądał tor przed meczem, ale jakoś poradzili sobie z tym (tam nie ma komisarza) i pojechali. Pierwszy bieg wygrał Maciek Janowski:

Jak widać deszcz padał i okazało się, że chyba nie trzeba milionów na plandeki oraz odwodnienie liniowe skoro odjechano cały mecz, a wszyscy zawodnicy mecz ukończyli w jednym kawałku.

Przypomnijmy, iż w Oxford na torze zaprezentowało się dwóch Polaków. W pierwszym meczu brytyjskiej Premiership drużyna Oxford Spires z Maciejem Janowskim w składzie pokonała zespół Wiktora Lamparta – Birmingham Brummies 47:43. Maciej Janowski zdobył 9+2 (3,2*,2,1,1*), natomiast Wiktor Lampart – 5+1 (1*,3,0,1).

Jak prześledzimy zdobycze punktowe zawodników biorących udział w tym meczu to śmiało można stwierdzić, iż Maciej Janowski odjechał bardzo dobre zawody. W drużynie gospodarzy więcej punktów od Magica (13 pkt.) uzbierał tylko Chris „Boimber” Harris. W drużynie przyjezdnych 11 oczek plus bonus zdobył Scott Nicholls. W sześciu biegach w ekipie przyjezdnych pojawił się Steve Worrall, który dowiózł do mety 11 punktów. Patrząc na warunki panujące na torze oraz doświadczenie zawodników, którzy „zjedli zęby” w meczach ligowych na wyspach Brytyjskich – rozgrywanych w wielu przypadkach właśnie w takich warunkach jak w miniony czwartek – wynik kapitana Betard Sparty uzyskany w meczu pierwszej kolejki Premiership należy uznać za bardzo dobry.

Dlatego dziwi stwierdzenie, niektórych piszących o żużlu, iż Maciej Janowski dał ciała. Mimo, iż redaktor trafnie zauważył, iż było to pierwsze spotkanie Magica po kontuzji odniesionej w ubiegłorocznym półfinale PGE Ekstraligi. Dziwi zatem stwierdzenie, że Maciej Janowski ponownie się nie popisał. W ostatnim biegu zdobył raptem punkt i ostatecznie w meczu nie przekroczył 10 „oczek”. Jego dorobek na inaugurację to zaledwie 9 punktów i 2 bonusy. Na pewno oczekiwania były większe.

Autor całkowicie pojechał już po bandzie twierdząc wręcz, iż to słaba postawa kapitana Betard Sparty (przypomnijmy, który był drugim najlepiej punktującym w swojej drużynie zawodnikiem), sprawiła, iż wynik meczu rozstrzygnąl się dopiero w ostatnim biegu: Do takiej nerwówki w końcówce niestety dla miejscowych przyczynił się również Maciej Janowski. Polak najpierw niespodziewanie w 10 biegu przegrał z Worrallem, a totalnie zawiódł w 13 wyścigu, gdy dał się przywieźć 1:5 parze Worrall – Nicholls. W efekcie zrobiło się tylko 40:38.

Prosta rada dla malkontenta podsumowującego występ – po kontuzji przecież – Macieja Janowskiego w pierwszym spotkaniu Premiership. W Polsce – dzięki granatowomarynarkowym, sędziom i komisarzom toru, w takich warunkach jakie panowały 14 marca w Oxford spotkanie nie odbyłoby się. Wielki szacunek należy się zawodnikom, którzy narażali własne zdrowie i walczyli o punkty w tak ekstremalnych warunkach. Maciej Janowski pokazał ogromne cohones w tym meczu i na pewno dał z siebie wszystko. Pisanie o tym, iż trzeci, pod względem ilości zdobytych punktów zawodnik meczu dał ciała – jest sporym nadużyciem. A napisać tak mógł tylko ktoś, kto nigdy nie siedział na motocyklu żużlowym i nigdy nie przejechał czterech okrążeń toru na pełnym gazie – nawet w pojedynkę.

Zdjęcia: media społecznościowe British speedway